Znów. I
jeszcze raz w okolicach Bliżyna. Pomysł trasy podsunęła Ela, a potem się go
ubrało w konkrety. Przeczytajcie i zobaczcie, jak było.
"O wonny, święty, wielki las!*
Rano
jeszcze pochmurno, wiatr słaby. Wyruszamy na wędrówkę w Kopciach. Ostatnio
byliśmy tu jesienią 2017 (tu link). Jakieś zmiany? Owszem.
Przede
wszystkim łatwiej przejść przez strumyk przecinający drogę.
Pomnikowy
Dąb na Stawidłach może trochę urósł, ale ludzkie oko nie jest w stanie tej
różnicy zauważyć. A my nadal nie potrafimy się doliczyć, ile dębów jest w sąsiedztwie.
pomnik przyrody włada niepodzielnie lasem
omszały dąb na polanie żyje w symbiozie z maleńkimi kapliczkami
Tablice
informacyjne przy miejscu wypoczynku nadal puste. A przecież mogłyby
poinformować turystów o znajdującej się nieco dalej w lesie nad strumieniem
mogile Hubalczyków schwytanych i zakłutych bagnetami przez Niemców 27 marca
1940 roku.
Odwiedziliśmy tę mogiłę trzy lata temu (tu link). Teraz jest zadbana
– członkowie Polskiego Korpusu Drużyn Strzeleckich w sierpniu ubiegłego roku oczyścili mogiłę i
ustawili na niej nowy – żeliwny krzyż. Umieścili też na jej ogrodzeniu niewielką,
ale czytelną tabliczkę z datą śmierci żołnierzy.
chwila zadumy nad mogiłą
Po krótkim
postoju przy mogile wędrujemy dalej czerwonym szlakiem w kierunku leśniczówki i
rezerwatu Świnia Góra. Słońce właśnie zaczyna się przebijać przez chmury i cała
wyprawa nabiera radosnego charakteru.
na szlaku
i na pniaku
droga w pobliżu leśniczówki
Zatrzymujemy się przy granicy rezerwatu i
delikatnie „zapuszczamy żurawia” na jego teren. Las rządzi się tam swoimi
prawami. Drzewa, jak w teatralnej sztuce, umierają stojąc. A obumarłe staja się
pożywieniem nowych pokoleń.
w rezerwacie
I znów
czerwony szlak. Tym razem droga leśna solidna do bólu stóp, ale nie decydujemy
się przejść na zielony, który zniechęca dużą ilością błota.
Czerwony też nie
zawsze atrakcyjny. W miejscu, gdzie opuszcza solidną drogę, jest tak
rozjeżdżony przez sprzęt leśny, że postanawiamy zmienić plany i przejść
utwardzoną drogą do Bliżyna.
przy drodze
A tu kusi nas tabliczka kierująca do pomnika batalionu „Nurta”. Wszystkim, oprócz
Edwarda wydaje się, że jeszcze przy nim nie byli. Wchodzimy więc na ścieżkę zgodnie
z drogowskazem. Całkiem to interesująca wędrówka. Jedna strzałka kieruje do
drugiej, potem trzecia i problem – rozstaje dróg bez strzałek. I tu nasz Stach
wpada na genialny w swej prostocie pomysł – wybiera ścieżkę, przy której na
drzewach wiszą niewielkie paski biało-czerwonej taśmy. To faktycznie
oznakowanie dojścia do pomnika ustawionego w miejscu, gdzie 12 listopada 1944
r. zakończył swój szlak bojowy I Batalion 2 Pułku Legionów Armii Krajowej
dowodzony przez majora „Nurta” Eugeniusza Gedymina Kaszyńskiego**.
leśna droga w kierunku pomnika
pomnik batalionu "Nurta" skryty wśród drzew
Możemy
teraz spokojnie wrócić do drogi, ale wolimy jednak zostać na leśnych ścieżkach
i wędrujemy dalej czerwonym szlakiem. W ten sposób idziemy obrzeżem rezerwatu
Dalejów z jego pięknym drzewostanem.
na szlaku
Po dojściu
do połączenia z czarnym szlakiem zaglądamy do naszych stałych miejsc –
sprawdzamy poziom wody w źródełku i odwiedzamy mogiłę najmłodszego dowódcy
zgrupowania „Ponurego” – podporucznika Władysława Wasilewskiego pseudonim
„Oset”.
źródełko całe zasypane liśćmi
mogiła "Oseta" Wasilewskiego
I znów
przed nami leśne ścieżki. Tak nam się wydaje. Rzeczywistość jest zaskakująco
nieprzyjemna. Dużą cześć trasy czerwonego szlaku na odcinku prowadzącym do
połączenia z zielonym wykarczowano. Teren wygląda makabrycznie, jakby
gigantyczna kosiarka skosiła wszystkie drzewa i krzewy na szerokości kilu metrów.
Idzie się trudno, brak ścieżki, że nie wspomnę o znakowaniu szlaku.
miejsce wyrębu na szlaku
przy szlaku
Poza
terenem wyrębu trafiamy na drogę dla amfibii. Omijamy bokiem największe
rozlewiska i wreszcie trafiamy na suchy i bardzo przyjemny dla stóp szlak
zielony.
nadal na szlaku czerwonym
wkrótce koniec problemów
Gdzie
teraz jesteśmy? W Piekle Dalejowskim. To pomnik przyrody nieożywionej - grupa skałek (nietrudno się domyślić, że to piaskowce dolnotriasowe). Dawno tu już nie byliśmy, włazimy więc
radośnie między skałki. Przeciskamy się przez szczeliny, podziwiamy wąwozy
skalne i roślinność.
wkraczamy do Piekła Dalejowskiego
skałki
Rajska Brama
droga do raju nie dla każdego
A potem nie
pozostaje nam już nic innego jak przez Wojtyniów dotrzeć do szosy, skąd do domu
zabierze nas bus.
na zielonym szlaku
Kamienna przecina szlak w Wojtyniowie
Przyrządy
pomiarowe wskazały, że przeszliśmy 16,6 kilometra.
* K. Przerwa-Tetmajer "Ciemny, pachnący las"
** napis z
tablicy pomnika
Zdjęcia – Zosia, Edek, Janek i ja
Piękna trasa... Ed zmieści się w każdą dziurę.
OdpowiedzUsuńZmieścić się to najmniejszy problem: wyleźć - to jest coś. :)
UsuńBogato tak że i na trzy wypady by atrakcji starczyło.
OdpowiedzUsuńMasz rację - Piekło Dalejowskie uważam za słabo zwiedzone, trzeba powtórzyć.
Usuń