To
rodzinna tradycja, o której mi opowiedział wnuk Antoniego – Witold. Najstarszy
syn otrzymywał to imię, a potem zostawał właścicielem młyna. Gdzie?
Już
ruszamy w drogę, jak dotrzemy na miejsce, opowiem więcej.
Wysiadamy
w Pawłowie. Poranne słońce przebija się przez chmury – może będzie ładny dzień.
Teraz
już każdy, kto tu bywa, wie, że to studnia w Krawarze.
Ruszamy w stronę lasu. I w stronę rzeki. To, jak powiada mapa, Szabasówka. Ta płynie z okolic Chlewisk. Ale od strony Jastrzębia też płynie Szabasówka. Która z nich jest właściwa? Tyle sprzecznych informacji znalazłam, że nie podejmuję się rozwikłać tej kwestii. Na potrzeby naszej wycieczki ustalamy – idziemy w stronę Szabasówki.
Ruszamy w stronę lasu. I w stronę rzeki. To, jak powiada mapa, Szabasówka. Ta płynie z okolic Chlewisk. Ale od strony Jastrzębia też płynie Szabasówka. Która z nich jest właściwa? Tyle sprzecznych informacji znalazłam, że nie podejmuję się rozwikłać tej kwestii. Na potrzeby naszej wycieczki ustalamy – idziemy w stronę Szabasówki.
I
wreszcie jest! Siedlisko młyńskie w Krawarze. Tu Antoni Zajączkowski miał młyn
od roku 1894 i przekazywał go kolejnemu Antoniemu. Ojciec pana Witolda,
wiceprezesa skarżyskiego oddziału PTTK, nie był najstarszym synem Antoniego,
więc młyna nie odziedziczył. Ale Witek, przedwojenne dziecko, jak sam mówi,
spędzał sporo czasu u dziadka we młynie. W ciężkim wojennym okresie młynarz,
który potajemnie nocami mełł mąkę, mógł odżywić wnuki, sporo ich więc tam bywało.
rozlewisko w okolicy dawnego młyna w Krawarze
rozlewisko w okolicy dawnego młyna w Krawarze
O
powojenny los młyna nie wypytywałam – sami widzicie, jak się sprawa ma. Jeszcze kilka lat temu widzieliśmy koło
młyńskie, a teraz i jego brak.
tak było 10 lat temu
tak było 10 lat temu
Rodzina
jest mocno związana z miejscem. Jeden z Zajączkowskich przywiózł solidny
kamień, który ustawiono na miejscu siedliska. Pan Witold zadbał o wyszlifowanie
na nim stosownego napisu ku pamięci przyszłych pokoleń. Jako przewodnik
pokazuje to miejsce skarżyskim turystom. Ja sama pierwszy raz trafiłam tu wiele
lat temu podczas prowadzonej przez niego wycieczki.
kamień przed laty
i obecnie
kamień przed laty
i obecnie
A
rodzina spotyka się w Krawarze raz w roku latem. Na zjeździe, z którego są
szczególnie dumni, było 600 osób!
Z
Krawary mamy zamiar ruszyć na północ. Trzeba tylko znaleźć mostek przez rzekę.
Obchodzimy całe rozlewisko – pozostałość po młynie. I nic. Nie przedrzemy się na
północ.
Szabasówka - tu jej nie przekroczymy
Szabasówka - tu jej nie przekroczymy
Tym
sposobem docieramy znów nad rzekę, którą łatwo przekroczyć po solidnej kładce. Trzeba
przyznać, że jest na tym odcinku naprawdę malownicza. Taka prawdziwa, nieuregulowana.
jest tu co?
chyba tak
Szabasówka w Marywilu
No i mamy spotkanie z kolejnym młynem. Może wyda się to dziwne, ale pierwszy raz tu jesteśmy. Gdyby nie informacja od parlando nawet by mi do głowy nie przyszło, że jest tam taki porządny młyn. Nie wiedzieć czemu, mapa go nie pokazuje.
chyba tak
No i mamy spotkanie z kolejnym młynem. Może wyda się to dziwne, ale pierwszy raz tu jesteśmy. Gdyby nie informacja od parlando nawet by mi do głowy nie przyszło, że jest tam taki porządny młyn. Nie wiedzieć czemu, mapa go nie pokazuje.
Szkoda
tylko, że słońce już się dawno schowało, bo ruiny tego młyna robią duże
wrażenie, a w słońcu ładniej by wyglądały.
ruiny młyna w Marywilu
ruiny młyna w Marywilu
Nigdzie nie trafiłam na informacje o jego historii. Jest tylko
tablica z informacją o spotkaniu z czasów wojny.
Z Marywilu ruszamy na północny wschód w stronę szosy. Nie lubimy włóczyć się szosami, więc zgodnie z sugestią mapy przenosimy się na ładną polną drogę na północ. Śniegu na niej niewiele, dobrze się idzie. Nawet górkę niedużą spotykamy po drodze – to wzgórze o wysokości 207 metrów. Jak na Mazowsze – sporo.
okolice Marywilu w czerni i bieli
sarenki wyskoczyły zza drzew
a my polną drogą do ...
Na
tej drodze rozstaję się na krótko z czytelnikami. Ciąg dalszy opisu wycieczki
plus mapa trasy w kolejnej relacji.
PS
Jeśli macie ochotę na wycieczkę do Krawary, zaglądajcie na stronę skarżyskiego PTTK (tu link), na pewno
traficie w jakimś miesiącu na zapowiedź takiej wyprawy i możecie się do niej
przyłączyć.
Zdjęcia – Edek, Janek,
Janusz i ja
Mam wrażenie, że tylko tutaj można zapoznać się takimi ciekawostkami jak np. ta o rodzinie Zajączkowskich.
OdpowiedzUsuńJak zwykle nie zawiodłem się też na zdjęciach, zwłaszcza tych historycznych, z kołem i kamieniem, jeszcze bez inskrypcji.
Miejsce ma swój urok i zapada w pamięć. Jaki tam spokój!
Mostka też szukałem, chyba nawet go widziałem... Tylko na mapie;)
A z Szabasówką niezłe jaja, ale chyba znalazłem wyjaśnienie
na tej mapie
https://cms-files.idcom-web.pl/sites/951/cms/szablony/23818/zdjecia/orign/powiat_szydlowiecki_50k_utm.jpg
jest oznaczona jako Szabasówka lewa, a ta płynąca w okolicy Jastrzębia to Szabasówka prawa. Później się zbiegają między wsiami Zabrowie i Ciepła.
Kiedyś przypadkowo trafiłem na relację ze spływu kajakiem rzeką Jabłonicą, która też płynie na tych terenach, więc sprawdziłem, czy czasem panowie nie wypróbowali także Szabasówki:)
http://www.wodniacy.net/viewtopic.php?f=10&t=227 (zdjęcia wygasły w pierwszym poście, ale w komentarzach inni linkują do swoich albumów). Sam się zdziwiłem jak mnie wciągnęły te relacje, jak również nieoczywisty wybór rzeki do takiego sportu:)
Młyna w Marywilu też nie miałem na mapie, więc się zdziwiłem swego czasu, jak na niego trafiłem przypadkowo. Czasami tak bywa z tymi mapami:) Na tej zalinkowanej wyżej młyn już jest.
Jeśli chodzi o ścisłość, mamy zdjęcie mostka z czasów tak zwanych dawnych. Był. Chodziliśmy po nim.
UsuńA o rodzinie Zajączkowskich wystarczy zagadnąć pana Witolda. Chętnie i barwnie opowiada.
Fajne wyjście - prawa i lewa Szabasówka. Czyli nasza z tej wycieczki - lewa.
I ona też by była przyjemna na spływ - wygląda bardzo malowniczo.
Co do Marywilu. Okazało się, że my jakieś 10 lat temu przechodziliśmy przez tę miejscowość, ale nie wiedząc o młynie poszliśmy dalej bez szukania ciekawostek. Przypuszczam, że Edward do końca nie wierzył, że ten młyn istnieje i gdyby nie brak mostka, nie zawrócilibyśmy tam.
Wyjście z odkryciami. Ladnie tam choć plasko aż się błędnik buntuje.
OdpowiedzUsuńPomysł podsunięty przez parlando. Ale gór to tam niewiele. Za to inne atrakcje. Rzeka pierwsza klasa!
UsuńMłyn mojego dziadka.
OdpowiedzUsuńMarywil, raczej się nie odmienia. Jedziemy, idziemy na Marywil.
Dziękuję za komentarz.
UsuńCo do odmiany nazwy miejscowości, to trudna sprawa - jest wzór odmiany dostępny w internecie, ale może mieszkańcy nie odmieniają. Z nikim nie rozmawialiśmy podczas wycieczki, to trudno było się dowiedzieć. Jeszcze będę badać ten problem.
Młyn w Marywilu to młyn, którego współwłaścicielem był mój pradziad Jan Czerski
UsuńDziękuję za informację - to bardzo cenny ślad przeszłości młyna. O takich ludziach trzeba pamiętać.
Usuń