Obawiam się, że zaczyna nam to
wchodzić w krew, ale może uda się pokonać tę słabość. Tym razem po 24
kilometrach marszu ulegliśmy coraz śmielszym sugestiom pogody, która ostrzegała
nas przed kontynuowaniem wycieczki wysyłając jednoznaczne pomruki burzowe. A że
przy okazji trafił nam się pojazd, to z bólem serca zrezygnowaliśmy z
planowanej sesji zdjęciowej w Krynkach i podjechaliśmy na stację w Brodach. Czy
burza nadeszła, nie wiemy, ale też i nie potrzebujemy tej wiedzy.
Do tego punktu doprowadziła nas
ciekawa i ładna wędrówka. Zaczęliśmy w Starachowicach od marszu po ulicach aż
do zalewu na Lubiance. Z tamy zalewu zeszliśmy na wschód i nad rzeką
próbowaliśmy znaleźć czerwony szlak rowerowy. Jego odkrywcą okazał się Janek,
który z politowaniem patrzył na miotanie się po lesie w wykonaniu pozostałych
uczestników i przyjrzał się mapie, po czym skierował nas na szlak, prowadzący innym brzegiem rzeki niż ten, na którym go szukaliśmy.
zalew na Lubiance
"garnuszkowa" kapliczka na szlaku
Dalej już nie było żadnych wpadek.
Szliśmy sobie tym ładnym szlakiem; ciepło było i sucho. A na skraju lasu
pomaszerowaliśmy drogą polną na wschód równolegle do Rzepina. Widoki mieliśmy
na Łysogóry, na Pasmo Jeleniowskie, na Kałków. Nie możemy pominąć widoku na
efekty pracy naszego Janusza, czyli niezwykle dekoracyjną linię wysokiego
napięcia. No i pola, zielone o tej porze roku, czasem pojawili się ludzie przy
pracy, czasem strach na wróble, czasem przydrożny krzyż lub myśliwska ambona. A
słońce nieprzerwanie nam świeciło.
prąd płynie
krzyż stoi
ludzie i konie (jak zauważył Michał) pracują
I tu nastąpiła zmiana po wejściu na
czerwony szlak. Najpierw słonko jakby przyblakło, a potem zza pleców zaczęły
się odzywać pomruki burzy, która albo nadciągała albo już gdzieś trwała w
najlepsze. W tej sytuacji mimowolnie przyśpieszyliśmy. I nawet fotografować nam
się nie chciało. A przecież mieliśmy sporo ciekawych obiektów – dwa pomniki
ofiar rozstrzelanych przez hitlerowców w 1943 roku, dalej zaś rezerwat Skały w
Krynkach. Oglądaliśmy ten rezerwat całe 5 minut, czyli w tempie bardziej niż
ekspresowym, ale odgłosy za plecami zmuszały do pośpiechu.
pamięci 27 mieszkańców wsi Żuchowiec zamordowanych 24 maja 1943 r.
pamięci zamordowanych tego samego dnia 52 mieszkańców wsi Gębice
rezerwat Skały w Krynkach
a łopian już taki dojrzały
Po wyjściu z lasu zobaczyliśmy auto,
które zdawało się zapraszać do jazdy w kierunku stacji w Brodach, żeby zdążyć
na pociąg przed nadciągającą burzą. No to pojechaliśmy, bo na owej stacji brak
teraz jakiegokolwiek zadaszenia czy ochrony przed deszczem.
I w ten sposób
główny punkt programu, dla którego całe przedsięwzięcie się odbywało nie został
zrealizowany. Może innym razem…
tego dziś nie widzieliśmy (zdjęcie z roku 2008)
Zdjęcia - Edek i ja
"ludzie pracują" - przy całym szacunku dla ciężkiej pracy rolników, coś mi się wydaje, że to konie odwaliły czarną robotę :-)
OdpowiedzUsuńAle kierowanie to też praca, a ten mały chłopczyk bardzo się angażował. Ile on się nabiegał! Doglądał całej roboty z wielkim poświeceniem. Tatuś go chyba przyuczał.
Usuń"ludzie i konie (za radą Michała) pracują" - nie, nie, nie! Ja z pewnością doradziłbym odpoczynek. :-)
UsuńNieporozumienie lingwistyczne - za radą Michała dodałam, że i konie pracują.
UsuńDziękuję za wzmiankę o malowanej L 110 kV... skoro stoi i przesyła,to Ok.
OdpowiedzUsuńBogata trasa.. pozdr. :)
Drobiazg. Takie rzeczy się pamięta i przypomina.
Usuń