Pogoda zapowiadała się fatalnie,
więc zrezygnowaliśmy z planów na niedzielną wycieczkę, a tu rano niespodzianka
– przetarło się. W tej sytuacji nastąpiła szybka mobilizacja i trójka
zapaleńców wyposażonych w parasolki na wszelki wypadek ruszyła o niespotykanie późnej porze na improwizowaną trasę.
Wystartowaliśmy z ulicy Kilińskiego
z zamiarem przejścia zielonym szlakiem do Wołowa i dalej aż do Bliżyna. Ale skoro miała być
improwizacja, to zaraz po zauważeniu pierwszej ścieżki w stronę Kamiennej
zrezygnowaliśmy z tego zamiaru.
Zaczęła się przygoda z rzeką, która
raz się do nas przybliżała, raz oddalała, ale ciągle była w pobliżu i
odsłaniała swe wdzięki. Pojawiały się malownicze zakola, proste odcinki, wiry,
szybki nurt a zaraz spokojny leniwy bieg.
Brzegi porośnięte początkowo lasem
przeszły w łąkowe, potem w kolejnym lesie zrobiły się tak strome, że trudno było się na nie
wdrapać. Napotkaliśmy też dwa mosty, ale staraliśmy się trzymać prawego brzegu
i na mosty tylko wchodziliśmy, żeby rzucić okiem na rzekę z góry. Dopiero w Bliżynie musieliśmy przejść na lewy brzeg Kamiennej, bo inaczej trudno by nam było wrócić do domu.
Towarzyszył nam też cudowny
odurzający zapach kwitnącej czeremchy, której zarośla obsiadły łąkowe fragmenty
brzegu.
Nie mogę pominąć milczeniem i
przykrych momentów na trasie – to całe sterty plastikowych butelek, które
zaśmiecają rzekę, wciskają się pod korzenie drzew, zalegają na brzegu nawet w
odludnych miejscach. Cóż, rzeka niesie wszystko, co do niej wrzucimy. Warto o
tym pamiętać przy okazji kolejnego wypadu nad wodę.
zamiast paskudnych śmieci rosnący w pobliżu rzeki bratek polny
i pokryty kroplami rosy skrzyp polny
Naszą króciutką, bo jedenastokilometrową,
trasę zakończyliśmy w Bliżynie, gdzie na Kamiennej jest niebrzydki zalew, a w pobliżu pałacyk Platerów (obecnie Gminny Ośrodek Kultury) i ośrodek „Jesienne Liście”. Pierwszy
obejrzeliśmy tylko z zewnątrz, a do drugiego udało nam się wejść i zapoznać z
bogatą ofertą zabiegów rehabilitacyjnych i innych atrakcji.
pałacyk Platerów
ośrodek "Jesienne Liście"
zapomniana stodoła w Bliżynie
Jak widać na zdjęciach, pogoda mimo wszystko sprawiła nam przyjemną niespodziankę i była ładna. Parasolki przeleżały całą trasę w plecakach. I oby tak było dalej!
Zdjęcia - Edek i ja
Stodoła ma duszę... kiedyś była przykładem pięknej ciesielki.
OdpowiedzUsuńZauważyliśmy ją z pewnej odległości. Przypominała starą karczmę, a przy bliższym poznaniu okazała się ciekawą stodołą. Ta przybudówka jest intrygująca.
UsuńPrzydała by się tratwa. Wtedy z prądem. Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńO! I to by dopiero były zdjęcia!
UsuńNiestety, tratwa tu chyba nie da rady, bardzo dużo drzew przegradza rzekę.
Może wysokie buty gumowe by załatwiły sprawę.
Interesujące miejsca nad rzeką. Kolejne miejsce żeby odwiedzić :) i trochę zdjęć porobić.
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis - bardzo fajnie się czyta.
Dziękuję za dobre słowo. A miejsce wciągające. Zwłaszcza dla osób, które lubią spędzić trochę czasu w jednym punkcie i poczekać na dobre światło czy ciekawe ujecie. My to zawsze "w biegu".
UsuńA spacerowaliście może powyżej zalewu w Bliżynie? :-)
OdpowiedzUsuńCo jakiś czas zaglądamy w te okolice. Było kilka wariantów rożnych tras. Co do mnie, to najmilsze wspomnienia pozostawiła wędrówka zimowa http://swietokrzyskiewloczegi.blogspot.com/2014/02/podkradziona-wycieczka.html
Usuń