piątek, 1 czerwca 2018

To jest moje, bo ja to robię i pilnuję, ale to jest wszystkich ludzi*

Tak mówił o swoich pracach ich twórca. Opowiem wam o nim.
Nazywali go "Bernasiem". Ale dumny był z imienia, które otrzymał na Chrzcie Świętym – Jan. 

portret autorstwa p. B. Głowali z Piekoszowskiego GOK

Przyszedł na świat 1 czerwca roku 1908 we wsi Jaworznia-Gniewce. Miał pięć sióstr i brata. Podobno był słabowitym dzieckiem. Do szkoły mógł chodzić tylko dwa lata, bo potem ważniejsze było wypasanie bydła. Strugać figurki z patyków – strata czasu.
Życie miał nielekkie – praca, praca i jeszcze raz praca. Gospodarował na roli, miał przez jakiś czas szklarnię, łamał kamień na swoim polu. I ciągle się borykał z biedą. Nawet domek, który wspólnie z żoną wybudowali ubożuchny podobno był, nieduży. Nie ostał się do dziś. 

Jan Bernasiewicz w swoim sadzie - ogrodzie rzeźb
 
Z przepracowania rozchorował się i w roku 1975 zdecydował oddać tę swoją ubogą ziemię w zamian za rentę rolniczą. Od tej pory mógł poświęcić się swoim ukochanym zajęciom. 

zdjęcie z książki "Ściegny"
 
Jan rzeźbił. Początkowo były to małe figurki – nie obnosił się z nimi, owijał w szmaty, upychał po kątach. Później zajął się tworzeniem większych rzeźb. Tak mówił: „Robię rzeźby większe i mniejsze. To jest do momentu. Zimą robię mniejsze. A tak wolę większe. Bo jak się robi większą, to już coś widać. Widać, że coś jest.”**
Trzynaście niewielkich (do 40 cm) rzeźb znajduje się w zbiorach Gminnego Ośrodka Kultury w Piekoszowie. Tam ich pilnują, żeby nie  zniszczały, pokazują zainteresowanym. Wystrugał je pan Jan w drewnie lipowym, topolowym i sosnowym. 

 figurki ze zbiorów Piekoszowskiego GOK

Miał szacunek dla drewna, bo „drewno jest materiał ślachetny, dziwny, nie jest już ziemią, a nie jest jeszcze ciałem. Drzewo jest wrażliwe i czyste.”  **  

niewielkie figurki mieszczą się na stole 
 
Niektóre rzeźby wyglądają na niedokończone, są ciosane bez wygładzania. To celowy efekt; tak o nim mówił Bernasiewicz: „Jo nigdy po wierzchu też nie gładzę, a jeszcze kiedy robię, to specjalnie zadziory nawet, od siekiery, bo po co gładzić. Po co? Żeby wyglądało jak rękaw gładkie, jak u mojej  marynarki?”**

 ta figurka jakby niedokończona

a o malowanych tak mówił: "Maluję, jak mam farbę. Najdzie mnie i maluję. Może bym i wszystkie malował, ale nie mam czasu. Farby nie ma i nie mam czasu."**
 
Z czasem rzeźby powstawały już nie bezimienne. Jan Bernasiewicz rzeźbił postaci ważne, historyczne. W swoich zapiskach zanotował: „Dlaczego i po co rzeźbię? Ażeby kraj, Polske – Ojczyzne naszą Umeblować, umaić, ubogacić Rzeźbami, uduchowić, wsławić Polske z narodem (…) aby upamiętnić polską historie i Kulture Obyczajów. Robie takich co się przysłużyli dla Polski. Robie dla narodu muzeum polskości.” ***
Tych rzeźb powstało kilkaset. Eksponował je w swoistym muzeum – własnym sadzie, wśród starych drzew. Nie sprzedawał prawie nic, tworzył zbiór pamiątek, które chciał pozostawić potomnym, powiadał „u mnie zaś każdego dnia i każdej godzinie można się uczyć historii Polski. Bo ja tę historię mebluję.”*   
„Meblował” ją rzeźbami przedstawiającymi królów, wodzów, żołnierzy, pisarzy, papieża – Polaka, ale byli tam również sąsiedzi i baśniowi zbójcy. Najcenniejsze eksponaty chronił prostymi zadaszeniami: „te czapki,  blachy, szmaty – od deszczu, nie dla sztuki”.**

pomnik Jana Pawła II w otoczeniu rzeźb o charakterze religijnym


Były też rzeźby z betonu i kamienia – te jednak mniej liczne. „Jak się robi z betonu? (…) Zbroję, odlewam i rzeźbię. Z kamienia nie jest łatwo. Na miejscu nie ma, a przywieźć – koszta”**. Zobaczmy i takie rzeźby. 

 „Pamiętnik Poległych Żołnierzy Polskich w walce 1939 – 1944”. 

kamienne popiersie

W Bernasiewiczowym muzeum znajdował się i pomnik, który sobie wystawił. Podobno umieścił go w pobliżu bramy. Ba, chciał być w tym muzeum – ogrodzie rzeźb pochowanym. 

pomnik Jana Bernasiewicza 

Pod koniec życia dał się jednak przekonać do zmiany tego planu. Większość rzeźb przekazał do Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni, gdzie są eksponowane w zagrodzie z Bukowskiej Woli. Część rzeźb można oglądać we wnętrzu chaty, część umieszczono pod wiatą zagrody.  

brama do zagrody

  rzeźby eksponowane pod wiatą

Herody

autoportret 
 
A w chacie spotkamy się również z kolejnymi pasjami pana Jana. Zanim je zdradzę, powiem, że jego ojciec był owczarzem. To w owych czasach było nie tylko dochodowe zajęcie, ale wiązało się i z dostępem do wiedzy tajemnej. Pan Jan tak opowiadał o owczarzach: „Byli mądrzy, dużo wiedzieli tajemnic. (…) Nie wszyscy – ale niektórzy mieli – bo w to trzeba wierzyć – do czynienia z duchami”**.
Podobno ojciec chciał przyuczyć Jana do zawodu owczarza, przekazać mu tajemnice związane z zielarstwem i czym tam jeszcze tajemnym, ale sprzeciwiła się temu stanowczo matka,  bo to grzech uczyć własne dziecko zabobonu.
Sam więc obserwował, uczył się, zbierał informacje, jak leczyć. Spisywał też historie wojenne, partyzanckie, legendy, przysłowia, opisywał własne życie. Wszystko to notował w zeszytach, swoistych kronikach. Uzbierało się tego kilkanaście tomów, które są pieczołowicie przechowywane w Muzeum Wsi Kieleckiej. Nie do wszystkich może zajrzeć przeciętny turysta – są udostępniane jedynie badaczom. Ale w chacie wspomnianej zagrody możemy obejrzeć niektóre zapiski pana Jana. Dzięki uprzejmości doktora Krzysztofa Karbownika mogę zaprezentować zdjęcia tych zapisków wykonane przez pana Mariusza Łężniaka. 


o wróżbach karcianych 

 a tu już astrologia
 
Jeszcze bardziej niesamowite wydają się kolejne notatki związane z wywoływaniem duchów. Pan Jan czasem rozmawiał z duchami, ale tylko z dobrymi, bo „złym to się sprzedasz, potem parę lat pożyjesz… Zresztą, nieraz dokuczą i – gorzej – trzeba słuchać takiego ducha.”**

o duchach

i o pogodzie
 
Z czasem rosła sława Jana Bernasiewicza. Odwiedzali go ludzie ciekawi oryginała, miłośnicy sztuki ludowej i historii, uczniowie i uczeni. Pisano o nim w prasie, nagradzano go. Jako wybitny artysta został przyjęty do Stowarzyszenia Twórców Ludowych.
I tak oto w pracy rzeźbiarza, kronikarza historii i codzienności, kustosza muzeum – ogrodu rzeźb oprowadzającego po nim licznych gości mijały dni Jana Bernasiewicza. Aż minęły.
Zmarł 24 listopada 1984 roku. Został pochowany nie w ogrodzie, a w grobie rodzinnym na cmentarzu w Piekoszowie. Skromną mogiłą opiekują się pracownicy Gminnego Ośrodka Kultury w Piekoszowie.

grób rodzinny Bernasiewiczów (po lewej rodzice, Jan z żoną po środku) 



w tym miejscu wypada powiedzieć, że żona pana Jana, Marianna, była poetką ludową, w wierszach czasem opisywała pracę męża 

Rzeźby i zapiski znajdują się  pod opieką pracowników Muzeum Wsi Kieleckiej.
A ogród? Ten pozostał. Ten sam, ale nie taki sam. Nowy właściciel ogrodził niedawno jego teren. W sadzie rosną jeszcze niektóre z drzew posadzonych przed laty przez pana Jana. 

w dawnym sadzie Jana Bernasiewicza

W centrum właściciel ustawił grupę rzeźb, które wygrzebał podczas prac w ogrodzie. Nie bardzo wie, co one przedstawiają, może ta wysoka postać to Madonna? Dostawił do nich własnoręcznie wykonaną ławę. Można na niej przysiąść i podumać o historii tego miejsca.

pomnik Jana Bernasiewicza w ogrodzie


bezimienne rzeźby
 
W Piekoszowie odbywają się plenery rzeźbiarskie. Ich uczestnicy nie zapomnieli o Bernasiewiczu. Wśród prac eksponowanych przy GOK znajdziemy znaną postać.


Jan Bernasiewicz - rzeźby przed GOK w Piekoszowie
 
I tak trwa pamięć o dziele Jana Bernasiewicza – człowieka nietuzinkowego, dążącego z pasją do wypełnienia misji życiowej, którą sam sobie wybrał i, jak się okazuje, przekazał tym, którzy teraz są strażnikami Jego pamiątek. 

Tym właśnie strażnikom:
- panu doktorowi Krzysztofowi Karbownikowi, kierownikowi Działu badań Etnograficznych Muzeum Wsi Kieleckiej, Park Etnograficzny w Tokarni,
- panu Mariuszowi Łężniakowi z  Parku Etnograficznego w Tokarni,
 - panu Krzysztofowi Szymkiewiczowi z Gminnego Ośrodka Kultury w Piekoszowie i dwóm paniom, które nas oprowadzały po miejscach związanych z Janem Bernasiewiczem
- właścicielowi sadu, gdzie Jan Bernasiewicz miał swój ogród rzeźb
serdecznie dziękuję za pomoc w gromadzeniu materiałów do tego wpisu.

Pisząc ten tekst korzystałam z informacji zawartych w dwóch źródłach: książce Zbigniewa Nosala „Ściegny” (rozdział „Ogród Jana Bernasiewicza”) i artykule Barbary Erber „Jan Bernasiewicz – twórca ogrodu rzeźb” opublikowanym w Roczniku Muzeum Narodowego w Kielcach w roku 1989 (można go znaleźć w wersji PDF w Internecie, dodatkową wartością tego artykułu są zdjęcia ogrodu rzeźb Jana Bernasiewicza wykonane za jego życia.)

Zdjęcia: Mariusz  Łężniak, Edek, Janek i ja

*cytat pochodzi z reportażu radiowego, którego zapis pojawił się w miesięczniku „Przemiany” w kwietniu 1981r, autorem reportażu był Andrzej Maćkowski
**wypowiedzi Jana Bernasiewicza cytowane w książce Z. Nosala „Ściegny”
*** zapiski Jana Bernasiewicza cytowane w pracy B. Erber „Jan Bernasiewicz – twórca ogrodu rzeźb”

6 komentarzy:

  1. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!
    Bardzo ciekawy wpis, przeczytałam z uwagą. Pewnie trzeba się dobrze rozejrzeć i zobaczyć wokół nas ludzi, jak Bernaś, tworzących z pasji, dla pamięci i ku chwale.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Nawet się nie spodziewamy, ilu podobnych do Bernasiewicza ludzi można spotkać. Pewnie różnią się talentem czy zakresem zainteresowań, ale warto do nich zajrzeć i pokazać, czym się zajmują.

      Usuń
  2. Szacun dla takiego zapaleńca. Janki tak mają. Przypomina mi się postać Jana Stacha ze Znamirowic, tego co sam most zbudował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafne porównanie. Obaj pozostawili coś swojego dla innych. Pamiętam Twój opis tamtego mostu.

      Usuń
  3. Pamiętam w 1977r byłem w jego domu wróżył mi z kart.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, bardzo ciekawe. To na pewno był niesztampowy człowiek.
      Dziękuję za podzielenie się tym wspomnieniem. Ja nie miałam okazji spotkać pana Bernasiewicza osobiście.

      Usuń