poniedziałek, 18 listopada 2013

Schodzę do podziemia...


Taki tytuł mi się nasunął po wczorajszej wycieczce do Sandomierza a właściwie po obejrzeniu podziemnych XIV- i XV-wiecznych komór magazynowych lub, jak kto woli, piwnic połączonych korytarzami na różnej głębokości poniżej poziomu Rynku (aż do 12.m). Długość trasy wynosi 470 m i przebiega pod ośmioma kamieniczkami.

 wejście do podziemi

nasi paparazzi w tajnej akcji

Obecny kształt "lochów" zawdzięczamy rekonstrukcji dokonanej w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Lochy raczej mi się kojarzą z widokiem siejącym zgrozę, mrokiem, pajęczyną i czyhającymi w zakamarkach złymi mocami. Nic z tych rzeczy – jest czysto, jasno i przyjemnie; w niektórych pomieszczeniach są ekspozycje związane z historią tego miejsca.

 schodzimy niżej

ekspozycja porcelany ćmielowskiej 

nieustraszony Janek penetruje "lochy"

  kolejne fragmenty trasy

rekonstrukcja chodnika kopalnianego

Jak większość podziemi ma swoje legendy, tak i te mają ich kilka...  ale o tym najlepiej  usłyszeć  na miejscu z ust "krasomównej" i kompetentnej przewodniczki – a taką wczoraj miałem przyjemność słuchać.

a to "nasza Halina Krępianka" - ta jednak nie pozwoliła nam zginać w podziemiach

Mała dygresja: nigdy wcześniej nie byłem "w podziemiu", nie spałem też na styropianie – niekiedy nawet żałowałem... a tu proszę, prawie z marszu byłem i wpiszę sobie tę zasługę w moim c.v.

tekst i zdjęcia - Janusz 

6 komentarzy:

  1. Podzielę się z Wami moją refleksją: W Sandomierzu byliśmy z żoną rok temu na dwa dni i zwiedziliśmy prawie to samo. Ale ile się wtedy nabiegałem!!! A ile z tego zapamiętałem :( Tym razem może i nie wszystko zapamiętałem, ale wróciłem naprawdę radosny, wypoczęty i do "Białego Kamienia" z Katedry porównany :) Coś w tym jest! :) Dziękuję za mile spędzony czas jak i za tę tu "kontynuację", a może "powtórkę" z wycieczki. Dziękuję!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakaś magia zadziałała na tej wycieczce. Wydaje mi się, że to spokój i serdeczność Beaty tak na nas wpłynęły. I poza tym każdy uczestnik wniósł własną pogodę ducha. Efekt - sami przeżyliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rewelacyjne korytarze. Rozumiem , że się tam nie zgubiłaś. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Się nie zgubiłam, bo mnie tam nie było.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ania, znalazła genialny sposób na niezgubienie się w labiryncie... myślę,że można go zastosować również w innych sferach życia.
    "W to nie wchodzę bo jest ryzykowne... " niestety uczę się tego dopiero od dwudziestu lat. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tam... Nie wchodziłam, bo ostatnio "zaliczyłam" te trasę z klasą i już mi się nie chciało.
      Ja to przecież w szkole podstawowej spędziłam ok 29 lat. Nie tak, jak niektórzy... ma się te zdolności!

      Usuń