poniedziałek, 10 listopada 2014

Byli tacy, co się dziwili …

Bo pogoda fatalna. Bo leje. Bo mgła. Bo paskudnie.
Ale byli i „tacy, którym to było mało”* i uznali, że trzeba iść. Cóż miałam robić? Poszliśmy.
Już podczas jazdy busem widać było, że na oknie coraz mniej kropelek. Gorzej, że Bukowej Góry też nie było widać, ale to nas tylko mobilizowało, żeby sprawdzić, czy ją ktoś ukradł, czy tylko się schowała.
Najpierw dotarliśmy do Psar, gdzie według informacji jala powinna być nowa tablica upamiętniająca miejsce, gdzie stała szkoła, w której uczył się Żeromski.  Informator godny zaufania – tablica jest! Umieszczona na solidnym kamieniu, literki złote; długo postoi. Jakaż to miła odmiana po niegdysiejszych pojemnikach na śmieci w tym samym miejscu.

tablica upamiętniająca miejsce szkoły, do której uczęszczał Stefek Żeromski

Potem podchodzimy na Lisi Ogon, czyli Bukowa Góra prawdopodobnie jest, ale na razie jeszcze jej nie widać. A na podejściu wielkie zmiany: wycięto część drzew w wąwozie, drogę w jakiś sposób wyrównano, poprowadzono nową drogę w lewo. Oj, coś mi te zmiany pachną zbliżającym się asfaltem. Na szczęście we wsi zmian niewiele. Zresztą, samej wsi też niewiele widać – wiadomo, mgła. 

wąwóz na początku podejścia do Psar Podlesia 

ciąg dalszy drogi

turyści na drodze mlecznej

i wieś też gdzieś znika

Wchodzimy do lasu i wędrujemy dalej zielonym szlakiem. Idziemy niezbyt szybko, bo we mgle łatwo się zgubić. Świat cały poza nami zniknął. Tylko my, las i mgła. 

las nas uczy pokory

gdzieś na szlaku 
 
Ale co to? Chyba nas słuch myli – słyszymy warkot motorów! Niestety, to one. Nawet tu, na terenie parku narodowego, jeżdżą współcześni barbarzyńcy. Hałasują, rozjeżdżają drogę na miazgę, płoszą zwierzynę, a piechurów i gałęzie drzew ochlapują grudkami błota. Chciałoby się zrobić im zdjęcia, ale człowiek się boi o stan obiektywu po takim zderzeniu z błotnym plackiem.

żabot z hub

ale go "wygło"!
 
Przy kapliczce w pobliżu szczytu robimy tradycyjny postój na posiłek, a potem wędrujemy do skałek na szczycie Bukowej. Są! Nikt ich nie ukradł. Może słabo je widać, ale wyłaniają się jednak z mgły. Taka zabawa w chowanego ze skałkami. 

kapliczka w niecodziennej scenerii

 skałki już się wyłaniają 

stopniowe znikanie  
 
A potem to już mamy zabawę w chowanego ze szlakiem, który został oznakowany dziwną i bezwartościową farbą. Oblazło to oznakowanie (zwłaszcza białe paski) i we mgle nawet na tak znanej od lat trasie musimy mocno uważać. Gdzieś tam z prawej strony wyłaniają się z mgły brzegi kamieniołomu Bukowa Góra, ale nawet nie próbujemy podchodzić – jeszcze nam życie miłe. Przy tej widzialności nietrudno o wypadek. Poza tym, co byśmy tam zobaczyli?
Docieramy wreszcie do kapliczki, która jeszcze niedawno była stara i drewniana za drewnianym płotkiem, a teraz wygląda tak, jak na poniższym zdjęciu.

nowe otoczenie bije po oczach - stare leży z tyłu i murszeje 
 
Od kapliczki już niedaleko do stacji. Opuszczamy las i asfaltową szosą docieramy na miejsce. Nie muszę dodawać, że widoków na okolicę nie było. Przeszliśmy 15,3 km – to przecież krótka trasa, ale na taką pogodę wystarczająca. 

*E. Stachura. Msza wędrującego
Zdjęcia – Edek i ja

6 komentarzy:

  1. Ależ ci to była wycieczka... faktycznie dla zdeterminowanych,muszę przyznać,że byłem przekonany o jej nie odbyciu - gratulacje dla wytrwałych ! :)
    Mgłę też się da fotografować z wdziękiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W każdym razie to Ty byleś jej inicjatorem, bo wbiłeś mi do głowy informację o tablicy w Psarach.
      A wycieczka naprawdę udana. Każda pogoda ma swój urok. Trzeba tylko go poszukać.

      Usuń
    2. Masz racje, Aniu. Potwierdzam, choc na rowerowej w zeszly piatek, kiedy wiatr hulajacy wsrod wysokich budynkow na miejscu dawnego Browaru Guinnesa chcial mnie nie przewrocic, a obalic, razem z wiernym moim jednosladem, i nawet prowadzic go bylo trudno, mialam chwile zwatpienia. Ale dalam rade i to sie liczy! A widok ruin Twyford Abbey w zakrzaczonej dali pieknie mi wysilek wynagrodzil. Dziekuje za kolejna swietna relacje. Czyta sie!:-)

      Usuń
    3. Zazdroszczę Ci umiejętności jazdy na rowerze. O, ileż by było u nas ciekawych relacji, gdyby nie to moje rowerowe kalectwo! Oczywiście tych angielskich widoków i tak by nie było, ale zajrzę do Ciebie i obejrzę.

      Usuń
    4. Obiecuje, ze jak juz sie w koncu wybierzesz do Londynu, to nie bede Cie przymuszac do zwiedzania go z siodelka!:-)

      Usuń
    5. Ja i Londyn - to chyba nie jest dobrana para. Przecież ja nie umiem mówić w żadnym z londyńskich dialektów. Trzeba profesora Higginsa. ;)

      Usuń