Pogoda
nieszczególna jak ów Wieńczysław z „Niewiarygodnych przygód Marka Piegusa” (Pamiętacie?), ale
głupio tak w domu siedzieć. No to
wyruszamy na wycieczkę mało ambitną.
lubię taki czerwony akcent na zimowej drodze
Startujemy
w Suchedniowie i nawet zauważamy, że idziemy czarnym szlakiem. Prowadzi drogą prostą jak drut.
W samym
Suchedniowie zaglądamy do piaskowni – o, tu ostatnio pewnie ruch spory panuje,
bo ulice i chodniki czekają na dostawy świeżej posypki.
spora ta piaskownia
Zauważamy też starych znajomych z drewna.
fotografując ten dom myślałam, że jest opuszczony; teraz widzę, że jednak nie
drewniany strażnik na skraju wsi (już był na blogu, ale z inną twarzą)
Potem
spacer lasem. Droga przetarta, szeroka. Słońce, które początkowo nieśmiało się
przedzierało, teraz poszło sobie za chmury.
zimowe ruchy górotwórcze na polanie
geometria w przyrodzie
Na
rozstajach dróg skręcamy w kierunku Skarżyska. Tu nie jesteśmy
osamotnieni. Towarzyszy nam drobny śnieżek. Spotykamy czasem samotnych
sportowców – a to narciarz, a to biegacz, a to kolarz. Wszystko wskazuje na
zanik granicy między sportami letnimi a zimowymi.
prószy
dobre zaopatrzenie
ścieżka
Na skraju
miasta kuszą nas autobusy, którymi możemy podjechać pod dom. Ale nie dla nas
„sznur samochodów” (A tę piosenkę pamiętacie? Chyba tylko staruszkowie sobie
przypomną.).
Idziemy w
stronę Kamionki, a potem Kamiennej. Ścieżki polne, przedeptane.
Kamionka
parka na Kamiennej
Aż wreszcie
docieramy do domu. I tak zrobiliśmy sobie mały wypad niedzielny za całe 3 zet.
Kilometrów tak z 16 się pokonało.
Zdjęcia – Janek i ja
Zupełnie tanio... a było warto.
OdpowiedzUsuńWarto - każda złotówka się zwróciła. I jeszcze procentuje dobrym humorem na kilka dni.
UsuńI świetnie! Piosenkę pamiętam, Wieńczysława także (zwłaszcza w skojarzeniu z nieopanowaną potrzebą "wywnętrzania się" ;) (co w sumie można interpretować nawet na trzy sposoby - przy czym w naszym wypadku ten trzeci chyba najadekwatniejszy ;) )
OdpowiedzUsuńI tu Ania z Zielonego Wzgórza by powiedziała "Jesteśmy bratnimi duszami".
Usuńulubiona książka mojej żony, w prezencie poślubnym dostała ode mnie całą serię.
UsuńJa sobie sama całą serię kupiłam. Jakoś żaden Gilbert się nie napatoczył w księgarni.
UsuńNo i mam jeszcze jedną bratnią duszę w Twojej żonie.
Świetna wyprawa - wspaniałe widoki. Nawet na krótkie dystanse i niedaleko od domu wypady potrafią być owocujące dobrym samopoczuciem na kolejny tydzień ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy
Zimą trzeba schować ambitne plany do szuflady. A jak się mieszka w mieście otoczonym lasami ze wszystkich stron, to zawsze się jakąś przyjemną trasę zaliczy. :)
UsuńFajnie że możecie sobie tak zaplanować trasę by autobusem pojechać i wrócić, my niestety jesteśmy "skazani" na samochód... I nieraz musimy wracać tą samą trasą by dotrzeć do naszego wehikułu :)
OdpowiedzUsuńZawsze tak planujemy trasy - bardzo rzadko udaje nam się pojechać gdziekolwiek samochodem. Zwykle docieramy na miejsce busami lub pociągiem. Latem bardzo częste są przesiadki, czasem w takiej sytuacji dojazd na trasę i powrót z niej zajmują prawie tyle samo czasu, co jej przejście.
Usuń