Powstanie
zostało w krwawy sposób stłumione. Jego bohaterowie cierpieli prześladowania,
ukrywali się, znosili trudy katorgi. Niektórzy wrócili do domów i układali nowe
życie. Niektórzy układali to życie w nowym miejscu, czasem pod nowym nazwiskiem. Różnie
bywało.
Jedni,
jak Andrzej Kocia ze Świerczka, uratowali się ucieczką, kiedy ktoś doniósł.
Kocia musiał uciekać z domu rodzinnego. Ukrył się we młynie. I tam się żarliwie
modlił o ocalenie. Obiecał Najświętszej Panience, że za uratowanie kapliczkę na
swojej ziemi wystawi. Ocalał. Wrócił do żony i zapomniał o obietnicy. Aż tu
którejś nocy żonie się Matka Boska przyśniła. Kopała na ich polu. Kiedy ów sen
mężowi opowiedziała, wspomniał swoją obietnicę i kapliczkę wreszcie wystawił.
Chałupy Kociów już tam nie ma, a i pole zarasta lasem, ale kapliczka,
przed laty zrujnowana, teraz odnowiona stoi i ową historię przypomina.
Karol
i Konstancya Dworakowie z Wymysłowa wdzięczni za ocalenie życia w powstańczej
zawierusze wystawili piękny kamienny krzyż. Często obok niego przechodziliśmy i
zastanawiała nas data na nim – 27 czerwca 1863, wydawała się zbieżnością z
rokiem powstania, a to nie przypadek.
Powstańcy często musieli ukrywać swoją prawdziwą tożsamość. Taki los spotkał rannego żołnierza z oddziału Dionizego Czachowskiego – Kozłowskiego. Rosjanie tylko dlatego nie znaleźli go w radomskim szpitalu, że otrzymał paszport na nazwisko Jan Świderski. Prawdziwy Świderski nie miał dużego palca u prawej stopy, lekarze amputowali więc ten palec rannemu powstańcowi. I tak przeżył nasz bohater resztę życia pod cudzym nazwiskiem, założył rodzinę i w roku 1930 spoczął w rodzinnym grobowcu w Skarżysku.
Ciekawie
potoczyły się losy rodzeństwa Witwickich związanych w późniejszych latach ze
Skarżyskiem. Ich ojciec – Mikołaj był uczestnikiem powstania listopadowego.
Jan
Witwicki uczestniczył w powstaniu styczniowym, musiał w roku 1864 opuścić kraj.
Przedostał się do Francji, potem przebywał w Belgii, gdzie zdobył wykształcenie, które
pozwoliło mu w późniejszych latach rozwinąć karierę zawodową. On to właśnie
kupił i rozbudował odlewnię Kamienna w naszym mieście. Z tej odlewni pochodzi
wiele powstańczych pamiątek, jak choćby krzyże czy tablice w miejscach pamięci
powstania.
Jego siostra, Helena była kurierem powstańczym. To zapewne z uczuć patriotycznych, a może z miłości do Władysława Rawicza poznanego przed powstaniem. Wybrał on jednak za żonę siostrę Heleny. Kiedy Rawicz przyłączył się do powstania, Helena postanowiła go wspierać, zwłaszcza, że siostra spodziewała się dziecka. Rawicz wpadł w łapy Rosjan, został powieszony, a Helena po upadku powstania angażowała się w działalność społeczną, między innymi koncertowała w Japonii przeznaczając swe honoraria na rzecz Polaków - zesłańców na Syberii. Dożyła późnej starości i została pochowana w rodzinnym grobie, a jej nagrobne epitafium może być powodem do dumy z godnie przeżytego życia.
A inne kobiety w powstaniu?
Na
suchedniowskim cmentarzu pochowane są trzy wybitne, moim zdaniem, Polki,
uczestniczki powstania. Dwie z nich – Maria z Silewiczów Barańska i Antonina z
Tumulców Miernikowa – Beznicowa były pielęgniarkami
w powstańczych lazaretach. Maria pracowała w lazarecie utworzonym po spacyfikowaniu
Suchedniowa. Dożyła sędziwego wieku, zmarła w wolnej Polsce i ma zasłużony
napis na nagrobku. Wtedy już nie musiano ukrywać takiej przeszłości.
Nagrobka Antoniny szukaliśmy bardzo długo – jedynie dzięki oryginalnemu kształtowi go znalazłam, bo napis zatarł się już prawie zupełnie. Antonina walczyła w powstaniu od pierwszych dni – uczestniczyła w ataku na Bodzentyn, opatrywała rannych, po powrocie pracowała w powstańczym lazarecie we wsi Baranów znajdującym się w domu byłego carskiego oficera. Ten okazał się człowiekiem przyzwoitym i nie wydał swoich podopiecznych rosyjskiemu patrolowi w czasie pacyfikacji Suchedniowa.
Niezwykłą kobietą była również Emilia z Orłowskich Peck, zaangażowana wraz z mężem w działalność patriotyczną. Oni to przechowywali powstańczy sztandar oddziału Dawidowicza.
Męża aresztowano już w styczniu, torturowany w kieleckim wiezieniu popełnił samobójstwo, aby nie wydać nikogo.
Owdowiała Emilia została z dziećmi w trudnej sytuacji finansowej. Otworzyła więc
w 1864 roku pensję dla panienek z dobrych domów. Uczyła w niej potajemnie
języka polskiego i historii Polski. A sztandar powstańczy przekazała do
suchedniowskiego kościoła, gdzie był ukrywany, a teraz jest eksponowany w
bocznej nawie.
Niedaleko
grobu Emilii Peck znajduje się skromny żeliwny krzyż na grobie uczestnika ataku
na Bodzentyn – Pawła Woźniaka.
Szukaliśmy jeszcze skromniejszego grobu innego powstańca – Wilhelma Palisy, szlachcica z okolic Wadowic, który dostarczał powstańcom broń, zbierał pieniądze, a potem sam walczył. Trafił do niewoli po bitwie pod Częstochową, został skazany na zesłanie, ale jako poddany austriacki był odesłany z Syberii. W momencie odzyskania niepodległości mieszkał i pracował jako inżynier w Suchedniowie, gdzie zmarł w roku 1934 i został pochowany z honorami należnymi weteranowi powstania. W ostatnim roku jego skromny grób został odnowiony, umieszczono na nim jednak starą tabliczkę i Krzyż Niepodległości z Mieczami, którym odznaczono weterana w roku 1930.
Najdłużej szukaliśmy grobu Karola Zwolińskiego, który służył w żandarmerii narodowej i uczestniczył w wykonywaniu wyroków. Został skazany na katorgę w guberni irkuckiej, a po zakończeniu zesłania zamieszkał w Suchedniowie. Nagrobek ma ciekawy kształt – to zamknięta księga.
Tak, w Suchedniowie trzeba się naszukać grobów powstańców, choć prawie wszystkie mają oznaczenia specjalnymi tabliczkami. Nieduże te tabliczki i z daleka niewidoczne.
Za to w Wąchocku przy każdym z powstańczych grobów stoi maszt z polską flagą. Bez tego oznakowania zapewnie nie znaleźlibyśmy płyt na grobach dwóch wąchockich weteranów – Brunona Pohoskiego i Ignacego Jastrzębskiego. Obaj dożyli odzyskania niepodległości.
Na skarżyskim cmentarzu groby weteranów powstania nie są w żaden sposób oznakowane. Obok jednego z nich przechodziłam kilka lat i nie wiedziałam, że warto się przy nim zatrzymać. Franciszek Ziółkowski i Franciszek Wieczorkowski są pochowani w rodzinnych grobowcach. O ich udziale w powstaniu informują płyty nagrobne (ta Wieczorkowskiego jest prawie nieczytelna na pstrokatym kamieniu – wystarczy trochę wilgoci i już napis znika). Ziółkowski wałczył w oddziale Czachowskiego, był ranny w potyczce pod Iłżą. Wieczorkowski służył w oddziałach Langiewicza i Hauke-Bossaka, wałczył w wielu bitwach, był ranny, więziony i zesłany na Sybir.
Na szydłowieckim cmentarzu w rodzinnym grobie jest pochowany weteran powstania Konstanty Antecki. Co ciekawe, o jego powstańczej historii informuje nie tablica nagrobna, a napis u podstawy figury Matki Boskiej ufundowanej w roku 1947 przez wnuka powstańca – Kazimierza.
Na zakończenie tego wpisu wspomnę jeszcze o dwóch weteranach – Franciszku Starachowskim i Leonie Porzeczkowskim.
Starachowski
nigdy nie opowiadał, w jakich powstańczych potyczkach uczestniczył. Może nie
miał ochoty roztrząsać czasów minionych, których ciężar dźwigał na co dzień – w
powstaniu stracił rękę. Zmarł w roku
1919 w wieku 80 lat, jest pochowany na cmentarzu w Skarżysku Kościelnym. Kilka
lat temu Stowarzyszenie na Rzecz Odnowy Zabytków Parafii Trójcy Świętej w
Skarżysku Kościelnym za pieniądze zebrane podczas kwesty urządzanej corocznie w
dniu Wszystkich Świętych odnowiło jego nagrobek. Co ciekawe, projektantem nowego
nagrobka był ponad dziewięćdziesięcioletni wówczas wnuk powstańca – architekt,
pan Marian Starachowski.
Leon Porzeczkowski nie dożył wolnej Polski, stąd na jego nagrobku brak informacji o powstańczej przeszłości. Nie tylko walczył w powstaniu, był również zesłany na Sybir, skąd wrócił szczęśliwie i wiódł spokojny żywot w Skarżysku Kościelnym.
Tyle historycznych opowiastek na razie. Wszystkich zawodowych historyków przepraszam, że wrzucam mój skromny kamyk do ich ogródka. Mam tylko nadzieję, że nic nie przekręciłam i nie uchybiłam weteranom.
Jeśli
zajrzycie na stronę prowadzoną przez pana Kowalczyka (tu link), stwierdzicie,
jak wiele jest jeszcze miejsc związanych z powstaniem do odwiedzenia i
pokazania. Może uda mi się tam zajrzeć i znów je kiedyś opiszę.
*E.
Orzeszkowa „Gloria victis”
Zdjęcia – Edek, Janusz
i ja
Koronkowa robota... podziwiam entuzjazm i niewątpliwy patriotyzm.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńUkłony!
OdpowiedzUsuńZainspirowałeś mnie rok temu.
UsuńKiedyś wybrałem się do Świerczka zobaczyć kapliczkę, która, jak się okazało, była błędnie datowana na mapie (oznaczona jako pochodząca z XVI w.). Na miejscu zastałem właśnie tę powstańczą. Ciekawe jak wyglądała przed renowacją? Obecnie wygląda na zbyt współczesną, ale chyba nie ma co oceniać...
OdpowiedzUsuńO panu Witwickim czytałem wczoraj na stronie p. Kowalczyka. Szczególnie interesująca jest historia krzyża (a może to mogiła?) powstańczego przy odlewni.
Wczoraj też trafiłem na mapę z mogiłami powstańczymi
http://dzieje.pl/aktualnosci/interaktywna-mapa-mogil-powstancow-styczniowych-na-portalu-dziejepl
https://www.google.com/maps/d/u/0/viewer?mid=141ZePoghkBLx_QbEY2rIqxqxh8E
Na takim tle widać jak wielką pracę wykonał pan Kowalczyk. Szkoda właśnie tylko, że nie ma mapy tych wszystkich miejsc.
Nie znałem tej mapy, ale dzięki niej znalazlem (fakt ze przypadkowo) mogiłę kryjącą ciała powstańców z Tarnowa.
UsuńSmignę tam rowerem.
Nie udało mi się odszukać krzyża przy odlewni - za mało się przyłożyłam, ale w jakiś cieplejszy dzień się tam wybiorę - to ode mnie niedaleko.
UsuńKapliczka w Świerczku już była na blogu przy okazji wycieczki http://swietokrzyskiewloczegi.blogspot.com/2014/05/najlepsze-sa-wycieczki-za-dwa.html Tam jest zdjęcie pokazujące jej stan przed remontem.
Do mapy zajrzałam - dobra jest, ale opracowanie pana Kowalczyka na razie nie do pobicia, jeśli chodzi o nasze tereny - on tam prowadzi prawie za rękę do każdej mogiły. Dobrze, że strona nie odeszła razem z nim.
Nie spodziewałem się, że taka fotka istnieje, oraz że ma już swoje miejsce na blogu! Chyba faktycznie tej oryginalnej nie dało się odratować.
UsuńMam taki przykład z Czarnej Gliny, gdzie widać, co prawda, nowy dach na kapliczce (też "powstańcza"), ale ogólny wygląd nie powoduje dysonansu.
https://photos.app.goo.gl/e7pvb9XeH8snz0u92
W każdym razie wygląd to rzecz wtórna. Ważne, że zachowała się pamięć, a miejsce jest obecnie zadbane.
Tak, ta kapliczka odnowiona z większą dbałością o prawdę historyczną, nasza trochę za współczesna.
UsuńCo do archiwalnych zdjęć - podejrzewam, że nikt z nas nie wie, ile takich skarbów ma w swoim archiwum Edward. On wędruje ponad 50 lat i przy okazji fotografuje. Oczywiście, ograniczenia ilością klatek na dawnym filmie robią swoje, ale i tak sporo się tego uzbierało. I czasem coś podrzuci, jeśli pasuje do tematu. Trzeba nad nim popracować, żeby zgodził się na wpisy z jego zdjęciami sprzed lat.
Koniecznie! To swego rodzaju podróż do przeszłości:)
UsuńTo od jutra zaczynam akcję. I czekamy na rezultaty. :)
UsuńDuże piwo dla kolegi Eda!
UsuńDołączam się, a nuż się podzieli?
Usuń