czwartek, 28 lutego 2019

Przedwiośnie nad Kamienną

Kilka lat temu dosyć często wędrowaliśmy wzdłuż Kamiennej na odcinku w okolicy Bliżyna, aż wreszcie nastąpiło przesycenie i już ponad dwa lata nie zaglądaliśmy nad naszą ulubioną rzekę.
W ostatnią środę lutego zaplanowałam improwizowaną wyprawę nad Kamienną. Wiadomo było, że zaczynamy wędrówkę w Płaczkowie, a potem pozwolimy rzece kierować nami i może uda nam się dotrzeć do Skarżyska. Na mapce dołączonej do wpisu zaznaczyłam ścieżki, którymi szliśmy. Nie ma zaznaczenia licznych odejść od nich w stronę rzeki – podchodziliśmy do niej zawsze, gdy tylko brzeg pozwalał, a czasem nawet wbrew jego zakazowi. Pogoda była wymarzona do takiej spokojnej, wręcz spacerowej wycieczki. 

Kamienna w porannej mgiełce 

W Płaczkowie narzuca nam się szlak czerwony, ale tradycyjnie go ignorujemy i na skraju wsi wchodzimy w las. Ścieżka tu wygodna, często pozwala zajrzeć nad rzekę. Ślady działalności bobrów są w tej okolicy doskonale widoczne. Jedno z rozlewisk Kamiennej, które podziwiamy z wysokiego brzegu, jest rozległe jak solidny zalew. Efektownie lśni w porannym słońcu.

rzeka na leśnym odcinku (mosteczek zapewne prowadzi w stronę wsi Górki, ale nie sprawdzaliśmy)  


spiżarnia bobrów

Kolega Ed wybiera indywidualny tok wędrowania i samotnie penetruje dziki brzeg rzeki.


Kamienna w trudno dostępnych miejscach
 
Pozostali uczestnicy wycieczki wdychają żywiczne powietrze w sosnowym lesie i docierają na początek Gilowa – to niewielka uliczka z kilkoma domami na skraju lasu. 

w promieniach słonecznych opalamy się 

Za jednym z domów decydujemy się podejść do rzeki, a właściwie ładnego zalewu na niej utworzonego dzięki spiętrzeniu wody przy dawnym młynie w Gilowie. 

rzeka spokojnie wpływa do zalewu 

powierzchnia zalewu częściowo zamarznięta

Z młyna ostała się jedynie ruina dawnej motorowi, która odbija się w wodzie. 

grunt jeszcze przymarznięty i można podejść, żeby zrobić takie zdjęcie, wiosną bez gumiaków się nie uda 
 
Dwa spiętrzenia wody robią wrażenie – no, bardzo to malownicze miejsca. Nie sposób je ominąć w pośpiechu. Zatrzymujemy się na dłuższy postój fotograficzny. Ja nawet filmuję wodę przelewającą się z hałasem. 


pierwszy przelew
 
 przelew bliżej młyna




Kamienna w Gilowie nabiera dostojeństwa

W Gilowie jest pokusa przejścia dalej lewym brzegiem Kamiennej. Zachęca do tego solidna ścieżka nad rzeką. Już raz ulegliśmy jej urokowi, więc tym razem testujemy inną ścieżkę, która powinna doprowadzić nas do Kuźniczki i kładki na niej w Henrykowie. Sprawdzamy – wszystko się zgadza.

na kładce

Kuźniczka 

W Henrykowie byliśmy kilka lat temu przy okazji poszukiwań kamieniołomu w lesie. Tym razem nie mamy ochoty na odwiedziny w nim – naszym celem jest tylko rzeka, ale mimo wszystko zauważamy drewnianych „mieszkańców”  wsi.

flirt na balkonie
 
Co dalej? Wiadomo – zalew na Kamiennej w Bliżynie. Dziś miejsce spokojne, prawie bezludne, spotykamy zaledwie jednego miłośnika ćwiczeń gimnastycznych. Sami zaś ulegamy urokowi solidnej altany, która zaprasza do zrobienia postoju z wyżerką. 


most i zalew w Bliżynie

 siłownia pod brakiem chmurki 
 
Omijamy Bliżyn od strony południowej i maszerujemy przyjemną leśną drogą do Wojtyniowa. Nie powiem – droga świetna, ale po przekroczeniu rzeki musimy się wdrapywać na jej stromy brzeg. Nic to, wdrapaliśmy się.

 Kamienna w Wojtyniowie

Potem kilka chwil wędrujemy niezwykle skomplikowanymi uliczkami Wojtyniowa, żeby wyjść na drogę prowadzącą do mostu na Kamiennej. 

 widok z mostu

Maszerujemy znów południowym brzegiem rzeki, ale oddalamy się jakby od niej, korzystamy więc z przyjemnej niby kładki nad bezimiennym dopływem Kamiennej i przybliżamy się do niej w Starym Gostkowie.
Tu tradycyjne foto z mostku i spacerek w kierunku Wołowa, gdzie zwykle fotografujemy rzekę w pobliżu remizy. No a tym razem nic z tego. We wsi zrobiono takie solidne porządki drogowe, że nie sposób dojść do rzeki, która jest oddzielona od drogi wałem ziemnym. Trudno, maszerujemy dalej. 

w Starym Gostkowie

ścieżka pod dębami w Wołowie 
 
I znów w stronę rzeki. Dawno temu w tej okolicy była urocza kładka prowadząca na osiedle Bór, ale teraz jej brak. Za to rzeka i jej brzegi z dorodnymi dębami trzymają poziom. Warto tu zajrzeć. 

 kładka w roku 2007

rozterki Stasia w 2019

ruina domu nad rzeką
okazały dąb w Wołowie

W końcu docieramy do zielonego szlaku rowerowego prowadzącego już w kierunku Skarżyska. Na tym szlaku wreszcie (!) pojawia się trochę błota. Przed laty można było odejść od szlaku i przejść brzegiem Kamiennej. Próbujemy tego manewru, ale trzeba się wycofać. Po niedawnym wyrębie w tej okolicy wala się mnóstwo gałęzi, ścieżka trudna do przejścia. Cóż, ludzie nie bobry – nie sprzątają dokładnie terenu po zakończeniu swoich prac leśnych. 


 rzeka w pobliżu szlaku rowerowego

Wracamy do szlaku, ale kusi nas przejście przez Kamienną na osiedle Bór. Rozdzielamy się i w efekcie znajdujemy trzy różne możliwości. Ja znalazłam się w grupie, która zdała się na nawigację w telefonie. O, wyprowadził nas ten telefon nieźle – trafiliśmy na rozległy bród z przerzuconą nad nim „kładką” z pni drzew. Mieliśmy sporo emocji, ale cała czwórka przeszła bezpiecznie na drugi brzeg. 

 egzamin sprawnościowy na koniec wycieczki

Janek i Andrzej znaleźli solidniejsze kładki. 

Kamienna widziana z mostku, po którym przeprawiał się na drugi brzeg Janek 

Tak czy inaczej wszyscy dotarli na osiedle Bór, z którego nietrudno dojechać do centrum (o ile Skarżysko je ma). Długość naszej trasy wyliczyłam na 16,8 kilometra. 

trasa wycieczki wykropkowana na czerwono

Zdjęcia – Edek, Janek i ja (archiwalne Jarek W.)

4 komentarze:

  1. Barwny wypad - nawet na zdjęciach czuć taką szczenięcą radość. Udziela się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze odczytałeś nastrój wycieczki. Tempo 3 kilometry na godzinę i 30 zdjęć na kilometr. :)

      Usuń