Kilka lat
temu dosyć często wędrowaliśmy wzdłuż Kamiennej na odcinku w okolicy Bliżyna,
aż wreszcie nastąpiło przesycenie i już ponad dwa lata nie zaglądaliśmy nad
naszą ulubioną rzekę.
W ostatnią
środę lutego zaplanowałam improwizowaną wyprawę nad Kamienną. Wiadomo było, że
zaczynamy wędrówkę w Płaczkowie, a potem pozwolimy rzece kierować nami i może
uda nam się dotrzeć do Skarżyska. Na mapce dołączonej do wpisu zaznaczyłam
ścieżki, którymi szliśmy. Nie ma zaznaczenia licznych odejść od nich w stronę
rzeki – podchodziliśmy do niej zawsze, gdy tylko brzeg pozwalał, a czasem nawet
wbrew jego zakazowi. Pogoda była wymarzona do takiej spokojnej, wręcz
spacerowej wycieczki.
Kamienna w porannej mgiełce
W
Płaczkowie narzuca nam się szlak czerwony, ale tradycyjnie go ignorujemy i na
skraju wsi wchodzimy w las. Ścieżka tu wygodna, często pozwala zajrzeć nad
rzekę. Ślady działalności bobrów są w tej okolicy doskonale widoczne. Jedno z
rozlewisk Kamiennej, które podziwiamy z wysokiego brzegu, jest rozległe jak
solidny zalew. Efektownie lśni w porannym słońcu.
rzeka na leśnym odcinku (mosteczek zapewne prowadzi w stronę wsi Górki, ale nie sprawdzaliśmy)
spiżarnia bobrów
Kolega Ed
wybiera indywidualny tok wędrowania i samotnie penetruje dziki brzeg rzeki.
Kamienna w trudno dostępnych miejscach
Pozostali
uczestnicy wycieczki wdychają żywiczne powietrze w sosnowym lesie i docierają
na początek Gilowa – to niewielka uliczka z kilkoma domami na skraju lasu.
w promieniach słonecznych opalamy się
Za
jednym z domów decydujemy się podejść do rzeki, a właściwie ładnego zalewu na
niej utworzonego dzięki spiętrzeniu wody przy dawnym młynie w Gilowie.
rzeka spokojnie wpływa do zalewu
Z młyna
ostała się jedynie ruina dawnej motorowi, która odbija się w wodzie.
grunt jeszcze przymarznięty i można podejść, żeby zrobić takie zdjęcie, wiosną bez gumiaków się nie uda
Dwa
spiętrzenia wody robią wrażenie – no, bardzo to malownicze miejsca. Nie sposób
je ominąć w pośpiechu. Zatrzymujemy się na dłuższy postój fotograficzny. Ja
nawet filmuję wodę przelewającą się z hałasem.
pierwszy przelew
przelew bliżej młyna
W Gilowie
jest pokusa przejścia dalej lewym brzegiem Kamiennej. Zachęca do tego solidna
ścieżka nad rzeką. Już raz ulegliśmy jej urokowi, więc tym razem testujemy inną
ścieżkę, która powinna doprowadzić nas do Kuźniczki i kładki na niej w
Henrykowie. Sprawdzamy – wszystko się zgadza.
Kuźniczka
W
Henrykowie byliśmy kilka lat temu przy okazji poszukiwań kamieniołomu w lesie. Tym razem
nie mamy ochoty na odwiedziny w nim – naszym celem jest tylko rzeka, ale mimo
wszystko zauważamy drewnianych „mieszkańców” wsi.
flirt na balkonie
Co dalej?
Wiadomo – zalew na Kamiennej w Bliżynie. Dziś miejsce spokojne, prawie
bezludne, spotykamy zaledwie jednego miłośnika ćwiczeń gimnastycznych. Sami zaś
ulegamy urokowi solidnej altany, która zaprasza do zrobienia postoju z wyżerką.
most i zalew w Bliżynie
siłownia pod brakiem chmurki
Omijamy
Bliżyn od strony południowej i maszerujemy przyjemną leśną drogą do Wojtyniowa.
Nie powiem – droga świetna, ale po przekroczeniu rzeki musimy się wdrapywać na
jej stromy brzeg. Nic to, wdrapaliśmy się.
Kamienna w Wojtyniowie
Potem kilka chwil wędrujemy
niezwykle skomplikowanymi uliczkami Wojtyniowa, żeby wyjść na drogę prowadzącą
do mostu na Kamiennej.
widok z mostu
Maszerujemy
znów południowym brzegiem rzeki, ale oddalamy się jakby od niej, korzystamy
więc z przyjemnej niby kładki nad bezimiennym dopływem Kamiennej i przybliżamy
się do niej w Starym Gostkowie.
Tu
tradycyjne foto z mostku i spacerek w kierunku Wołowa, gdzie zwykle fotografujemy
rzekę w pobliżu remizy. No a tym razem nic z tego. We wsi zrobiono takie
solidne porządki drogowe, że nie sposób dojść do rzeki, która jest oddzielona
od drogi wałem ziemnym. Trudno, maszerujemy dalej.
w Starym Gostkowie
ścieżka pod dębami w Wołowie
I znów w
stronę rzeki. Dawno temu w tej okolicy była urocza kładka prowadząca na osiedle
Bór, ale teraz jej brak. Za to rzeka i jej brzegi z dorodnymi dębami trzymają
poziom. Warto tu zajrzeć.
kładka w roku 2007
rozterki Stasia w 2019
ruina domu nad rzeką
W końcu
docieramy do zielonego szlaku rowerowego prowadzącego już w kierunku Skarżyska.
Na tym szlaku wreszcie (!) pojawia się trochę błota. Przed laty można było
odejść od szlaku i przejść brzegiem Kamiennej. Próbujemy tego manewru, ale
trzeba się wycofać. Po niedawnym wyrębie w tej okolicy wala się mnóstwo gałęzi,
ścieżka trudna do przejścia. Cóż, ludzie nie bobry – nie sprzątają dokładnie
terenu po zakończeniu swoich prac leśnych.
rzeka w pobliżu szlaku rowerowego
Wracamy do
szlaku, ale kusi nas przejście przez Kamienną na osiedle Bór. Rozdzielamy się i
w efekcie znajdujemy trzy różne możliwości. Ja znalazłam się w grupie, która
zdała się na nawigację w telefonie. O, wyprowadził nas ten telefon nieźle – trafiliśmy
na rozległy bród z przerzuconą nad nim „kładką” z pni drzew. Mieliśmy sporo
emocji, ale cała czwórka przeszła bezpiecznie na drugi brzeg.
egzamin sprawnościowy na koniec wycieczki
Janek i
Andrzej znaleźli solidniejsze kładki.
Kamienna widziana z mostku, po którym przeprawiał się na drugi brzeg Janek
Tak czy
inaczej wszyscy dotarli na osiedle Bór, z którego nietrudno dojechać do centrum
(o ile Skarżysko je ma). Długość naszej trasy wyliczyłam na 16,8
kilometra.
trasa wycieczki wykropkowana na czerwono
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
(archiwalne Jarek W.)
Piękne foty...
OdpowiedzUsuńMalownicza okolica.
UsuńBarwny wypad - nawet na zdjęciach czuć taką szczenięcą radość. Udziela się.
OdpowiedzUsuńDobrze odczytałeś nastrój wycieczki. Tempo 3 kilometry na godzinę i 30 zdjęć na kilometr. :)
Usuń