To
właściwie miała być pierwsza wycieczka pienińska, bo na trasie najładniej widać
Pieniny i okolice. Zdecydowałam jednak inaczej, bo kolegom bardzo zależało na
zdobyciu najpopularniejszych szczytów Pienin Właściwych, odłożyłam więc Pieniny
widokowe na drugi dzień.
Zosia uchwyciła kwintesencję Małych Pienin
Już
po wyjściu z lasu za Wąwozem Homole wkraczamy na rozległe pienińskie hale z widokami,
które najbardziej lubię. Idę sobie od drzewa do drzewa, między nimi wije się
malownicza ścieżka zielonego szlaku. Pod każdym z rozłożystych samotników można
chwilę odsapnąć. Chociaż jedno z drzew miało dla mnie niezłą niespodziankę…
Zobaczycie ją na zdjęciu.
w stronę Wysokiej
chwila wytchnienia
podeszłam cichutko - ani drgnął, za drzewem były jeszcze dwa; jeden lekko otworzył oko, nic się nie działo, ale pietra miałam
Poza
tym zawsze można się odwrócić i podziwiać widoki.
Szlak
zielony doprowadza do niebieskiego, którym zamierzamy dalej wędrować w kierunku
Szczawnicy. Najpierw jednak chcemy zdobyć najwyższy szczyt Pienin – Wysoką.
Jesteśmy na terenie rezerwatu Wysokie Skałki, mapa nie wskazuje, czy i gdzie
jest ścieżka na szczyt. Robi się nieprzyjemnie nerwowo.
w rezerwacie
Na
szczęście od czasu mojego ostatniego pobytu w tej okolicy zaszły zmiany –
pojawiła się znakowana ścieżka na szczyt. Ba, są nawet solidne ułatwienia dla
turystów w postaci poręczy, a na widokowych cyplach niewielkie metalowe
platformy widokowe. A widoki tu naprawdę świetne, chociaż tego dnia mocno
przymglone – idzie zmiana pogody.
niełatwa ścieżka na Wysoką
widok z podejścia w stronę Trzech Koron
Wreszcie
zdobywamy szczyt. Kręci się tu kilka osób, pieczątka potwierdzająca pobyt mocno
sfatygowana. Ale panorama pierwsza
klasa! Tylko mocno wieje.
W
tej sytuacji szybko schodzę z Wysokiej i czekam na kolegów na szlaku poniżej.
najwyższy szczyt Pienin
widoki z Wysokiej
lucerna
dzwonek jednostronny
rozchodnik
nasi na Wysokiej
turyści ze skarżyskiego oddziału PTT w latach dziewięćdziesiątych na tym samym miejscu
Maszerujemy
potem kawałek leśnym odcinkiem szlaku, aż wreszcie wychodzimy na szlak
prowadzący odkrytym grzbietem.
w stronę lasu (za plecami też mamy las)
i znów lilia złotogłów
a na świerzbnicy...
Droga szeroka, wygodna, znakowanie szlaku prawie
niewidoczne, pojawia się jedynie na skrzyżowaniach z innymi szlakami. Grupa
rozbija się na małe podgrupki, bo każdy we własnym tempie podziwia okolicę. Nie
schodzimy do schronisk ani bacówek, po prostu wędrujemy.
odrobina widoków
strażnik bacówki
Najlepsze
widoki są w okolicy Wysokiego Wierchu. Pojawia się nawet pokusa, żeby wejść na
niego, bo stamtąd, to dopiero by były widoki! Ale cały czas pamiętam o
zapowiadanych na popołudnie burzach. Trafić na taką na otwartym ternie – nic
przyjemnego. Odsuwamy pokusę i maszerujemy niestrudzenie dalej.
w stronę Wysokiego Wierchu
widok na Wysoki Wierch przed laty
czasem odpoczywamy
Z
poprzednich wycieczek pamiętam ładne widoki stąd na Tatry. Tym razem też coś
majaczy na horyzoncie, ale do idealnej
widoczności daleko.
grupa PTT w Małych Pieninach z widokiem na Tatry
Dobrze
za to widać Jarmutę z charakterystyczną wieżą telewizyjną i Palenicę, do której
się zbliżamy.
Jarmuta
Palenica
Na
Palenicy następuje rozbicie grupy, połowa uczestników schodzi w stronę wyciągu,
a potem żółtym szlakiem do Szczawnicy. Podobno jest dosyć stromo.
w stronę wyciągu na Palenicy
przedziwne stwory na polance
Druga
cześć grupy nie opuszcza niebieskiego szlaku i nim zmierza do Szczawnicy. Ten
odcinek szlaku też jest dosyć stromy i śliski. Chociaż nie wiemy wtedy jeszcze,
że następnego dnia będzie dużo gorzej.
na szlaku
Doliny Salomonowe i widok na Szczawnicę
widok na Szczawnicę przed laty
No i poza tym okazało się, że Zosia i ja zupełnie ten szlak zgubiłyśmy i
zeszłyśmy do Szczawnicy nieoznakowaną leśną drogą. Takie to niespodzianki mogą
się przytrafić w górach.
gdzieś tu się zgubiłyśmy
tak bywa, jak się szuka dzwonków i nie pilnuje oznakowania
Mimo
rozstań i przygód cała grupa szczęśliwie dotarła do kwatery. A burzy na razie
nie było.
Zdjęcia – Zosia, Edek (archiwalne),
Janek i ja
Szliśmy ale w przeciwnym kierunku... do Wysokiej a potem cofnięcie i zejście przez schronisko do BUSa. Fajne foty.
OdpowiedzUsuńJa mam zaliczone przejście w obie strony. Ponieważ zdecydowanie wolę podejście od strony Wąwozu Homole, wybrałam ten wariant. Ostatecznie - przywilej kierownictwa.
UsuńPoza tym już dwa razy podchodziłam do Wysokiej - teraz przyszło wejść na Wysoką - o, to duże przeżycie.
Malownicze tereny. Co myśmy tam z PTTKiem nałazili to nie do opisania. Zawsze baza w Jaworkach (wszędzie blisko a znacznie taniej). Pamiętam "barani szlak" gdy nasz kierownik zgubił drogę i szliśmy za stadem bo "one chyba k... mać wiedzą gdzie idą?"... Wiedziały ;)
OdpowiedzUsuńZapomniałam dać zdjęcie z naszego spotkania z takim stadkiem przed laty. Teraz owieczki widać z daleka, ale na ich tropach pasie się mnóstwo owadów. Na nas rzucały się nieustannie okropne bąki.
UsuńNiewłaściwy skład chemiczny krwi. My zawsze staraliśmy się mieć właściwe stężenie promilowe środka owadobójczego w osoczu ;)
UsuńI wszystko jasne, a tu koleżanka płatki na mleku na śniadanie wsuwa. A ja jogurcik. I potem się człowiek dziwi, że go bąki atakują...
Usuń