niedziela, 17 lutego 2019

W stronę Miłej

Na mapie okolic Stąporkowa od pewnego czasu kusił mnie nieduży błękitny kształt – zalew Miła na Czarnej Koneckiej. Nigdy się nie udawało zajrzeć w jego okolice, bo do niego trzeba się sporo przejść asfaltem.
W końcu jednak ruszyliśmy na spotkanie z Miłą. Około dwóch trzecich trasy prowadziło leśnymi drogami, czyli nieźle. 

zalew Miła
 
Jedna cześć grupy wyruszyła z Mroczkowa  w kierunku Sołtykowa. Widoki tu często oglądane, ale pierwszy raz zauważyliśmy niewielki zamarznięty podmokły teren, no to się go sfotografowało.  

rozlewisko w pobliżu czarnego szlaku   
   
Potem przekroczyliśmy Kamienną po przyzwoitym mostku i dobrą drogą leśną dotarli do drogi przecinającej tory kolejowe.    
Tu miało nastąpić połączenie mojej grupy z kolegami, którzy wystartowali z Pięt i zbadali, czy kładka przez Kamienną na czerwonym szlaku jest dostępna dla turystów. Jest. Nie zobaczymy jej jednak, bo podobno nic się nie zmieniła, a już kiedyś była na blogu (tu link).
Połączenia nie było, ponieważ koledzy zafundowali nam nieoczekiwaną atrakcję w postaci zaproszenia do spontanicznego zwiedzania rezerwatu Gagaty Sołtykowskie. Byliśmy tam dwa lata temu (tu link), wypada więc zajrzeć powtórnie.

na drodze do rezerwatu
 
Obejrzeliśmy rezerwat – niewiele się zmienił, ale ślady dinozaurów skryte pod wiatą stają się jakby mniej widoczne. A może powinniśmy nosić okulary?


 w rezerwacie

tropy dinozaurów

cóż by to była za relacja z rezerwatu bez obligatoryjnego foto na mostku 

Nowe niezwykle sprawne kierownictwo wycieczki zaproponowało atrakcyjną ścieżkę prowadząca górą rezerwatu w stronę wsi Murawki. Ze ścieżki łatwo zajrzeć na skraj wyrobiska i zobaczyć rezerwat z innej perspektywy.


Gagaty Sołtykowskie widziane z góry 
 
W Murawkach większość grupy była pierwszy raz. Cóż, wioska skromna, nieduża. Ma ładnie usytuowany krzyż pod brzozą. 

krzyż w Murawkach (był już pokazywany na blogu, ale może się nikt nie zorientuje)
 
Kilka minut później zauważyliśmy kapliczkę z roku 1854 zwieńczoną krzyżem z kogutkiem na szczycie. Taki kogutek występuje w naszych okolicach raczej rzadko, a przypomina o trzykrotnym zaparciu się Chrystusa przez św. Piotra, które miało miejsce jeszcze przed pianiem koguta.   

kapliczka - kogutek na wprost, czyli raczej do siebie niepodobny
 
Na placyku rekreacyjnym w Wólce Plebańskiej urządzamy sobie śniadanie. 

 ogórek na zdjęciu ostry, ale w smaku łagodny

 niebiańskie ciacho na deser

Potem wędrujemy przez las. Z oznak zbliżającej się wiosny w tym lesie najłatwiej zauważyć duże ilości błota.
Za lasem mamy wieś Błaszków (o ile można polegać na mojej relacji, bo dziś okazało się wreszcie, że ja nie wiem, gdzie jesteśmy i jak iść; dobrze się maskowałam do tej pory i teraz taka wsypa). Tu, albo gdzie indziej, na rozstajnych drogach sfotografowałam ten oto krzyż. I nadal nie wiem, co tu jest krzywe – krzyż, drzewo, a może horyzont.   

 krzyż na rozstajnych drogach

Docieramy najprawdopodobniej do Stąporkowa, o czym informuje gapę tabliczka z nazwą ulicy – Miła. Przy drodze zaskakuje nas potężne drzewo, to najpewniej klon, o czym nas poinformowało szefostwo.

przydrożny klon 
 
A potem to już wszyscy samodzielnie zauważyli zalew Miła. Czasu mieliśmy pod dostatkiem, a stopy wymęczone porządną porcją asfaltu po wyjściu z lasu z przyjemnością odpoczęły na piaszczystej plaży. Obeszliśmy zalew, zamarznięty jeszcze wprawdzie, ale niebrzydki. I ładnie zagospodarowany. Chociaż zaskakujące barbarzyństwo spotkało wysepkę na nim – ktoś wypalił na niej trawę!  

Czarna Konecka 

 stawidła



i parę fotek zalewu
 
Niedaleko zalewu mamy przystanek busa, ale wleczemy się do kolejnego, żeby nie czekać zbyt długo. Po drodze zauważamy dwa pomniki.

obelisk z tablicą upamiętniającą marszałka Józefa Piłsudskiego 

figura maryjna - wspomnienie zmarłego w roku 1925 Henryka Wielowieyskiego  
 
Na przystanku podliczamy długość trasy. I tu problem – mnogość przyrządów pomiarowych nie sprzyja dokładności pomiaru. W tej sytuacji podajemy średni wynik – 16,3 kilometra.

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

4 komentarze:

  1. Naprawdę piękne tereny. Co do kładki nad Kamienną, zerknęłam sobie na twój wpis pod podanym linkiem. Podobne rozważania miałam na belce na bagnach w sobotę, idzie tamtędy szlak i dziwne, że nikt nie pokusił się o zbudowanie solidniejszego przejścia, chyba że ci co malują, zakładali, że w zimie się nie chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy kładka była w złym stanie próbowałam dowiedzieć się, kto się nią zajmuje - znikąd pomocy. A jednak w końcu ktoś się zabrał do roboty. Niestety, nieznany jest los bobrów, które tam urzędowały.

      Usuń
  2. Aj jaj ten rezerwat to aż mnie ruszył.
    Ale bym tam potuptał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjemny ten rezerwat, nieduży. Akurat teraz można po nim swobodnie chodzić, bo podłoże przymarzło. Za to wiosną, tak w maju, kiedy przybędzie wody, jego dno zamieni się w uroczą sadzawkę z koncertami żab. To dopiero jest raj!

      Usuń