środa, 5 czerwca 2024

Zaglądamy na chwilę do Kalwarii Zebrzydowskiej

Ta miejscowość wymaga przynajmniej jednego dnia i zdrowych nóg, żeby ją w miarę przyzwoicie zwiedzić. Chwilowo nie spełniam tych kryteriów, trzeba więc wybrać wariant możliwy do realizacji, czyli zwiedzanie klasztoru bernardynów i kościoła MB Anielskiej.  
 
 widok ze schodów bazyliki
 
kopuły kaplic i dachy bazyiki
 
Jeśli do Kalwarii przyjeżdżacie busem, to trzeba się liczyć z podejściem dosyć stromą ulicą Bernardyńską. Przy okazji wysłuchacie historii o tym, jak ta ulica wyglądała dawniej, kiedy podczas sierpniowych odpustów wystawiano wzdłuż drogi, jaką wtedy była, beczki z kiszonymi ogórkami, a po drugiej stronie siedziało wielu dziadów proszalnych. Teraz Bernardyńska jest cichą uliczką z jednorodzinnymi domkami i masą drutów elektrycznych skutecznie zasłaniających każdy widok na okolicę. 
 
zejście ulicą Bernardyńską
 
Podchodząc z tej strony przechodzimy obok Wyższego Seminarium Duchownego oo. Bernardynów. Na niewielkim cienistym skwerku zauważamy kolumnę upamiętniającą Konfederację Barską, której działania były związane z pobliską Lanckoroną, a pośrednio i Kalwarią Zebrzydowską. W opisach kolumny podaje się, że to zabytek dostępny. Może dla kogoś, kto odszuka furtkę w płocie otaczającym skwerek. Ja nie miałam tyle szczęścia i kolumnę pokazuję tak, jak ją widziałam. 
 
kolumna upamiętniająca konfederatów barskich
 
Zbliżamy się do zabudowań klasztoru i kościoła konwentualnego. Przechodzimy obok siedemnastowiecznej kaplicy św. Rafała. Szkoda, że nie można do niej wejść, bo wewnątrz znajduje się obraz przedstawiający pogrzeb św. Anny – dla mnie nie lada gratka, ale niedostępna. 
 
kaplica św. Rafała
 
Zatrzymujemy się na chwilę przy ogrodzeniu z bramą. Na słupkach oddzielających przęsła ogrodzenia ustawiono w roku 1823 dziesięć figur świętych.  
 


Po przejściu przez bramę trafiamy na Plac Rajski z dwiema figurami świętych ustawionymi na wysokich kolumnach – to święci Antoni i Franciszek. Ciekawie prezentują się i podcienie z konfesjonałami dostępnymi dla pielgrzymów w wielkie uroczystości. 
 
 
święty Franciszek (figura z 1902 roku)


podcienie

I w końcu zaczynamy zwiedzanie manierystycznej bazyliki i klasztoru. Trudno objąć spojrzeniem duże, ciemne wnętrze kościoła. Skupiamy się na detalach. Nie chcemy przeszkadzać grupom zwiedzających. Cichutko zakradamy się na próg kaplicy Zebrzydowskich, żeby rzucić okiem na obraz MB Kalwaryjskiej.
 
 
Duże wrażenie robi także dwustronny ołtarz główny.
 
ołtarz główny widziany od strony nawy głównej
 
ołtarz od strony chóru zakonnego
 
Za ołtarzem można zwiedzić dawne prezbiterium, czyli chór klasztorny z niezwykle efektownymi stallami.  Ciemno tam jednak i mój aparacik nie poradził sobie z fotografowaniem. Zauważmy interesujący nagrobek Marcina Raciborowskiego, który zmarł w roku 1664 (jego nazwisko udało mi się odczytać dopiero po powiększeniu zdjęcia).
 

Zwiedzamy też klasztorne krużganki  i wirydarz. 
 
furta klasztorna
 
w wirydarzu
 

Na zakończenie zatrzymujemy się w pobliżu obiektu zupełnie nie związanego z kultem religijnym. To zwyczajny, nawet niestary dom. „Zagrał” on w filmie „Vinci”, gdzie był domem matki „Cumy”, jednego z bohaterów filmu.
 
Czy pamiętacie ten dom z filmu?
 
I to już koniec zwiedzania Kalwarii Zebrzydowskiej. Może jeszcze uda się tu wrócić i przejść słynnymi Dróżkami. Zamiast tego przechodzimy obok skromnego kościoła św. Józefa przy Rynku i wracamy na kwaterę.
 
eklektyczny kościół św. Józefa (niestety w dzień powszedni w wianuszku z aut)
 
Zdjęcia – Irena i ja

2 komentarze:

  1. Piękne miejsce... byłem kilka razy i łaziłem dróżkami kilkoma - polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie skorzystam, niech mi tylko kolana wydobrzeją. Na razie preferuję chodzenie po równym. Schody do, a bardziej z, bazyliki mnie dobiły.

      Usuń