Nie
wierzycie? Porównajcie ten opis trasy z dawnym (tu link). W grudniu 2013
r. testowaliśmy przebieg ścieżki dydaktycznej z Karczówki do kamieniołomu
Grabina.
Wtedy już
na starcie mieliśmy wkurzająco długi i nieprzyjemny marsz po ulicach Kielc. Teraz
zasiedliśmy w autobusie, który podobno miał nas zawieść w pobliże Karczówki. I
zawiózł, a potem jeszcze wiózł nas i wiózł przez osiedle aż dostarczył nas za
Karczówkę. Trochę nas to zdziwiło, nie powiem. Wzgórze Karczówki widzieliśmy
nawet z bliska, ale nie było sensu się tam wdrapywać, skoro zgodnie z planem
mieliśmy właśnie w tej okolicy z niego zejść.
Doczłapaliśmy
do pamiętanej z dawnej wyprawy kapliczki ustawionej na miejscu, gdzie Hilary Mala
wydobył słynne trzy bryły galeny ołowianej i weszliśmy na zaplanowaną ścieżkę.
kapliczka gwarków
Spodziewałam
się, że znakowanie ścieżki będzie słabe albo żadne. Minęło przecież ponad 5
lat. I tu się zdziwiłam – znakowanie świetne. Mało tego – tablice informacyjne
zniszczone przed laty teraz świeże i eleganckie. Brawo!
treść do zapamiętania, bo potem Andrzej odpytywał
Wdrapujemy
się na Dalnię, gdzie przed wiekami gwarkowie poszukiwali kruszców, a w 19. i
20. wieku wydobywano wapienie. Podobno można tu znaleźć liczne skamieniałości. Nie
znaleźliśmy, ale bo też i nikt nie szukał, brak nam żyłki geologicznej.
pąki kasztanowca
kwitnąca tarnina
jedna ze skał
Tablica
informacyjna zachwalała widoki z Dalni. Takie są.
widok na nowe osiedle Kielc
i w stronę klasztoru na Karczówce
Po zejściu
z Dalni wdrapujemy się na Grabinę. Tu – na Grabinie Małej spotykamy pole
górnicze w postaci licznych zarośniętych trawą szybów (dla laika to po prostu
liczne doły). Obejrzeliśmy, ale fotogeniczne to one raczej nie są.
Najtrudniej
było sfotografować najgłębszy szyb kopalni Barbara. Na pewno nie zobaczymy owej
głębi 118 metrów, szyb zarasta. Po prostu jest. Obok niego pozostałości uzbrojenia
terenu i odpadów poeksploatacyjnych.
szyb Barbara
widok z Grabiny
Kolejny
przystanek – kamieniołom Grabina. Tablica informuje tym razem o występujących
tu wapieniach dewońskich, pstrym piaskowcu triasowym i zlepieńcach permu. Sporo
tego. A i teren wyrobiska rozległy, to jest gdzie wypić herbatę i zjeść coś
słodkiego.
ściana kamieniołomu Grabina
coś na ząb
Stromą
ścieżką wychodzimy z kamieniołomu, mamy widoki na okolicę,
zwałowisko malowniczych odpadów poeksploatacyjnych i roślinność naskalną. Warto tu wleźć.
ścieżka z gatunku "łatwiej podchodzić niż schodzić"
coś się jednak rodzi na kamieniu
Kolejnym
punktem naszego zmienionego wspomnieniowego programu jest Brusznia. Wiadomo –
szlak czerwony, szaleństwo przylaszczek.
kępa przylaszczek
indywidualistka
A na
szczycie krzyż ustawiony na miejscu spotkania powstańców styczniowych, którzy
stąd planowali atak na Kielce. Od razu widać różnice – krzyż nowy, metalowy.
Parę lat temu był postarzały, drewniany. A i korona cierniowa wokół podstawy
zmieniona na metalową. Jedynie tablice pamiątkowe te same i takie same.
widoczny z daleka krzyż na Bruszni
zaczytani
dla porównania krzyż w roku 2013
Nie zmienił
się za to krzyż u podnóża Bruszni na miejscu bratobójczego pojedynku, do którego
Rosjanie zmusili dwóch powstańców styczniowych. Podobno dawniej była tu
drewniana kapliczka, krzyż ustawiono w roku 1916.
kamienny krzyż
W
Białogonie niedaleko nowego kościoła schodzimy ze szlaku i kierujemy się w
stronę rezerwatu Biesak Białogon.
trzy dwójki - dwaj przyjaciele, dwa dęby i dwie wieże
Wiosna w
rezerwie zupełnie śpi, słonce się schowało, liście nierozwinięte, kwiatów brak.
Ale miejsce nad jeziorkiem przyjemne na odpoczynek.
lustrzane odbicie w rezerwacie
skalna ściana
piknik
Pora podjąć
decyzję o dalszym przebiegu trasy. Tym razem wybieramy inne zakończenie niż
kilka lat temu i postanawiamy wejść na Kamienną, z niej dostać się do
niebieskiego szlaku i nim przejść przez Biesak do Słowika.
Mamy więc
dwa podejścia. Pierwsze - na Kamienną - na początku prawie pionowo, potem relaks, dopiero pod
szczytem więcej wysiłku.
geotropizm hub
kępa różowych przylaszczek w pobliżu szczytu Kamiennej
jeszcze kilka kroków i będzie lżej
Podejście na Biesak bardziej daje w kość. Trwa dłużej i trzeba popracować. Ale przy ścieżce tyle
uroczych wiosennych roślinek, że człowiek zapomina o wysiłku i tylko się cieszy
kolorami.
posłonek wielolistny
zawilec żółty
groszek wiosenny
Zejście
zmusza do ostrożności, bo czasem jest stromo, ale przy odrobinie skupienia nie
sprawia problemów.
spotkanie z tym bukiem oznacza bliski koniec wycieczki
Na stacyjce
w Słowiku spędziliśmy ok. 10 minut, traska króciutka – 12,8 km, ale
wystarczająca.
PS. Pogoda była o wiele lepsza niż w 2013 na tej trasie. 😃
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Piękna wycieczka w poszukiwaniu kwitnącej wiosny...
OdpowiedzUsuńNawet nie musieliśmy specjalnie szukać - sama się ta wiosna pchała w obiektyw. Aż żal było czasem odmówić i coś ominąć.
UsuńJa to nawet z pracy do domu i odwrotnie mam problemy by dwa razy taką samą trasę zaliczyć ;)
OdpowiedzUsuńRajd świetny, malowniczy, masa ciekawostek.
Ps. Doceniam "geotropizm" ;)
Nic dwa razy się nie zdarza... I dlatego można wędrować po starych ścieżkach jak po nowych. A jak jeszcze skleroza do tego dojdzie to będzie co krok nowość.;)
UsuńPS lubimy ładne słówka.