Wiał właściwie podczas całej naszej
wędrówki z Woli Szczygiełkowej przez Dębno, Tarczek Górny do Bodzentyna. Na
szczęście był raczej ciepły jak cały ten listopadowy dzień i w dodatku
najczęściej popychał nas do przodu, bo góry mieliśmy za plecami. Tak, tak – do
Pasma Łysogórskiego odwróciliśmy się tyłem, ale czasem przystawaliśmy, żeby
rzucić okiem na góry za nami, które
stawały się coraz bardziej błękitne.
A przed nami pysznił się w słońcu
kościół pw. św. Mikołaja w Dębnie. Obok niego cmentarz, na którym bezskutecznie
szukaliśmy mogił ofiar pacyfikacji z roku 1943 – są tam na pewno, ale nie udało
się ich znaleźć.
Na naszym szlaku napotkaliśmy
inne miejsca upamiętniające ofiary pacyfikacji. W Woli Szczygiełkowej pamięci 21
mieszkańców zamordowanych 25 maja 1943 roku poświęcony jest krzyż i pomnik w
pobliżu szkoły.
pomniki w Woli Szczygiełkowej
Inne miejsce na skrzyżowaniu dróg w poblizu wsi Dąbrowa Dolna jest
hołdem społeczeństwa dla pomordowanych 9 maja 1943 roku. Są tam dorośli i małe,
ledwie kilkuletnie dzieci. Zabici zostali w odwecie za sukces partyzantów AK,
którzy 7 maja 1943 roku w pobliskim lesie pod dowództwem ppor. „Grota” –
Euzebiusza Domaradzkiego stoczyli zwycięski bój z niemiecką żandarmerią. Na
miejscu tej bitwy można obejrzeć kamienny pomnik z prostym żelaznym krzyżem.
ten pomnik upamiętnia akcję partyzantów w okolicach Grabkowa
kapliczka nad Psarką
Inne miejsca pamięci napotkaliśmy w okolicach Bodzentyna. W polu nad Psarką widzimy kapliczkę św. Anny,
która, jak głosi legenda, została postawiona w miejscu, gdzie Tatarzy zabili
polskich rycerzy, którym udało się ocaleć podczas bitwy pod Chmielnikiem w roku
1241.
kapliczka nad Psarką
Nieco dalej mijamy skromny czarny
krzyż ku czci kapitana wojsk Langiewicza – Karola Zygadlewicza, który w tym
miejscu został powieszony przez Kozaków 14 września 1863 roku za udział w
powstaniu styczniowym.
przydrożny krzyż - teraz wreszcie widoczny, bo latem ginął w trawie
I tak to wiatr od Gór
Świętokrzyskich przywiał nam fragmenty historii tych okolic.
Ale mieliśmy też i
inne atrakcje, a wśród nich możliwość podziwiania pól, które teraz już są przygotowane do zimy, ale czasem spotykaliśmy na nich pracowite maszyny.
Na niektórych fotkach cieszy mnie zbliżająca się wielkimi krokami wiosna... też na nią czekam. :)
OdpowiedzUsuńTeż cały czas mielimy takie wrażenie, że to marzec nie listopad. A, żeby nie było podejrzeń - wszystkie zdjecia aktualne.
OdpowiedzUsuńOj, ale tu sobie błąd wpuściłam - mieliśmy, a nie mielimy.
UsuńGrunt to ustawić się z wiatrem. Dzięki temu zeszliście kawałek świata. Strasznie lubię te nasze pola. Takie różnokolorowe prostokąciki. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSzczególnej urody jest "kwoka na jajach"... udany obelisk. Proszę się nie sugerować moim zmysłem artystycznym - mam go wypaczony przez jedzenie konserwantów... :(
OdpowiedzUsuń