I długi
czas wszystko wskazywało na to, że faktyczne – nic nowego. Trasę wybrałam z
gatunku moich klasyków – lekka, łatwa, przyjemna, sprawdzona w wielu
wariantach.
Start w
Starachowicach Michałowie. Oczywiście bez szlaku, co niezbyt się podobało
Jankowi, który uznał, że taka ładna droga zasługuje na szlak. No to się w końcu
jakiś przyplątał.
na drodze pozostałości zimy, a na drzewach - jesieni
Nasza droga
prowadzi wzdłuż Kamiennej.
Kamienna
A na rzece prawdziwy łabędzi raj. Ptaki pływają
pojedynczo, parami, grupkami. My zaś wysilamy nasze obiektywy, żeby coś
uchwycić do pokazania. Zagadnięty wędkarz narzeka, że po zarzuceniu przez niego
wędki łabędzie nurkują i starają się ściągnąć przynętę z haczyka – takie
zmyślne.
z lekkim obrzydzeniem omija wyrzuconą przez ludzi butelkę
kosmetyka
już nie brzydkie kaczątko
Obrócisz tak głowę?
Nad zalewem
wkraczamy na wał przeciwpowodziowy. Przyjemnie się wędruje, szkoda, że brak
słońca nie pozwala na zrobienie efektowniejszych fotek. Nic to, grunt, że nie
pada.
chłodno jest - wędrujemy więc dziarsko dla rozgrzewki
Plaża,
którą spacerowałyśmy wiosną ubiegłego roku z koleżanką (tu link), tym razem niedostępna
– prawie cała zalana wodą.
Za to droga remontowana wtedy gotowa, z eleganckimi
chodnikami, barierkami. Na szczęście jest przejście dla pieszych, które pozwala
nam na przedostanie się na czerwony szlak prowadzący do rezerwatu skalnego w
Krynkach.
niewielki staw przy ścieżce w stronę rezerwatu (widok z dwóch brzegów)
W
rezerwacie następuje kompletny zanik choćby pozorów dyscypliny wycieczkowej.
Towarzystwo się rozłazi i z zapałem fotografuje skałki. Wiem, były już na blogu
sto razy, będą i dzisiaj.
natura sama tworzy takie schodki
piaskowce triasowe
Trójka
śmiałków zagląda do wąwozu skalnego. Teoretycznie można zaryzykować przejście
nim, ale w praktyce nikt się nie pali do złamania kończyny na skutek poślizgu
na mokrych kamieniach zalęgających na jego dnie. Parę fotek i taktyczny odwrót
do grupy.
skalna ściana wąwozu
zimowy akcent
Tymczasem
koleżeństwo już eksploruje drugą grupę skałek, przyłączamy się więc do zabawy.
Ja nawet wpełzam do niedużej jaskini. Jest tak nieduża, że wyjście z niej nie
nastręcza żadnych trudności.
skałki po drugiej stronie drogi
skałka z Grotą Skrzatów
Tradycyjnie
po wyjście z lasu opuszczamy szlak, ale nie tym razem – ziemia jest porządnie
zamarznięta, brak błota, decyduję się przejść polnym odcinkiem szlaku. Jest
nieźle, jeden drobny mankament – widoki na Góry Świętokrzyskie na horyzoncie
raczej słabe przy pochmurnej pogodzie.
zdobywamy niewielkie wzniesienie
ze szczytu powinny być widoki na góry - niby sa, ale co to za widoki...
niewielki wąwóz prowadzi do wsi
W Krynkach
jesteśmy tuż przed sumą, nie ma mowy o zwiedzaniu kościoła. Ale to nic
straconego, był już kilkakrotnie oglądany i opisywany.
Janek zwraca naszą
uwagę na ładny nowy mur otaczający plac kościelny (powstawał, kiedy byłam tu
wiosną). Część ogrodzenia wydzielono jako Mur Pamięci upamiętniający
mieszkańców parafii – uczestników walk powstańczych i wojennych, ofiary
pacyfikacji wsi Gębice, Żuchowiec, Doły Biskupie. Mur powstał na setną rocznicę
odzyskania przez Polskę niepodległości.
Chrystus Frasobliwy zda się rozmyślać nad historią (nie udało mi się znaleźć informacji o autorach tablic i kapliczki)
Zaglądamy
jeszcze na krynecki cmentarz, gdzie odwiedzamy grób powstańca styczniowego –
Ludomira Wędrychowskiego i zbiorową mogiłę ofiar pacyfikacji w roku 1943.
grób powstańca
zbiorowa mogiła
I tak
nieoczekiwanie prawie na samym końcu wycieczki trafiliśmy na miejsce nowe i
warte obejrzenia.
Od kościoła
maszerujemy już raźnym krokiem na stację w Brodach Iłżeckich, gdzie trzeba było
poczekać ok. 20 minut na pociąg. Długość
trasy wyliczyliśmy na 12,8 kilometra.
Zdjęcia – Zosia, Edek, Janek i ja
Fajna wycieczka... :)
OdpowiedzUsuńOwszem. I nie wykluczam, że jeszcze ją kiedy powtórzę.
UsuńWartościowe te nowości, ale i sam szlak też świetny.
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej, okazuje się, że nawet znana trasa może turystę zaskoczyć. I dobrze.
Usuń