Właściciela
zagrody, pana Stanisława Jaruszewicza, spotkałam w ubiegłym roku na jednym z
wieczorów w Jagodnem. Otrzymałam od niego niewielki folder reklamujący zagrodę
i już wiedziałam – skorzystam z numeru telefonu z tego folderu, żeby umówić się
na zwiedzanie zagrody.
tytułowa zagroda w Marcinkowie
W
poniedziałek zadzwoniłam do pana Jaruszewicza. A w środę wysiedliśmy z busa w
Parszowie, żeby dotrzeć na miejsce spotkania. Na początku mieliśmy nieco
perypetii związanych ze znalezieniem właściwej ścieżki w stronę lasu, ale potem
się wszystko wyklarowało i znaleźliśmy się w lesie, przez który zamierzaliśmy
iść.
Jak by to
powiedzieć … lasu ubywa. Przybywa łysych polan. I stert drewna przygotowanych
do wywiezienia.
wędrujemy
a las wygląda tak
Pogoda
niezła, ale przykro iść przez taki dziwny las. Na szczęście to, co zostało,
ładnie się zieleni. Wiosna.
dawniej takie bywały lasy
Przechodzimy
przez Pleśniówkę. Tym razem nie odwiedzamy skałek, wchodzimy tylko na szczyt.
Brodzimy przez krzaczki czarnych jagód.
Ich owoce jeszcze czerwone, bo zielone.
na szczycie Pleśniówki
i na ścieżce
Wreszcie
Marcinków. Tu przed domem nr 78 czeka nasz gospodarz. Zaprasza do zagrody, z
której wywodzi się jego żona. To stary (z roku 1895) dom, jeszcze starsza obórka
zbudowana z kamieni i gliny, stajnia, stodoły, kamienna piwnica. Wszędzie
możemy zajrzeć.
chata z przybudówką
zabudowania gospodarcze
wszystko ciekawi
głęboka na 4 metry piwnica zbudowana z kamieni
Pan
Jaruszewicz oprowadza, pokazuje, interesująco opowiada o swoich zbiorach
umieszczonych tematycznie w izbach domu i w zabudowaniach gospodarczych.
pokaz użycia jednej z wag
Spodziewaliście się takiej różnorodności wag? A to nie wszystko, bo ...
na wrotach stodoły cała kolekcja przeźmianów
dla równowagi drugą część wrót zajmują cepy
Nie
dorównam naszemu przewodnikowi, pokażę więc garść zdjęć, a w podpisach wyjaśnię
krótko, z czym mamy do czynienia.
mnie zafascynowała imponująca kolekcja sztućców
w izbie mieszkalnej każdy zainteresowany innym okazem
jedna z butelek - pułapek na muchy
duma gospodarza - oryginalny dokument z fabryki Schoenberga w Wąchocku
przed wejściem do izby kolekcja kropielniczek z różnych materiałów - cyny, majoliki, gliny i nawet alabastru
jedna z kropielniczek w stylu uroczo naiwnym
wiejski kącik łazienkowy
konia z rzędem temu, co zgadnie, co to za urządzenia makabryczne ... a to pokojowe zupełnie ostrzarki do żyletek (Mój tata dodaje - kiedyś, to były dobre żyletki... ech.)
podstawka pod garnek
łyżeczka do odmierzania porcji herbacianych liści
norweska solniczka
imponująca pralka
a to najstarsza w kolekcji pralka z połowy 19. wieku
przedmiot - zagadka, wyjaśnienie na karcie książki
zakątek stajenny
najstarsze w zbiorach pana Jaruszewicza radło
stępa do tłuczenia zboża na kaszę - w tle sieczkarnia
kiedyś trzeba zamknąć drzwi - pozostałe ciekawostki obejrzyjcie sami w zagrodzie
Po
zwiedzaniu zasiadamy do wycieczkowego śniadania przy starym domu. Jest ciepło.
Kot, a raczej kocica, łasi się do nóg. Piesek wyraźnie na nas obrażony szczeka
w kierunku stodoły, tyłem do nas. Jeszcze takiego uroczego śniadania nie
mieliśmy.
Na
zakończenie pobytu wspólne foto z gospodarzem, pamiątkowe książeczki o
zagrodzie i w drogę! Na drogę zabieramy
serdeczne zaproszenie dla wszystkich,
którzy lubią takie miejsca. Zajrzyjcie, bo warto. Zagroda ma swoją stronę na
Facebooku (tu link), a odwiedziny warto wcześniej uzgodnić telefonicznie.
Dziękujemy!
Powrót do
domu to dobrze znana droga lasem w stronę Kamiennej. Tu przynajmniej las jest.
A na jednym z drzew utrzymują się od lat stare buty. Kto je zawiesił? Dlaczego?
las na skraju wsi Rudki
zamiast gruszek na wierzbie kozaki na sośnie
Zakończenie
trasy przy Nowym Młynie. Od naszego
ostatniego pobytu ubyło wody, przybyło zieleni.
okolice młyna
Jeszcze
kilka widoków Kamiennej w okolicach ulicy Łyżwy w Skarżysku.
Kamienna
czeremcha nad wodą
I po
wycieczce. Trasa liczyła marne 11,2 kilometra, ale wrażeń mieliśmy mnóstwo
dzięki wizycie w zagrodzie.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja .
Wyjaśniła się sprawa"krótkiego spaceru"-2godz to mało na odwiedziny TEGO GOSPODARSTWA - plecaki odpoczywały nie my
OdpowiedzUsuńOczywiście. To jest niesamowite miejsce! Gospodarz lojalnie uprzedzał, że może być długie zwiedzanie, ale nawet nie przypuszczałam, że aż tak interesujące. Niejeden skansen może pozazdrościć zbiorów, a wiedzy to na pewno. I bez zanudzania - byliśmy wciągani w rozwiązywanie zagadek typu "co to jest?. Nie zdradziłam wszystkich, żeby nie psuć zabawy kolejnym zwiedzającym.
UsuńWspaniała, imponująca kolekcja. Widać pasję gospodarza.
OdpowiedzUsuńNiesamowita! I wszystko pięknie pogrupowane, zaprezentowane. Gospodarz zna miejsce pochodzenia każdego drobiazgu.
UsuńCiekawe miejsce... warto zajrzeć.
OdpowiedzUsuńOczywiście. Wybierz się koniecznie. Na pewno zwrócisz uwagę na inne przedmioty. A jaka tam zabytkowa elektryka w tej chacie! Paluszki lizać.
UsuńOj warto by się tam wybrać.
OdpowiedzUsuńMacieju, nie ma innego wyjścia, jak długi urlop w naszych okolicach. :)
UsuńTeż tak sądzę, do tego rowerek i co nieco się zobaczy.
UsuńTylko z rowerem nie licz na mnie. Nie umiem jeździć na rowerze. I nie będę się uczyć.
UsuńMamy na wsi sieczkarnię, wialnię - używałam obu. Ech, kiedyś to były czasy :-).
OdpowiedzUsuńWycieczka super!
Były. Ja z rozrzewnieniem wspominam odgłos równomiernego uderzania cepami o klepisko. Tata i dziadek młócili i nie było ani jednej stłuczki - taka precyzja ruchów.
UsuńDziś dostałam komentarz od naszego znajomego turysty-poety o pseudonimie Ob.Wieś, no to cytuję:
OdpowiedzUsuńWędrownie.
Chociaż w zagrodzie w Marcinkowie i innych miejscowościach nie byłem,
to dzięki Tobie nie ruszając się z miejsca zwiedziłem !