Na
niedzielę zaplanowałam kolejną krótką i nietrudną wycieczkę. I rzeczywiście
wycieczka była raczej krótka, bo jej trasa liczyła ledwie 15,2 kilometra, ale
żeby zaraz nietrudna… No i w czasie też się nieco rozciągnęła.
Startujemy
w lesie przed Michniowem. Moim celem jest dotarcie do „Leśnej Drogi Krzyżowej”,
której początek odnotowaliśmy jesienią (tu link). Nie uda nam się dostać na jej
początek, zaczynamy więc od końca.
w lesie jesiennie
coraz więcej takich leśnych dróg
Ścieżka
liczy około 600 metrów i prowadzi do miejsca, gdzie znajdowała się gajówka
zamieszkana przez gajowego Władysława Wikłę z żoną i siedmiorgiem dzieci. W
latach wojennych do gajówki często zaglądali partyzanci z oddziału majora
„Ponurego”. 12 lipca 1943 roku w pierwszym dniu pacyfikacji Michniowa żandarmi
niemieccy otoczyli gajówkę, rozstrzelali młodsze dzieci i żonę gajowego, a jego
samego ze starszymi synami odprowadzili do wsi, gdzie zostali spaleni z innymi
mężczyznami w jednej z michniowskich stodół. Gajówkę zbrodniarze spalili.
Teraz na
tym miejscu znajduje się skromny pomnik. Tu też umieszczono ostatnią stację „Leśnej
Drogi Krzyżowej” upamiętniającą rodzinę Wikłów oraz leśniczego Arendarskiego i
gajowego Malinowskiego z synem również zamordowanych podczas pacyfikacji
Michniowa.
pomnik i krzyż na miejscu śmierci rodziny Wikłów
Kiedy tak
idziemy ścieżką, wspominamy leśników, mieszkańców Michniowa oraz innych, którzy ponieśli śmierć za ojczyznę.
stacje wykonane z drewna jaworowego i lipowego
Ścieżka ma
swój początek za Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskiej. Po zakończeniu prac
budowlanych na terenie mauzoleum zapewne od jego strony będzie wygodne
podejście do niej.
wejście na ścieżkę
My zaś
wędrujemy porządną ścieżką równoległą do wsi, aby na jej końcu przejść przez
drogę i pomaszerować lasem na południowy zachód. Rzadko chadzamy tymi ścieżkami, ale z pomocą kompasu dotarliśmy na
skraj lasu i mogliśmy porównać podłoże leśne i polne. O, w polu więcej błota.
Plus widoki, czego w lesie trochę brakuje.
las na południowy zachód od Michniowa
droga w stronę Podłazia
Polna droga
szybko przechodzi w asfalt i prowadzi przez Kapkazy do podnóża Pasma
Klonowskiego. Jeszcze rzut oka na nasze ulubione pola Zaskala, Zagórza, a potem
w las.
resztki śniegu na polach Zaskala
I tu się,
proszę państwa, kończy nasza łatwa wycieczka. Zaczynamy podejście na Pasmo Klonowskie w stronę
zielonego szlaku. Bardzo się pilnujemy, żeby nie skręcić w kierunku szczytu
Bukowej, bo padniemy ze zmęczenia zanim tam dotrzemy.
na razie radośnie - jeszcze jest ścieżka
No, co tu
ukrywać – dalej ścieżki brak, ziemia pokryta skorupą starego śniegu, trochę się
zapadamy, trochę sapiemy. Gorąco jest od wysiłku. Ale mężnie trawersujemy
zbocze idąc nieugięcie w prawo. I to w prawo jest jednocześnie pod górę. Dzięki
tej technice (tu mistrzem okazuje się kolega Ed, który dzielnie sunie jako
pierwszy) docieramy do szlaku omijając trudne podejście od strony strumyka –
najniższego punktu przełęczy.
takie niby nic, ten śnieg, a spróbujcie po nim przejść
I jakie
zaskoczenie na szlaku – toż tu na ścieżce prawie nie ma śniegu! Nie do wiary,
ale sami zobaczcie.
na zielonym szlaku
Odchodzimy
ze szlaku na chwilkę, żeby spojrzeć na kamieniołom i jego okolice.
kamieniołom w Zagórzu
A potem
schodzimy w kierunku Łącznej. Najpierw lekko i radośnie, a potem ostrożnie ze
śmiercią w oczach, bo zamiast ścieżki napotykamy lśniące lodowiska. I nie
oczekujcie zdjęć z tego odcinka trasy – było zbyt niebezpiecznie, żeby komu
przeszło przez myśl robić fotki.
koniec oblodzenia
pola z Pasmem Klonowskim w tle
Cóż, na
pociąg spóźniliśmy się 10 minut, trzeba było improwizować, czyli obżerać się
ciastkami i zapijać zmęczenie herbatą z sokiem malinowym w uroczej kafejce w
Łącznej.
Wnioski –
lekko nie było, ale poradziliśmy sobie. I plecy mnie dziś nie bolą!
Zapytacie, czemu nas tak mało na tej wycieczce. Otóż, w sobotę większość grupy przemierzała trasę Dwudziestego Zimowego Marszu na 25 kilometrów organizowanego przez PTTK Końskie. Trasa prowadziła z Końskich przez Niebo, Skałki Piekło, Piłę do Rogowa. Na dowód ich wyczynu dołączam trzy zdjęcia z trasy.
w rezerwacie Piekło
gdzieś na trasie w koneckich lasach
ognisko na żółtym szlaku (nam jakoś nigdy nie przyszło do głowy, żeby w tym miejscu rozpalić ognisko, zawsze tylko suchy prowiant na zimno)
Zdjęcia – Edek i ja (niedziela) Zosia i Janek (sobota)
Ciekawa trasa... kiełbaska to coś nowego?
OdpowiedzUsuńNa naszych trasach kiełbasek nie pieczemy nad ogniem. To tradycja koneckich rajdów, ale koledzy szybko się wciągnęli.
UsuńBogata trasa i ciekawa, a taka skorupa zlodowaciałego śniegu to faktycznie przekleństwo.
OdpowiedzUsuńOwszem, nie było lekko, ale jakie wspomnienia zostały! A jak by tak człowiek przebiegł po ścieżce, to nawet by nie poczuł,że jakieś górki zdobywał. :)
Usuń