środa, 17 kwietnia 2019

Nie da się dwa razy przejść dokładnie tej samej trasy

Nie wierzycie? Porównajcie ten opis trasy z dawnym (tu link). W grudniu 2013 r. testowaliśmy przebieg ścieżki dydaktycznej z Karczówki do kamieniołomu Grabina.
Wtedy już na starcie mieliśmy wkurzająco długi i nieprzyjemny marsz po ulicach Kielc. Teraz zasiedliśmy w autobusie, który podobno miał nas zawieść w pobliże Karczówki. I zawiózł, a potem jeszcze wiózł nas i wiózł przez osiedle aż dostarczył nas za Karczówkę. Trochę nas to zdziwiło, nie powiem. Wzgórze Karczówki widzieliśmy nawet z bliska, ale nie było sensu się tam wdrapywać, skoro zgodnie z planem mieliśmy właśnie w tej okolicy z niego zejść.
Doczłapaliśmy do pamiętanej z dawnej wyprawy kapliczki ustawionej na miejscu, gdzie Hilary Mala wydobył słynne trzy bryły galeny ołowianej i weszliśmy na zaplanowaną ścieżkę. 

kapliczka gwarków

Spodziewałam się, że znakowanie ścieżki będzie słabe albo żadne. Minęło przecież ponad 5 lat. I tu się zdziwiłam – znakowanie świetne. Mało tego – tablice informacyjne zniszczone przed laty teraz świeże i eleganckie. Brawo!

 treść do zapamiętania, bo potem Andrzej odpytywał 

Wdrapujemy się na Dalnię, gdzie przed wiekami gwarkowie poszukiwali kruszców, a w 19. i 20. wieku wydobywano wapienie. Podobno można tu znaleźć liczne skamieniałości. Nie znaleźliśmy, ale bo też i nikt nie szukał, brak nam żyłki geologicznej.

pąki kasztanowca

kwitnąca tarnina

jedna ze skał
 
Tablica informacyjna zachwalała widoki z Dalni. Takie są.

widok na nowe osiedle Kielc

 i w stronę klasztoru na Karczówce 
 
Po zejściu z Dalni wdrapujemy się na Grabinę. Tu – na Grabinie Małej spotykamy pole górnicze w postaci licznych zarośniętych trawą szybów (dla laika to po prostu liczne doły). Obejrzeliśmy, ale fotogeniczne to one raczej nie są.
Najtrudniej było sfotografować najgłębszy szyb kopalni Barbara. Na pewno nie zobaczymy owej głębi 118 metrów, szyb zarasta. Po prostu jest. Obok niego pozostałości uzbrojenia terenu i odpadów poeksploatacyjnych.

 szyb Barbara

widok z Grabiny

Kolejny przystanek – kamieniołom Grabina. Tablica informuje tym razem o występujących tu wapieniach dewońskich, pstrym piaskowcu triasowym i zlepieńcach permu. Sporo tego. A i teren wyrobiska rozległy, to jest gdzie wypić herbatę i zjeść coś słodkiego.

 ściana kamieniołomu Grabina

coś na ząb 

Stromą ścieżką wychodzimy z kamieniołomu, mamy widoki na okolicę, zwałowisko malowniczych odpadów poeksploatacyjnych i roślinność naskalną.  Warto tu wleźć.

ścieżka z gatunku "łatwiej podchodzić niż schodzić"  


coś się jednak rodzi na kamieniu 
 
Kolejnym punktem naszego zmienionego wspomnieniowego programu jest Brusznia. Wiadomo – szlak czerwony, szaleństwo przylaszczek. 

 kępa przylaszczek 

indywidualistka

A na szczycie krzyż ustawiony na miejscu spotkania powstańców styczniowych, którzy stąd planowali atak na Kielce. Od razu widać różnice – krzyż nowy, metalowy. Parę lat temu był postarzały, drewniany. A i korona cierniowa wokół podstawy zmieniona na metalową. Jedynie tablice pamiątkowe te same i takie same.

widoczny z daleka krzyż na Bruszni 

zaczytani

dla porównania krzyż w roku 2013
 
Nie zmienił się za to krzyż u podnóża Bruszni na miejscu bratobójczego pojedynku, do którego Rosjanie zmusili dwóch powstańców styczniowych. Podobno dawniej była tu drewniana kapliczka, krzyż ustawiono w roku 1916.

 kamienny krzyż

W Białogonie niedaleko nowego kościoła schodzimy ze szlaku i kierujemy się w stronę rezerwatu Biesak Białogon.

trzy dwójki - dwaj przyjaciele, dwa dęby i dwie wieże
 
Wiosna w rezerwie zupełnie śpi, słonce się schowało, liście nierozwinięte, kwiatów brak. Ale miejsce nad jeziorkiem przyjemne na odpoczynek.

 lustrzane odbicie w rezerwacie

skalna ściana

piknik

Pora podjąć decyzję o dalszym przebiegu trasy. Tym razem wybieramy inne zakończenie niż kilka lat temu i postanawiamy wejść na Kamienną, z niej dostać się do niebieskiego szlaku i nim przejść przez Biesak do Słowika.
Mamy więc dwa podejścia. Pierwsze - na Kamienną - na początku prawie pionowo, potem relaks, dopiero pod szczytem więcej wysiłku.

geotropizm hub

 kępa różowych przylaszczek w pobliżu szczytu Kamiennej 

jeszcze kilka kroków i będzie lżej
 
Podejście na Biesak bardziej daje w kość. Trwa dłużej i trzeba popracować. Ale przy ścieżce tyle uroczych wiosennych roślinek, że człowiek zapomina o wysiłku i tylko się cieszy kolorami.

 posłonek wielolistny

zawilec żółty

groszek wiosenny

Zejście zmusza do ostrożności, bo czasem jest stromo, ale przy odrobinie skupienia nie sprawia problemów.

spotkanie z tym bukiem oznacza bliski koniec wycieczki
 
Na stacyjce w Słowiku spędziliśmy ok. 10 minut, traska króciutka – 12,8 km, ale wystarczająca. 
PS. Pogoda była o wiele lepsza niż w 2013 na tej trasie. 😃
 
Zdjęcia – Edek, Janek i ja

4 komentarze:

  1. Piękna wycieczka w poszukiwaniu kwitnącej wiosny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie musieliśmy specjalnie szukać - sama się ta wiosna pchała w obiektyw. Aż żal było czasem odmówić i coś ominąć.

      Usuń
  2. Ja to nawet z pracy do domu i odwrotnie mam problemy by dwa razy taką samą trasę zaliczyć ;)

    Rajd świetny, malowniczy, masa ciekawostek.

    Ps. Doceniam "geotropizm" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic dwa razy się nie zdarza... I dlatego można wędrować po starych ścieżkach jak po nowych. A jak jeszcze skleroza do tego dojdzie to będzie co krok nowość.;)
      PS lubimy ładne słówka.

      Usuń