Na mapie
okolic Stąporkowa od pewnego czasu kusił mnie nieduży błękitny kształt – zalew
Miła na Czarnej Koneckiej. Nigdy się nie udawało zajrzeć w jego okolice, bo do niego trzeba się sporo przejść asfaltem.
W końcu
jednak ruszyliśmy na spotkanie z Miłą. Około dwóch trzecich trasy prowadziło
leśnymi drogami, czyli nieźle.
zalew Miła
Jedna cześć
grupy wyruszyła z Mroczkowa w kierunku
Sołtykowa. Widoki tu często oglądane, ale pierwszy raz zauważyliśmy niewielki
zamarznięty podmokły teren, no to się go sfotografowało.
rozlewisko w pobliżu czarnego szlaku
Potem
przekroczyliśmy Kamienną po przyzwoitym mostku i dobrą drogą leśną dotarli do
drogi przecinającej tory kolejowe.
Tu miało
nastąpić połączenie mojej grupy z kolegami, którzy wystartowali z Pięt i
zbadali, czy kładka przez Kamienną na czerwonym szlaku jest dostępna dla
turystów. Jest. Nie zobaczymy jej jednak, bo podobno nic się nie zmieniła, a już kiedyś była na blogu (tu link).
Połączenia
nie było, ponieważ koledzy zafundowali nam nieoczekiwaną atrakcję w postaci
zaproszenia do spontanicznego zwiedzania rezerwatu Gagaty Sołtykowskie. Byliśmy tam dwa lata temu (tu link), wypada więc zajrzeć powtórnie.
na drodze do rezerwatu
Obejrzeliśmy rezerwat – niewiele
się zmienił, ale ślady dinozaurów skryte pod wiatą stają się jakby mniej
widoczne. A może powinniśmy nosić okulary?
w rezerwacie
tropy dinozaurów
cóż by to była za relacja z rezerwatu bez obligatoryjnego foto na mostku
Nowe
niezwykle sprawne kierownictwo wycieczki zaproponowało atrakcyjną ścieżkę
prowadząca górą rezerwatu w stronę wsi Murawki. Ze ścieżki łatwo zajrzeć na skraj wyrobiska i zobaczyć rezerwat z innej perspektywy.
Gagaty Sołtykowskie widziane z góry
W Murawkach
większość grupy była pierwszy raz. Cóż, wioska skromna, nieduża. Ma ładnie
usytuowany krzyż pod brzozą.
krzyż w Murawkach (był już pokazywany na blogu, ale może się nikt nie zorientuje)
Kilka minut
później zauważyliśmy kapliczkę z roku 1854 zwieńczoną krzyżem z kogutkiem na
szczycie. Taki kogutek występuje w naszych okolicach raczej rzadko, a
przypomina o trzykrotnym zaparciu się Chrystusa przez św. Piotra, które miało
miejsce jeszcze przed pianiem koguta.
kapliczka - kogutek na wprost, czyli raczej do siebie niepodobny
Na placyku
rekreacyjnym w Wólce Plebańskiej urządzamy sobie śniadanie.
ogórek na zdjęciu ostry, ale w smaku łagodny
niebiańskie ciacho na deser
Potem
wędrujemy przez las. Z oznak zbliżającej się wiosny w tym lesie najłatwiej
zauważyć duże ilości błota.
Za lasem mamy wieś Błaszków (o ile można polegać na mojej relacji, bo dziś okazało się wreszcie, że ja
nie wiem, gdzie jesteśmy i jak iść; dobrze się maskowałam do tej pory i teraz taka wsypa). Tu, albo gdzie indziej, na rozstajnych drogach
sfotografowałam ten oto krzyż. I nadal nie wiem, co tu jest krzywe – krzyż,
drzewo, a może horyzont.
krzyż na rozstajnych drogach
Docieramy
najprawdopodobniej do Stąporkowa, o czym informuje gapę tabliczka z nazwą ulicy
– Miła. Przy drodze zaskakuje nas potężne drzewo, to najpewniej klon, o czym
nas poinformowało szefostwo.
przydrożny klon
A potem to
już wszyscy samodzielnie zauważyli zalew Miła. Czasu mieliśmy pod dostatkiem, a
stopy wymęczone porządną porcją asfaltu po wyjściu z lasu z przyjemnością odpoczęły
na piaszczystej plaży. Obeszliśmy zalew, zamarznięty jeszcze wprawdzie, ale
niebrzydki. I ładnie zagospodarowany. Chociaż zaskakujące barbarzyństwo
spotkało wysepkę na nim – ktoś wypalił na niej trawę!
Czarna Konecka
stawidła
i parę fotek zalewu
Niedaleko
zalewu mamy przystanek busa, ale wleczemy się do kolejnego, żeby nie czekać
zbyt długo. Po drodze zauważamy dwa pomniki.
obelisk z tablicą upamiętniającą marszałka Józefa Piłsudskiego
figura maryjna - wspomnienie zmarłego w roku 1925 Henryka Wielowieyskiego
Na
przystanku podliczamy długość trasy. I tu problem – mnogość przyrządów pomiarowych
nie sprzyja dokładności pomiaru. W tej sytuacji podajemy średni wynik – 16,3
kilometra.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Naprawdę piękne tereny. Co do kładki nad Kamienną, zerknęłam sobie na twój wpis pod podanym linkiem. Podobne rozważania miałam na belce na bagnach w sobotę, idzie tamtędy szlak i dziwne, że nikt nie pokusił się o zbudowanie solidniejszego przejścia, chyba że ci co malują, zakładali, że w zimie się nie chodzi.
OdpowiedzUsuńKiedy kładka była w złym stanie próbowałam dowiedzieć się, kto się nią zajmuje - znikąd pomocy. A jednak w końcu ktoś się zabrał do roboty. Niestety, nieznany jest los bobrów, które tam urzędowały.
UsuńAj jaj ten rezerwat to aż mnie ruszył.
OdpowiedzUsuńAle bym tam potuptał.
Przyjemny ten rezerwat, nieduży. Akurat teraz można po nim swobodnie chodzić, bo podłoże przymarzło. Za to wiosną, tak w maju, kiedy przybędzie wody, jego dno zamieni się w uroczą sadzawkę z koncertami żab. To dopiero jest raj!
Usuń