Ten tytuł to
nie recenzja filmu, a opis sytuacji rajdowej w naszej grupie. Ostatnio po prostu nie ma rajdów. Pogoda nie sprzyja. Dupiesiejemy.
A tu dziś słońce świeci jak wariat i
jak tu tkwić w domu? Ruszyłam więc na codzienny spacer do lasu tym razem w
towarzystwie „debilka”, żeby pokazać, że jednak można wyjść z czterech ścian.
W lesie gra świateł i cieni, na
ziemi gruby dywan z liści, grzyby to już raczej różne rodzaje huby na próchniejących
pniach, słychać stukanie dzięcioła i tylko sarenki gdzieś zniknęły. Obawiam się,
że to skutek ubiegłorocznej wycinki drzew. Zostały po niej duże puste połacie,
na których królują tylko pnie po dawnych potężnych drzewach.
jesienny dywan
samotny buk na rozdrożu
modrzewie jeszcze się złocą
dzisiejsze grzybobranie
tu był las
spróchniały pień
mrówki już śpią
Dla włóczęgi... brak włóczęgi to katastrofa !
OdpowiedzUsuńMyślę,że już się to leczy... uzależnienie od modlitwy ,"przez podziw dla świata" - ale czy warto się wyzbywać tego nałogu ?
Mój ci on jest, ten nałóg, i nie wyobrażam sobie bez niego życia. Smutno by było. Nawet nasz senior, choć zarzucił rajdy, spaceruje i ciągle szlifuje formę na przyszłe wędrówki.
OdpowiedzUsuńWłóczęgostwo to jeszcze nie bezdomność... ale w efekcie uporczywe dążenie do niej. :(
OdpowiedzUsuńA przed wojną za włóczęgostwo zamykali w areszcie...
OdpowiedzUsuńJest przepełnienie... dlatego głównie pijanych rowerzystów wypuszczają.
UsuńWspaniałe drzewa. Na szczęście trochę ich zostało. A wzięłaś koszyk na grzyby?
OdpowiedzUsuńE, huby nie jadamy.
OdpowiedzUsuń