piątek, 1 lipca 2016

Ruiny tajemniczego dworu


Nie obawiajcie się – ruiny odwiedziłam  w biały dzień. Ba, nawet w ostrym słońcu. Jedynymi groźnymi stworami okazały się krwiożercze komarzyce, które mnie zaatakowały wielkim stadem, kiedy przeszłam na zacienioną stronę.
Gdzie te ruiny?
W Suskowoli. Bardzo blisko drogi, którą mieliśmy iść z Pionek do Zwolenia, ale nie poszliśmy, bo rzekomo te ruiny nie istnieją. Otóż istnieją, proszę kolegów. Nie można powiedzieć, że mają się dobrze, bo mają się raczej coraz gorzej (oglądałam zdjęcia zrobione kilka lat temu – tu link). Drzewa i krzewy zdobywają teren, ściany w odwrocie, a raczej w rozsypce.
Tak wygląda obecnie fronton dworu.

czwartek, 30 czerwca 2016

Odkrywamy Radomice

Jeśli macie ochotę, przyłączcie się. Oczywiście możecie sobie zorganizować własną (lepszą, dłuższą, krótszą, ciekawszą, inną) wycieczkę, ale może zechcecie przeczytać, jak my zorganizowaliśmy naszą wyprawę i co nas zafascynowało.  
Wystartowaliśmy w Borkowie, gdzie niektórzy z nas byli ledwie rok temu (tu link). Wspomnienia, porównania. Bez wątpienia największą przemianę przeżyła skromna stara kapliczka umieszczona na koronie zalewu. Gdyby nie oryginalna pisownia na tabliczce, nikt by nie uwierzył, że to wiekowy obiekt.

zalew na Belniance w Borkowie

wtorek, 28 czerwca 2016

Jak żyli mieszkańcy dawnego Gdańska?

Pewności brak, ale możemy się wiele domyślać na podstawie zachowanych śladów, które spotykamy spacerując po Głównym Mieście  oraz po Starym Mieście tworzącymi wspólnie Śródmieście Gdańska. Nie będę się rozwodzić nad tym, co w której części miasta widziałam, skupmy się na temacie.
Bez wątpienia pracowicie żyli gdańszczanie. Zajmowali się handlem, rzemiosłem, żeglugą. Praca dawała im dobrobyt i zapewne radość.
Rozwijał się tu handel zbożem transportowanym Wisłą z centrum Polski i sprzedawanym do innych krajów.  W gotyckim Wielkim Młynie nie tylko mielono zboże, ale też składowano mąkę i pieczono chleb. Młyn korzystał z siły wody kanału Raduni. Później zbudowano tak zwany Mały Młyn, który przejął funkcję spichlerza. 

Wielki Młyn 

niedziela, 26 czerwca 2016

W nadmorskim kurorcie

Tym razem w Sopocie. I nie będzie Opery Leśnej.
Spotykamy za to ciekawego człowieka. To Jean George Haffner – oficer wojsk napoleońskich, lekarz (chirurg), który na początku 19. wieku przybył  do Gdańska, a po odejściu z armii osiadł na stałe w Sopocie. I to on właśnie na polecenie władz pruskich tworzył i rozwijał kurort Sopot. Założył park, dom kuracyjny. Nie wyglądały tak, jak obecnie, ale dały początek karierze Sopotu, który dopiero w roku 1999 uzyskał oficjalny status uzdrowiska.
Poznajcie, proszę, oto doktor Haffner we własnej osobie: 

pomnik Jana Jerzego Haffnera (spolszczona wersja imion) autorstwa Zbigniewa Jóźwiaka 

sobota, 25 czerwca 2016

A może by tak zajrzeć do Gdyni?

Mnie się to udało na krótką godzinkę z hakiem, a i tak jestem pod wrażeniem.
Wydawało się, że w tak krótkim czasie nic się w tej Gdyni nie zobaczy. Błąd. Wystarczy spacer deptakiem i już mamy hit za hitem. 

promenada spacerowa w Gdyni

czwartek, 23 czerwca 2016

Wycieczka, na której nie byłam


Wybrali się na nią trzej panowie. Wyruszyli z Bodzentyna niebieskim szlakiem na Wykus. Pogoda dopisywała (gorąco było, ale wszak mamy lato, musi być czasem gorąco i dlatego wystartowali skoro świt o 6:30).

staw w pobliżu Bodzentyna  

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Upał i inne atrakcje na trasie

W niedzielę było bardzo ciepło, wręcz gorąco. My zaś wędrowaliśmy z Daleszyc do Sukowa. Niektórym się wydawało, że pójdziemy szlakiem. Ale niby dlaczego? Już samo znakowanie tego szlaku na 3 różnych mapach wyglądało różnie, to kto by za taką obfitością wariantów nadążył? Się poszło bez szlaku. Choć były krótkie spotkania. Nie ukrywam.

grupa turystów na asfaltowym odcinku szlaku niebieskiego