Poprzednia wędrówka
pozostawiła lekki niedosyt – taki ten Gowarczów niedoceniony był, musieliśmy to
nadrobić.
Jeśli myślicie, że
poszliśmy tą samą drogą, to nie znacie naszego Edwarda. Ten nie spocznie, aż
coś nowego wymyśli. No i wymyślił.
Tym razem
wystartowaliśmy w Pile. Ja byłam mocno zawiedziona, bo spodziewałam się, że
pomaszerujemy nowym szlakiem – piekielnym. Ale nie, prowadzi on innymi
ścieżkami, a my wędrowaliśmy trasą szlaku rowerowego. Z tego więc wynika, że
nie będzie zdjęć malowniczych błot, kałuż i trudnych przepraw – na tym szlaku
tego typu atrakcji brak. Idzie się solidną drogą, rozmawia o tym i owym i czas
jakoś mija.
jeden z dębów - pomników przyrody w Pile
Aż tu nagle się
okazuje, że minęło wiele lat od czasu, gdy nasz szef spędzał radosne wakacje w
tej okolicy. I teraz mu się zebrało na wspomnienia, a przy okazji pognał w las,
sprawdzić, co się ostało z tamtych cudownych lat. Poszliśmy za nim, bo człowiek
nigdy nie jest pewien, czy jednak nie da się wędrować w czasie i pojawiła się
lekka obawa, że nam szefostwo wraz z mapą przeniesie się w lata dzieciństwa, a
reszta grupy zaginie w naszych czasach. Na szczęście obyło się bez najgorszego,
ale dawne źródełko i podmurówki budynków kolonijnych wytropiliśmy. Szef
wzruszony, ale mógł kontynuować wędrówkę.
źródło młodości (tak naprawdę to źródło Młynkowskiej, ale pomarzyć można)
schody obecnie donikąd, a niegdyś może do stołówki kolonijnej
kapliczka wystawiona przez myśliwych (obecnie na terenie należącym do nich, a niegdyś był tu ośrodek kolonijny)
Doprowadził nas Edward do
Starej Kuźnicy, którą odwiedzaliśmy kilkakrotnie i tym razem chciał ją ominąć,
ale Stach wykonał manewr taktyczny, który szefa spacyfikował i mogliśmy jednak
obejrzeć uroczy staw i zabytkowe zabudowania kuźni. Dla mnie najpiękniejszy
jest zapach starego drewna tego budynku, mogę sobie tak stać w pobliżu i się
nim delektować, panowie podziwiali doskonałość staropolskiej techniki, a
szczególnie koło nasiębierne tego obiektu. Dwa lata temu zwiedzaliśmy kuźnię
wewnątrz (tu znajdziecie opis i kilka zdjęć), więc nie będę się powtarzać, ale warto wstąpić do sąsiadującego z nią domu i
poprosić o pokazanie wnętrza zabytku. Zajrzyjcie! A po zwiedzaniu posiedzicie
sobie nad stawem. Bardzo tu jest miło i spokojnie.
zalew na Młynkówce w Starej Kuźnicy
No i byłabym
zapomniała dodać, że tu dołączył do nas szlak piekielny. Taki spryciarz. I
nawet sobie w zgodzie pomaszerowaliśmy razem niebrzydką leśną drogą do Baczyny.
Ta miejscowość też ma swój staw, a właściwie stawik, nad którym obowiązuje
ciekawy zakaz.
staw w Baczynie
Gdybyście przypadkiem złowili w tym zbiorniku jakiegoś psa, to przynajmniej go nie kąpcie!
Od Baczyny zaczęła
się najtrudniejsza cześć trasy – odcinek asfaltowy. Mężnie go znieśliśmy, co
zostało nam wynagrodzone, bo znów mogliśmy śledzić tropy historii odkrytej dwa
tygodnie temu. Tym razem znaleźliśmy się na terenie kolejnej nieistniejącej wsi
– Józefowa. I ona padła ofiarą tworzenia poligonu Barycz w latach
pięćdziesiątych. Po tej wsi zachowały się nawet ruiny dawnych zabudowań.
miejsce upamiętnienia wsi Józefów
Za lasem, który był tą
wsią, znajduje się miejsce poświęcone pamięci mieszkańców wszystkich
wysiedlonych w tamtych czasach wsi. Jak się pokazało, było ich 9. Można ich
nazwy przeczytać na płycie pomnika obok krzyża, ale uważam, że należy je tu
powtórzyć. Były to wsie: Budki, Eugeniów, Gąsiorów, Huta, Januchta, Józefów, Ludwinów,
Wola Nosowa i Kacprów. Z drugiej tablicy dowiadujemy się, że po likwidacji
poligonu jego teren został zalesiony w latach 1960 – 75. Wyobraźcie sobie, że
zalesiono 4000 hektarów dawnych gruntów rolnych. I w ten sposób powstał las,
przez który wędrowaliśmy.
Udało nam się poznać teraz kolejny fragment
historii nieistniejących wsi. Może jeszcze kiedyś gdzieś znajdziemy ślad
którejś z nich. Kto wie?
Dodam, że miejsce
upamiętniające te wsie znajduje się na rozległym placu w pobliżu leśniczówki
Józefów.
ślad pamięci o nieistniejących wsiach
Nam zaś pozostał
ostatni odcinek drogi do Gowarczowa – ten był przyjemny dla stóp, choć nieco
wietrzny. No i sam Gowarczów. Tym razem poświęciliśmy mu godzinę na solidne
zwiedzanie.
Historia tej wsi sięga XII wieku, kiedy powstał tu gród, a w
późniejszych wiekach – osada, która była lokowana na prawach miejskich w roku
1430. Pod koniec XIX wieku Gowarczów przestał być miastem.
Tym razem
obejrzeliśmy dwa gowarczowskie kościoły. Niestety, do żadnego nie udało się
wejść, a podobno w kościele Św. Piotra i Pawła jest co podziwiać. Obejrzeliśmy
więc ciekawe rzeźby umieszczone wokół kościoła. Zajrzeliśmy też do kościoła św.
Rocha. Jest on stosunkowo nowy, bo stuleni, zbudowano go na miejscu
poprzedniego – drewnianego, który spłonął. A ten pierwszy wybudowano nam
miejscu dawnego gowarczowskiego cmentarza.
kościół św. Rocha
Obecny cmentarz znajduje
się na skraju wsi, wygląda bardzo współcześnie, ale udało nam się wytropić
kilka ciekawych nagrobków.
płyta nagrobna upamiętniająca żołnierzy AK
Zdążyliśmy jeszcze
rzucić okiem na starą, osiemnastowieczną karczmę w rynku i już nadjechał bus do
Końskich. Szkoda. Zajrzyjcie tu, znajdziecie ciekawą historię tej karczmy i
cenne zdjęcia. A w tym miejscu ciekawe legendy gowarczowskie.
osiemnastowieczna karczma w rynku
Na zakończenie
statystyka – przeszliśmy 21,4 kilometra, co po świątecznym lenistwie było nie
lada wyzwaniem, ale i tak mieliśmy czym osłodzić sobie ten trud.
Kto by się oparł takim pysznościom? My nie - nawet okruszki zjedzono (oczywiście po zrobieniu zdjęcia). Dzieło rąk żony kolegi Janka - dziękujemy.
Zdjęcia
– Edek i ja
Zakaz łowienia... psów - to dobra wiadomość.
OdpowiedzUsuńKarczma wiele widziała.
Ten zakaz wpadł mi od razu w oko, a dodatkowo na brzegu zbiornika kręcił się uroczy psiak z czerwoną bandaną na szyi. Nic tylko stróż.
UsuńZajrzyjcie do kościoła na Pasterkę , genialna oprawa muzyczna i organista godzien grać na oliwskich organach. A kościół wewnątrz też naprawdę ładny.I widoczny z daleka
OdpowiedzUsuńO, na Pasterkę w tym roku już trochę za późno, ale po takiej rekomendacji widzę, że koniecznie trzeba Gowarczów odwiedzić ponownie.
UsuńCzy jest ktoś w tych rejonach co zajmuje się wysiedleniem w latach 50 ? Chciałabym odnaleźć korzenie :)
OdpowiedzUsuńNie znam nikogo takiego. Na historię wysiedleń trafiłam przypadkowo podczas wycieczki, a poszukiwania w Internecie nie dawały prawie wcale informacji.
UsuńJest strona poświęcona historycznym ciekawostkom z okolic Końskich prowadzona bardzo rzetelnie z wykorzystaniem materiałów źródłowych, może tam znajdzie Pani informacje. Podam link https://www.konskie.org.pl/ na tej stronie jest odnośnik do Facebooka i tam będzie łatwiej o kontakt.
Pani Ewo,moja mama urodziła się we wsi Januchta
Usuń