poniedziałek, 11 lutego 2019

W stronę Pasma Klonowskiego

Na niedzielę zaplanowałam kolejną krótką i nietrudną wycieczkę. I rzeczywiście wycieczka była raczej krótka, bo jej trasa liczyła ledwie 15,2 kilometra, ale żeby zaraz nietrudna… No i w czasie też się nieco rozciągnęła.
Startujemy w lesie przed Michniowem. Moim celem jest dotarcie do „Leśnej Drogi Krzyżowej”, której początek odnotowaliśmy jesienią (tu link). Nie uda nam się dostać na jej początek, zaczynamy więc od końca. 

w lesie jesiennie

coraz więcej takich leśnych dróg

Ścieżka liczy około 600 metrów i prowadzi do miejsca, gdzie znajdowała się gajówka zamieszkana przez gajowego Władysława Wikłę z żoną i siedmiorgiem dzieci. W latach wojennych do gajówki często zaglądali partyzanci z oddziału majora „Ponurego”. 12 lipca 1943 roku w pierwszym dniu pacyfikacji Michniowa żandarmi niemieccy otoczyli gajówkę, rozstrzelali młodsze dzieci i żonę gajowego, a jego samego ze starszymi synami odprowadzili do wsi, gdzie zostali spaleni z innymi mężczyznami w jednej z michniowskich stodół. Gajówkę zbrodniarze spalili.
Teraz na tym miejscu znajduje się skromny pomnik. Tu też umieszczono ostatnią stację „Leśnej Drogi Krzyżowej” upamiętniającą rodzinę Wikłów oraz leśniczego Arendarskiego i gajowego Malinowskiego z synem również zamordowanych podczas pacyfikacji Michniowa. 

pomnik i krzyż na miejscu śmierci rodziny Wikłów

  
Kiedy tak idziemy ścieżką, wspominamy leśników, mieszkańców Michniowa oraz innych, którzy ponieśli śmierć za ojczyznę. 


stacje wykonane z drewna jaworowego i lipowego
 
Ścieżka ma swój początek za Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskiej. Po zakończeniu prac budowlanych na terenie mauzoleum zapewne od jego strony będzie wygodne podejście do niej.

wejście na ścieżkę


mauzoleum w Michniowie
 
My zaś wędrujemy porządną ścieżką równoległą do wsi, aby na jej końcu przejść przez drogę i pomaszerować lasem na południowy zachód. Rzadko chadzamy tymi  ścieżkami, ale z pomocą kompasu dotarliśmy na skraj lasu i mogliśmy porównać podłoże leśne i polne. O, w polu więcej błota. Plus widoki, czego w lesie trochę brakuje.

las na południowy zachód od Michniowa

 droga w stronę Podłazia

 droga w stronę słońca

 pola w okolicy Podłazia
 
Polna droga szybko przechodzi w asfalt i prowadzi przez Kapkazy do podnóża Pasma Klonowskiego. Jeszcze rzut oka na nasze ulubione pola Zaskala, Zagórza, a potem w las.

 resztki śniegu na polach Zaskala 

inny fragment tych pól

zamglony widok na góry Miejską i Psarską

I tu się, proszę państwa, kończy nasza łatwa wycieczka. Zaczynamy podejście na Pasmo Klonowskie w stronę zielonego szlaku. Bardzo się pilnujemy, żeby nie skręcić w kierunku szczytu Bukowej, bo padniemy ze zmęczenia zanim tam dotrzemy. 

 na razie radośnie - jeszcze jest ścieżka

No, co tu ukrywać – dalej ścieżki brak, ziemia pokryta skorupą starego śniegu, trochę się zapadamy, trochę sapiemy. Gorąco jest od wysiłku. Ale mężnie trawersujemy zbocze idąc nieugięcie w prawo. I to w prawo jest jednocześnie pod górę. Dzięki tej technice (tu mistrzem okazuje się kolega Ed, który dzielnie sunie jako pierwszy) docieramy do szlaku omijając trudne podejście od strony strumyka – najniższego punktu przełęczy. 

takie niby nic, ten śnieg, a spróbujcie po nim przejść

podchodzę, ale co to za podchodzenie...
 
I jakie zaskoczenie na szlaku – toż tu na ścieżce prawie nie ma śniegu! Nie do wiary, ale sami zobaczcie.

na zielonym szlaku
 
Odchodzimy ze szlaku na chwilkę, żeby spojrzeć na kamieniołom i jego okolice.

kamieniołom w Zagórzu 
 
A potem schodzimy w kierunku Łącznej. Najpierw lekko i radośnie, a potem ostrożnie ze śmiercią w oczach, bo zamiast ścieżki napotykamy lśniące lodowiska. I nie oczekujcie zdjęć z tego odcinka trasy – było zbyt niebezpiecznie, żeby komu przeszło przez myśl robić fotki. 

 koniec oblodzenia 

Za lasem wreszcie przestrzeń – widoki na okolice i asfaltowa szosa. 

pola z Pasmem Klonowskim w tle
 
Cóż, na pociąg spóźniliśmy się 10 minut, trzeba było improwizować, czyli obżerać się ciastkami i zapijać zmęczenie herbatą z sokiem malinowym w uroczej kafejce w Łącznej.
Wnioski – lekko nie było, ale poradziliśmy sobie. I plecy mnie dziś nie bolą!

Zapytacie, czemu nas tak mało na tej wycieczce. Otóż, w sobotę większość grupy przemierzała trasę Dwudziestego Zimowego Marszu na 25 kilometrów organizowanego przez PTTK Końskie. Trasa prowadziła z Końskich przez Niebo, Skałki Piekło, Piłę do Rogowa. Na dowód ich wyczynu dołączam trzy zdjęcia z trasy.

w rezerwacie Piekło

 gdzieś na trasie w koneckich lasach

ognisko na żółtym szlaku (nam jakoś nigdy nie przyszło do głowy, żeby w tym miejscu rozpalić ognisko, zawsze tylko suchy prowiant na zimno)


Zdjęcia – Edek i ja (niedziela) Zosia i Janek (sobota)

4 komentarze:

  1. Ciekawa trasa... kiełbaska to coś nowego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na naszych trasach kiełbasek nie pieczemy nad ogniem. To tradycja koneckich rajdów, ale koledzy szybko się wciągnęli.

      Usuń
  2. Bogata trasa i ciekawa, a taka skorupa zlodowaciałego śniegu to faktycznie przekleństwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, nie było lekko, ale jakie wspomnienia zostały! A jak by tak człowiek przebiegł po ścieżce, to nawet by nie poczuł,że jakieś górki zdobywał. :)

      Usuń