poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Nowa stara trasa

Dosyć często maszerujemy z Bodzentyna przez Górę Miejską, a potem robimy zgrabny odwrót i lądujemy gdzieś przy szosie bodzentyńskiej. Kierowca busa to już nasz dobry znajomy – pogada, wie, gdzie wysiadamy, zniżki nie daje, ale nie można za wiele wymagać.
Tym razem znów wysadził nas na przystanku w Bodzentynie w pobliżu Miejskiej Góry, a potem zabrał z przystanku we Wzdole. Niestety, nie przeszedł z nami całej trasy – niech żałuje.

 widok na Bodzentyn od południa

a kiedyś tu była zwykła polna droga ...

Nasza piątka podpuszczona przez kolegę Edwarda znów szukała czegoś nowego na starych szlakach. I jeśli myślicie, że nam się to udało, to macie rację. 

widok na Bodzentyn z "nowej" drogi

przystojniak na śniadaniu
  
Wystarczyło tylko sprawdzić, dokąd prowadzi asfaltowa droga, z której zwykle wchodziliśmy do lasu. Daleko może ona nie idzie, ale doprowadza do przyjemnej ścieżki brzegiem lasu i dalej do niewielkiego osiedla w lesie w okolicy gajówki Rachtanka. Jest tam nawet mały staw, podobno niebrzydki, ale kolega Ed nie zaprosił nikogo na podziwianie – sam polazł szukać, znalazł i pokazał na zdjęciu.

Prawda, że pięknie prowadzę?
 
kapliczka z Chrystusem Frasobliwym przy jednym z domów 

staw, którego nie ma na mapie, ale w terenie jest 
 
Od osiedla nietrudno dotrzeć do szlaku, wiec dalszy fragment trasy znany, ale przyjemny. Zwłaszcza, że prowadzi z górki. Las jeszcze mało wiosenny, a w pewnym momencie zrobił się nieprzyjemnie kapryśny – nie dość, że pod nogami mokro, to jeszcze deszczyk siąpi. Cóż było robić – się poszło dalej, niestety, najfajniejszych widoczków typu mokradełko, rozlewiska, ślady kopytek zwierzyny wszelakiej nie sfotografowaliśmy. Może innym razem …

powalony dąb przy szlaku

grupowy zachwyt nad innym dębem

 
potoczek na szlaku


z sympatią na pomostach na Łąkach Miłości 

przeciwdeszczowy niezbędnik turysty
 
Dopiero koło południa deszcz odpuścił i można było podsuszyć parasolkę. W tym właśnie czasie dotarliśmy na skraj lasu w pobliżu Psar. Z wycieczki PTTK przed kilku laty pamiętałam opowieść o znajdującym się tu jakoby dziewiętnastowiecznym cmentarzu ofiar epidemii cholery z okolic Psar. Oczywiście śladów samego cmentarza trudno się doszukać, samo miejsce zostało upamiętnione we wrześniu 2014 roku poprzez ustawienie krzyża ze stosowną plakietką. Nie jest łatwo ten krzyż wypatrzyć z drogi, ale warto pamiętać, że jest i jakie tragiczne wydarzenia z przeszłości okolicy przypomina.

krzyż upamiętniający ofiary epidemii cholery, która dziesiątkowała mieszkańców 

Znajduje się ono na terenie Świętokrzyskiego Parku Narodowego w pobliżu bardzo ładnej drogi. Nazywana ona była tradycyjnie Drogą Modrzewiową, a jej oficjalna nazwa na mapie to Droga Babosa. I nie ma to nic wspólnego z bosymi babami, jak przypuszczaliśmy, a została nazwana na część węgierskiego leśnika Babosa lub Bobosa. 

Droga Babosa 
 
Dalej pomaszerowaliśmy w stronę Psar i wdrapaliśmy się na nasz ulubiony Lisi Ogon. Deszcz niby ustał, ale widoki na pola niespecjalnie porywające – lekko zamglone.

pola Psar

podejście do Psar Podlesia z widokiem na Górę Psarską i Miejską 

Najgorszy fragment trasy czekał nas jak zwykle na końcu wędrówki, kiedy maszerowaliśmy wśród pól w stronę Wzdołu – wiało tam okropnie! Szybkie tempo samo się narzucało, a największą naszą radością było to, że wiało nam nie w pysk, a z boku. Mała rzecz, a cieszy. 


mosteczek nad Psarką koło Huciska 
 
I tak w nie najlepszych warunkach pogodowych pokonaliśmy 18 kilometrów i szczęśliwie dotarli do przystanku na kilka minut przed odjazdem busa. 

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

I mały wiosenny prezencik od Janka – magnolie ze Skarżyska. 


3 komentarze:

  1. Fajne nowe miejsca... za mostkiem to już rzut beretem do BUSa. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas magnolie jeszcze śpią twardo...

      Usuń
    2. Magnolie się jeszcze obudzą. Ta jest wystawiona na południe, to ma łatwiej na starcie.

      Usuń