Poskładałam w
niedzielę kilka dróżek, widoczków, miejsc. Do tego nieoczekiwane efekty
dźwiękowe i zapachowe. Koledzy coś dorzucili i wyszło takie oto wędrowanie.
Start w Górnie. Jest
tu ładna polna droga w kierunku Cedzyny. Na razie trochę rosy i sporo aromatu
świeżo rozrzuconego obornika. Od razu robi się swojsko.
najzwyczajniejsza droga wśród pól
Widoki mamy na pola i
Pasmo Masłowskie w oddali. Nad nami przelatuje co kilka minut samolot z lotniska
w Masłowie. Oj, tak by się polatało tym samolotem, popatrzyło na okolicę z
góry…
zamglona Radostowa
gryka jak śnieg biała
Panie pilocie, dziura w samolocie! Czy też tak wołaliście w dzieciństwie?
Na razie patrzymy na
okolicę ze ścieżki. Poranna mgiełka się przeciera, robi się cieplej. Nie, żeby
zaraz gorąco. Po prostu nie zimno.
długie poranne cienie
samotna grusza
topinambur jak obietnica słonecznej pogody
Docieramy zgodnie z
planem do Cedzyny. A tam żeglarze już wstali i wyruszają na wodę. Najpierw
jedna żaglówka, potem dwie inne, aż w końcu sporo ich się zrobiło. Regaty jakieś
tu się odbywają.
zalew Cedzyna na Lubrzance
zalew Cedzyna na Lubrzance
My spacerowym krokiem
obchodzimy zalew idąc szlakiem. Kolega Ed w szoku – nigdy jeszcze tym szlakiem
nie szedł. Kiedyś trzeba. Zwłaszcza, że szlak niebrzydki, dobrze znakowany.
szlak prowadzi przez Las Wolski
szlak prowadzi przez Las Wolski
Robimy postój na
posiłek nad zalewem. Obserwujemy wodę i żaglówki.
na wodzie
i nad wodą - wrona siwa
na wodzie
i nad wodą - wrona siwa
Szlak doprowadza nas
w pobliże Mąchocic kapitulnych. Tu już Ed nie wytrzymuje – musi zejść ze
szlaku. Ciągnie nas w pola. Nawet da się iść.
ścieżka niezbyt widoczna ale za to z widokiem na Pasmo Masłowskie
ścieżka niezbyt widoczna ale za to z widokiem na Pasmo Masłowskie
Gorzej jest z
dotarciem do drogi polnej prowadzącej do Masłowa. Tu nie wybraliśmy dobrze. To,
co pozornie wyglądało na dróżkę, okazało się wąwozem przez który przepływa
okresowy strumień. Na szczęście trafiliśmy na czas jego wyschnięcia. Ale wąwóz
nie był łatwy do przejścia. Oj, nie.
w wąwozie
w wąwozie
Za to polna droga, na
którą wyszliśmy starała się zrekompensować wszelkie niedogodności. Widoki
mieliśmy rozlegle. A w dodatku na niebie pojawiły się przyjemne chmurki.
pola Masłowa z widokiem w stronę Pasma Masłowskiego
pola Masłowa z Kielcami i Pasmem Dymińskim na horyzoncie
lotnisko w Masłowie
widok z tej drogi na Domaniówkę
pola Masłowa z widokiem w stronę Pasma Masłowskiego
pola Masłowa z Kielcami i Pasmem Dymińskim na horyzoncie
lotnisko w Masłowie
widok z tej drogi na Domaniówkę
Tak dotarliśmy do Masłowa,
gdzie zaczęliśmy podejście na Domaniówkę.
Czasu było dużo, to się rozglądamy i fotografujemy widoki na okolicę.
pola na Domaniówce
pola Masłowa widziane z Domaniówki
widok na Podwiśniowkę
przed nami Masłów, Klonówka, Dąbrówka, w dali błękitnieją Łysogóry
pola na Domaniówce
pola Masłowa widziane z Domaniówki
widok na Podwiśniowkę
przed nami Masłów, Klonówka, Dąbrówka, w dali błękitnieją Łysogóry
Kolejnym elementem
naszej układanki powinien być czerwony szlak w kierunku Dąbrowy. W okolicy
hotelu Odyssey schodzimy z niego, a
potem idziemy ścieżką dydaktyczną, którą opuszczamy, żeby choć raz wdrapać się
na szczyt Białej Góry. Podoba mi się ten wariant. Szkoda, że szlaki omijają
takie przyjemne ścieżki.
hotel na zboczach Domaniówki
w stronę Białej Góry
hotel na zboczach Domaniówki
w stronę Białej Góry
Jedna z tych ścieżek
doprowadza do ulicy, a potem to już tylko czekanie na bus. Na szczęście długo
nie musimy czekać.
I po wycieczce – taka
kombinowana z różnych skrawków, bez tematu, ale w końcu jakoś się zlepiła w
całość. A przeszliśmy 17,3 kilometra.
Zdjęcia
– Edek i ja
Fajny szlak - jak widać znakowany i religijnie i tematycznie, ten biało żółty kwadracik na zdjęciu "w stronę Białej Góry".
OdpowiedzUsuńTrafna obserwacja - ten ostatni tematyczny, ale rzadko nim chodzimy. Na tym odcinku pierwszy raz, a i tak zeszliśmy z niego. Nie przywiązujemy się do znakowanych ścieżek, jak się trafiają inne.
UsuńTrafiliście na aktywności na wodzie i w powietrzu... mnie obornik też nie śmierdzi - to zapach dobrobytu.
OdpowiedzUsuńTak, to była wyjątkowo aktywna niedziela. Nawet Ed proponował tytuł tego wpisu zbliżony do Twojego komentarza.
UsuńNo i cieszyłam się, że koledzy jednak nie wpadli na pomysł, żeby tego obornika przynieść trochę do mojego ogródka. Chyba musielibyśmy do domu pieszo iść całą drogę. :)