środa, 23 kwietnia 2014

I znów skróciliśmy trasę

Obawiam się, że zaczyna nam to wchodzić w krew, ale może uda się pokonać tę słabość. Tym razem po 24 kilometrach marszu ulegliśmy coraz śmielszym sugestiom pogody, która ostrzegała nas przed kontynuowaniem wycieczki wysyłając jednoznaczne pomruki burzowe. A że przy okazji trafił nam się pojazd, to z bólem serca zrezygnowaliśmy z planowanej sesji zdjęciowej w Krynkach i podjechaliśmy na stację w Brodach. Czy burza nadeszła, nie wiemy, ale też i nie potrzebujemy tej wiedzy.
Do tego punktu doprowadziła nas ciekawa i ładna wędrówka. Zaczęliśmy w Starachowicach od marszu po ulicach aż do zalewu na Lubiance. Z tamy zalewu zeszliśmy na wschód i nad rzeką próbowaliśmy znaleźć czerwony szlak rowerowy. Jego odkrywcą okazał się Janek, który z politowaniem patrzył na miotanie się po lesie w wykonaniu pozostałych uczestników i przyjrzał się mapie, po czym skierował nas na szlak, prowadzący innym brzegiem rzeki niż ten, na którym go szukaliśmy.

 zalew na Lubiance 

"garnuszkowa" kapliczka na szlaku

Dalej już nie było żadnych wpadek. Szliśmy sobie tym ładnym szlakiem; ciepło było i sucho. A na skraju lasu pomaszerowaliśmy drogą polną na wschód równolegle do Rzepina. Widoki mieliśmy na Łysogóry, na Pasmo Jeleniowskie, na Kałków. Nie możemy pominąć widoku na efekty pracy naszego Janusza, czyli niezwykle dekoracyjną linię wysokiego napięcia. No i pola, zielone o tej porze roku, czasem pojawili się ludzie przy pracy, czasem strach na wróble, czasem przydrożny krzyż lub myśliwska ambona. A słońce nieprzerwanie nam świeciło. 

prąd płynie

 krzyż stoi 

 ludzie i konie (jak zauważył Michał) pracują
 
I tu nastąpiła zmiana po wejściu na czerwony szlak. Najpierw słonko jakby przyblakło, a potem zza pleców zaczęły się odzywać pomruki burzy, która albo nadciągała albo już gdzieś trwała w najlepsze. W tej sytuacji mimowolnie przyśpieszyliśmy. I nawet fotografować nam się nie chciało. A przecież mieliśmy sporo ciekawych obiektów – dwa pomniki ofiar rozstrzelanych przez hitlerowców w 1943 roku, dalej zaś rezerwat Skały w Krynkach. Oglądaliśmy ten rezerwat całe 5 minut, czyli w tempie bardziej niż ekspresowym, ale odgłosy za plecami zmuszały do pośpiechu. 

pamięci 27 mieszkańców wsi Żuchowiec zamordowanych 24 maja 1943 r.

 pamięci zamordowanych tego samego dnia 52 mieszkańców wsi Gębice

 rezerwat Skały w Krynkach 

a łopian już taki dojrzały  
 
Po wyjściu z lasu zobaczyliśmy auto, które zdawało się zapraszać do jazdy w kierunku stacji w Brodach, żeby zdążyć na pociąg przed nadciągającą burzą. No to pojechaliśmy, bo na owej stacji brak teraz jakiegokolwiek zadaszenia czy ochrony przed deszczem. 
I w ten sposób główny punkt programu, dla którego całe przedsięwzięcie się odbywało nie został zrealizowany. Może innym razem… 

 tego dziś nie widzieliśmy (zdjęcie z roku 2008)

Zdjęcia - Edek i ja

6 komentarzy:

  1. "ludzie pracują" - przy całym szacunku dla ciężkiej pracy rolników, coś mi się wydaje, że to konie odwaliły czarną robotę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale kierowanie to też praca, a ten mały chłopczyk bardzo się angażował. Ile on się nabiegał! Doglądał całej roboty z wielkim poświeceniem. Tatuś go chyba przyuczał.

      Usuń
    2. "ludzie i konie (za radą Michała) pracują" - nie, nie, nie! Ja z pewnością doradziłbym odpoczynek. :-)

      Usuń
    3. Nieporozumienie lingwistyczne - za radą Michała dodałam, że i konie pracują.

      Usuń
  2. Dziękuję za wzmiankę o malowanej L 110 kV... skoro stoi i przesyła,to Ok.
    Bogata trasa.. pozdr. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drobiazg. Takie rzeczy się pamięta i przypomina.

      Usuń