Przekonałyśmy się o tym z koleżankami
podczas piątkowej wyprawy do Kielc.
Najpierw zderzyłam się z apteczką
pierwszej pomocy. W galerii BWA chciałam opatrzyć skaleczony palec i miałam
przyjemność zapoznać się z odpowiadającą unijnym normom zawartością apteczki.
Gdyby skaleczenie było poważne, wykrwawiłabym się na śmierć, zanim pracownik
galerii dowiedziałby się, jak otworzyć to pudło. Na szczęście wspólnymi silami
pokonaliśmy bestię.
tak wygląda apteczka po otworzeniu, ale to nie koniec przygód, trzeba jeszcze dostać się do wnętrza
Wreszcie mogłyśmy zwiedzić
ekspozycję. A tam wystawa zbiorowa „Dzień jest za krótki – kilka opowieści
autobiograficznych”, na której zachwyciła nas praca Małgorzaty Malwiny
Niespodziewanej w postaci wyhaftowanego na białym obrusie z mereżką życiorysu
artystki. Było też wiele innych prac, jak choćby zdjęcia z akcji Cecylii Malik
„365 drzew”, komiks Wilhelma Sasnala czy ściany „wytapetowane" rysunkami
innego artysty. Świetnie się bawiłyśmy i polecamy wszystkim tę wystawę, ale
najlepiej wybrać się tam w kilka osób, wtedy radość jest większa.
praca Małgorzaty Malwiny Niespodziewanej
Basia podziwia "Zeszyty kuratorskie" Artura Żmijewskiego
na podłodze instalacja Katarzyny Józefowicz "Gry"
Ukoronowaniem wieczoru była sztuka
„Twardy gnat, martwy świat” w Teatrze im. S. Żeromskiego. Dla mnie bomba.
Wprawdzie po usłyszeniu z ust aktora zdania „spojrzałem na leżące obok mnie
moje piękne, ukochane ciało żony” nie mogłam się połapać, o co chodzi, ale szybko
się zorientowałam, że takich i jeszcze większych absurdów jest i będzie
znacznie więcej. Kiedy już udało mi się przytłumić zawodowy odruch poprawiania
błędów, mogłam razem ze wszystkimi widzami zaśmiewać się do łez.
przed wejściem do teatru
kapelusz Sławomira Mrożka w foyer teatru
Ta sztuka jest czymś niesamowitym. Autor
sięga tu do wielkiej literatury, którą cytuje posługując się językiem współczesnych
mediów i filmów klasy B, tworzy parodię tego wszystkiego, co sprawia, że wyłączacie telewizor, bo nie jesteście w
stanie dłużej wytrzymać nagromadzenia płytkich myśli i fatalnego języka. A tu
na scenę wyłazi to wszystko wyolbrzymione i obnaża własną miałkość.
Aktorzy grają rewelacyjnie. Gdy główny
bohater miota się po scenie w konwulsjach, stojąca obok Dzika Śpiewaczka ma
znudzoną minę lub puszcza oko do widzów. Sztuce towarzyszy doskonała muzyka w
wykonaniu wielkiej Pieczarki i Marchewki. I jak tu brać to wszystko na poważnie?
Popatrzcie uważnie na zdjęcia. Czy dekoracja nie przypomina wam wnętrza lodówki?
Na koniec uchylę czołem autorowi,
aktorom i reżyserce spektaklu, którzy zrobili kawał dobrej roboty. (Ludzie,
ile mnie kosztowało wymyślenie tego jednego zdania! A tu półtorej godziny tego
typu bredni – duża rzecz. Idźcie koniecznie do teatru.)
PS. Zuzanna Skolias jako prezenterka wiadomości telewizyjnych była genialna. Dla tej jednej sceny w jej wykonaniu warto pójść jeszcze parę razy na tę sztukę.
PS2. Dziś rano w mojej ulubionej stacji radiowej usłyszałam, jak dziennikarz wyraża wyrazy współczucia i pomyślałam, że śnię albo nadal jestem w teatrze.
PS2. Dziś rano w mojej ulubionej stacji radiowej usłyszałam, jak dziennikarz wyraża wyrazy współczucia i pomyślałam, że śnię albo nadal jestem w teatrze.
Zdjęcia: Mateusz Wajda (Teatr im. S. Żeromskiego) i ja
*cytat ze sztuki Mateusza Pakuły „Twardy
gnat, martwy świat”
Spektakl zareklamowałaś wspaniale. Aż się chce tam być. Wystawy też ciekawe. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA jeszcze dodam, że znany Ci z innych spektakli pan Andrzej Plata dał tu prawdziwy popis aktorskich możliwości. Demon sceny wylazł z niego. Nie to samo, co w "Kotce..."
OdpowiedzUsuń