czwartek, 19 stycznia 2017

Szadź, śnieg i ołowiane niebo

Tak można najkrócej opisać środową wycieczkę. 

 wejmutka z Śniadce 
 
Trasa prowadziła ze Starachowic do Bodzentyna leśnymi, polnymi i asfaltowymi drogami. Czasem nawet jaki szlak nam się przyplątał, ale nie zabiegaliśmy szczególnie o takie towarzystwo. Najważniejsze było, żeby ścieżka nadawała się do chodzenia i nie powodowała zapadania się po kolana w śniegu. 

leśna droga do Rzepina 
 
Wysiedliśmy z naszego ulubionego pociągu na stacji Starachowice Michałów, co trochę zmartwiło sympatycznego konduktora. Zachęcał do pozostania w cieple, ale woleliśmy mroźny spacer. 


Kamienna w Michałowie
 
Za Michałowem dzielnie wkraczamy do lasu. Idziemy przecinką, która wiosną bywała bagnista, a teraz – elegancko zamarznięta, śniegu nie za dużo – świetnie się idzie. 

na leśnej drodze
 
Na skraju lasu zaskakuje nas mnogość niebrzydkiej szadzi na gałęziach drzew i krzewów. O, gdybyż niebo nie takie ołowiane było! Odrobina promieni słonecznych ożywiłaby widoki. Ale i tak nie ma powodów do narzekań – ładnie było na naszej drodze z widokiem na skraj lasu i pola, z ginącymi we mgle wsiami.


brzegiem lasu na zachód

 w lesie szadź, na polach śnieg

podstacja energetyczna na polach Rzepina I (koledzy byli zachwyceni, bo podobno nowa; ja jej nie zauważyłam, bo przed nią śliczny płotek i strachy na wróble)


 gałązki
 
Opuszczamy drogę przy lesie i maszerujemy przez kilka wsi. 


zamglony krajobraz (na północy niebo bardziej ołowiane)
 
Pierwszą z nich są Radkowice. Niedawno byliśmy tu wiosną (tu link), a teraz wieś jakaś inna w zimowej szacie. 

zimowe Radkowice

droga do kościoła
  
Nad bezimiennym strumykiem stoi na warcie figura Jana Nepomucena, ekologiczna „pralnia” pusta czeka na wiejskie praczki  z drewnianymi kijankami w dłoniach.

radkowicka kapliczka

 stanowisko do prania chwilowo nieczynne
 
Dziewiętnastowieczny dwór Pomianowskich w czasie II wojny światowej był schronieniem partyzantów, a Wanda Pomianowska, której rodzice kupili dwór w latach 20. była łączniczką oddziałów „Ponurego” i „Nurta” z Komendą Główną AK. Pani Wanda już nie żyje, a dwór ma nowych właścicieli. Teraz drzemie w zimowej ciszy, aleja kasztanowa bez liści i niegdysiejszych kwiatów, a my brniemy w śniegu po kolana. 

zimowa wersja dworku

alejka kasztanowców

tego drzewa sfotografowanego w roku 2009 już nie ma  
 
Kościół też inny się wydaje – ciemny jakby, niedostępny. Poza tym mocno wieje w jego okolicy i dlatego przemykamy szybko, chociaż ten siedemnastowieczny kościół przeniesiony do Radkowic w roku 1962 zasługuje na dokładniejsze obejrzenie.

 kościół pw Matki Bożej Częstochowskiej 

Radkowice opuszczamy idąc stromą polną ścieżką, która prowadzi do mostku nad Świśliną. Tę rzeczkę spotykamy kilka razy. Płynie ona raz pod lodem, raz bez lodowej pokrywy. 

zejście do kładki na Świślinie

rozterka na trasie 
 
Do Świśliny wpada w tej okolicy Psarka. Próbujemy ją przejść w bród. Wymaga to trochę odwagi na kilkustopniowym mrozie. Bród w Trzciance, który chcemy pokonać, jest akurat wolny od lodu, ale tuż obok lód wydaje się dosyć gruby i podejmujemy próbę przejścia po nim na drugi brzeg. Udało się – nikt nie wpadł do wody.

wartki nurt Psarki w okolicy brodu 

lód wytrzymał
 
Kolejną wsią na naszej trasie jest Trzcianka, gdzie podziwiamy interesujące domy z ich typowymi dla tej okolicy zdobieniami. 

okienko teściowej

najładniejszy dom w Trzciance
 
W drodze do Śniadki mijamy malownicze wąwozy i pagórki w pobliżu Psarki. Przechodzimy obok interesującego pomnika przyrody – odsłonięcia geologicznego silnie zdeformowanych wapieni. Niestety, śnieg utrudnia porządne obejrzenie tej ciekawostki.

kolejny wąwóz na trasie

 odsłonięcie geologiczne po lewej stronie chwilowo zasypane śniegiem
 
Za to pomnikowy buk w Śniadce Drugiej czeka spokojnie przy wiejskiej drodze i ze spokojem przyjmuje nasze zachwyty.

jeszcze jeden zakręt dzisiaj

buk w Śniadce Drugiej (wysokość 23 metry, obwód 3,6 m)
 
Teraz to już nie pozostaje nic innego, jak pomaszerować do Bodzentyna. Czasu na zwiedzanie brak, ale to dobrze, przynajmniej nie marzniemy czekając na bus do domu.
Długość trasy wynosiła 19,8 kilometra.

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

6 komentarzy:

  1. No pięknie! Znów sporo ciekawostek. Kościół i plenery całkiem jak z "mojej bajki".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Korzystamy z dobrodziejstwa nowego pociągu, bo się obawiamy, że go mogą w każdej chwili wycofać z powodu małej ilości pasażerów, więc robimy tłum. No i przy okazji docieramy do miejsc rzadko odwiedzanych.

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. A podstacja specjalnie dla Ciebie.
      Mam nadzieję, że pamiętasz tę trasę z naszych wspólnych wycieczek.

      Usuń
  3. Domek w letniej szacie :)

    http://mojeswietokrzyskie.pl/images/szlaki/piesze/starachowice_bodzentyn/szlak_zielony_starachowice_bodzentyn_19.jpg

    OdpowiedzUsuń