No to pojechaliśmy za całe 6,30 zł
do Borek, a tam – w las. Nie powiem, wędrowaliśmy niebieskim szlakiem, ale sam
się napraszał, to głupio by było rezygnować z
okazji.
las zaprasza
Idziemy więc sobie porządną drogą przez las, coraz dalej od ludzkich osiedli, „i gdzież spokój, u licha!”*. No właśnie. Okazało się, że Mistrz miał rację „Ach, cisza, cisza leśna nie jest taka cicha. Niestety – nie jest.”* Na oko byliśmy naprawdę głęboko w lesie, ale uszy nie były tego pewne – gdzieś w oddali warczały piły motorowe, traktory. Czyli wrażenia jak ze średniej wielkości tartaku. W końcu i oczy się przetarły – wkroczyliśmy na trasę wywózki drewna. Ale nie z nami takie numery, pokonaliśmy cywilizację. Błoto się ominęło bokiem. Za to prawdziwe leśne bagno – o, to wyzwanie godne turysty pieszego. Trzeba się było wykazać zręcznością i pomysłowością, żeby ominąć najgłębsze trzęsawisko. I z tym sobie poradziliśmy!
ślady cywilizacji na szlaku
a to przyzwoite bagno - aż miło
W ten sposób dotarliśmy do rezerwatu
Skałki Piekło pod Niekłaniem. Byliśmy tam prawie rok temu, a mimo to zaskoczyło
nas parę rzeczy. Otóż pojawił się nowy przecudnej urody szlak czerwony. Wyłonił
się z niebytu i prowadził razem z niebieskim. Oba zgodnie oprowadziły nas po
wszystkich skałkach – duży plus.
Czyżby to jeden z Entów zabłąkał się ze Śródziemia w nasze lasy i pilnuje dostępu do rezerwatu? To chyba jego brat - ten na terenie rezerwatu.
Po wyjściu z rezerwatu mieliśmy
wybór – iść czerwonym i niebieskim lub czerwonym i czarnym. Wybraliśmy drugi
wariant. Ścieżki raczej porządne, choć małe bagienko też się trafia,
a hałas teraz inny – jak na budowie. Zgadujemy, że to odgłosy budowy mostu na Kamiennej.
Pewności brak.
Kiedy tak sobie wędrujemy w „ciszy
leśnej”, szlaki się rozdzielają – czerwony znika, a czarny prowadzi do
Niekłania. Nam w to graj, bo mamy ochotę
obejrzeć pozostałości zabudowań z czasów świetności majątku Platerów. W starym
zdziczałym parku natrafiamy na ruiny dawnej oficyny dla służby hrabiego
Platera, a idąc główną ulicą wsi oglądamy budynki związane z działalnością przemysłową
Platerów. Jedne są w rękach prywatnych i młodnieją, a inne przeznaczone na
mieszkania komunalne popadają w zaniedbanie. O, dziwne – w Niekłaniu cicho
jest. Gdzie leśne hałasy?
ruina - pozostałość oficyny
dawne biura przedsiębiorstwa Platerów
herb Platerów na budynku dawnej ochronki
niekłańska ciekawostka - zespół piwniczek w Niekłaniu Małym
Z Niekłania maszerujemy przez
Nadziejów do kolejnego lasu. I tu nareszcie złoto jesieni, sucha droga i cisza!
Rozmawiać można. A jest o czym, bo znów natrafiamy na szlak czerwony. Wygląda
na to, że ktoś go prowadzi z dwóch nieznanych nam końców i brakuje centralnego
fragmentu. Oby się tylko te końce kiedyś połączyły! Podejrzewamy, że ten nowy ogniście
czerwony szlak ma coś wspólnego z tak zwanym „piekielnym szlakiem”, bo jego
tabliczki spotykaliśmy dziś kilkakrotnie. Ale, jak zwykle, pewności brak.
Właściwej i solidnej informacji takoż.
Jeśli ktoś z czytelników wie
cokolwiek na ten temat, niech nie trzyma tej wiedzy w ukryciu i podzieli się z
nami.
jesień w Nadziejowie jeden ze znaków szlaku piekielnego i jednocześnie czerwonego
My zaś syci świeżego powietrza,
prawie wiosennego ciepła, widoków, zagadek i leśnej ciszy doczłapaliśmy do
Pięt.
Mijaliśmy ruiny cegielni w Sołtykowie.
Zdewastowany budynek to nie "Stacyjka Zdrój", oj nie.
Brzozowa aleja prowadzi do przystanku w Piętach.
Mijaliśmy ruiny cegielni w Sołtykowie.
Zdewastowany budynek to nie "Stacyjka Zdrój", oj nie.
Brzozowa aleja prowadzi do przystanku w Piętach.
I tym oto sposobem poszło nam w
Pięty 19,6 km.
*J. Przybora „Cisza leśna”, piosenka
z „Kabaretu jeszcze Starszych Panów”
Zdjęcia
– Edek i ja
Aniu, toz to prawdziwa uczta dla 'czytacza' i 'ogladacza'. I w dodatku wpisem tym obudzilas sporo wspomnien z wypraw w tamte okolice, wlacznie ze zduszeniem pozaru w zarodku w okolicy Piekla, nomen omen! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa nie miałam okazji wzniecenia pożaru. parę lat temu miałam taką historię ogniową - zaledwie zdążyliśmy ułożyć patyki na ognisko, a już się pojawił nie wiadomo skąd czujny leśnik i zagroził karą pieniężna, jak tylko zapalimy nawet zapałkę. I tak się skończyło ognisko "na zimno".
UsuńPiękne , jesienne zdjęcia. Muszę przyznać , że w takim formacie ogląda się je wspaniale .
OdpowiedzUsuńMoże na przyszłość zostaną większe. Pod względem nakładu pracy żadna różnica, a jeśli lepiej widać, może zostać.
UsuńPiękna relacja i wspaniałe foty... dzięki :)
OdpowiedzUsuńPodczas tej wyprawy wspominaliśmy tę sprzed paru lat, którą Ty zorganizowałeś - to dopiero była zabawa! Te zdjęcia z wygłupami! I poszukiwanie źródła. Pamiętasz?
UsuńNiestety tylko przez mgłę... mam już swoje lata,trzymam się tylko dzięki Pogodzie Ducha !
UsuńAle masz zdjęcia, obejrzyj i wszystko ci się przypomni.
UsuńA dziś Pogoda Ducha niezbędna, bo to za oknem, to ... szkoda gadać.
Aleja Grabowa robi wrażenie. A jeśli chodzi o format zdjęć.....miałem to kiedyś zaproponować, ale odkryłem, że po kliknięciu w jedno z nich wyświetla się w pełnym rozmiarze.
OdpowiedzUsuńDoszłam do wniosku, że jednak będą duże, bo tak się lepiej prezentują (Podejrzałam na innych blogach. A, jak wszyscy, to i babcia też.)
UsuńCo do alei, to ma jeszcze inny walor, niemożliwy do oddania na zdjęciu - przejściu przez nią towarzysz delikatny szkolny szum, bo prowadzi przy szkole.