czwartek, 30 czerwca 2016

Odkrywamy Radomice

Jeśli macie ochotę, przyłączcie się. Oczywiście możecie sobie zorganizować własną (lepszą, dłuższą, krótszą, ciekawszą, inną) wycieczkę, ale może zechcecie przeczytać, jak my zorganizowaliśmy naszą wyprawę i co nas zafascynowało.  
Wystartowaliśmy w Borkowie, gdzie niektórzy z nas byli ledwie rok temu (tu link). Wspomnienia, porównania. Bez wątpienia największą przemianę przeżyła skromna stara kapliczka umieszczona na koronie zalewu. Gdyby nie oryginalna pisownia na tabliczce, nikt by nie uwierzył, że to wiekowy obiekt.

zalew na Belniance w Borkowie

"podwójna" zapora

 odnowiona kapliczka
  
Znad zalewu ruszamy na spotkanie z czarnym szlakiem rowerowym. Nie zjawił się na randce w spodziewanym miejscu. W tej sytuacji wybraliśmy ładną leśną drogę, która doprowadziła nas do Znojowa. A tu spotkaliśmy na trasie pierwszą i jak na razie jedyną osobę, która zna się na mapie. Matka trojga dzieci pokazała mi na mojej mapie, gdzie znajdują się stawy, które radzi obejrzeć, chociaż są zaniedbane. Ale zawsze to jakaś atrakcja miejscowości.   

na leśnej drodze 

przymiotno białe przy drodze


stawy w Znojowie

Za stawami szlak się znalazł, to nim powędrowaliśmy, skoro i tak mieliśmy taki zamiar. Idąc jego leśnym odcinkiem zastanawialiśmy się, jak rowerzyści radzą sobie na tej piaszczystej, zarośniętej krzakami ścieżce. Dla pieszych  świetna, ale z rowerem mogą być problemy.  

polny odcinek szlaku rowerowego

Poza tym w pobliżu poziomki i czarne jagody. Nic, tylko rwać. 


Ale my rwiemy do Radomic. Wieżę kościoła widać z daleka. Przy bliższym poznaniu okazuje się, że to nowy kościół wybudowany na szczycie wzgórza z rozległymi widokami. Poświęcenie kościoła pod wezwaniem Świętej Rodziny miało miejsce w roku 2001.


kościół p.w. Świętej Rodziny w Radomicach 
 
Proboszcz zaprasza do środka, a tu zaskoczenie – wnętrze bardzo oryginalne, świętokrzyskie, zdobione drewnem.  Ale jak!
Autorem płaskorzeźb w ołtarzu głównym oraz stacji Drogi Krzyżowej jest kielecki rzeźbiarz – pan Władysław Trzpiot. I, co ciekawe, ołtarz jest wotum dziękczynnym autora za dobrą żonę, która wywodzi się z Radomickiej parafii. Czy to nie piękne? Taki dar serca.
Ksiądz proboszcz opowiada nam jeszcze historię ławek kościelnych. Wykonane są z drewna jesionów, które rosły na cmentarzu w Lisowie (Radomicka parafia została wydzielona z parafii Lisów). I tak współczesność łączy się  symbolicznie z przeszłością.

 chrzcielnica

ołtarz główny

świętokrzyski jeleń

Ale to nie jedyne odniesienie do historii w tym miejscu. Ksiądz opowiada krótko o bitwie pancernej, która toczyła się w tej okolicy w styczniu 1945 i przyniosła tysiące ofiar po stronie obu walczących armii.  I wiele lat po wojnie z inicjatywy Dietricha von Brühla oraz innych żołnierzy niemieckich, którzy walczyli w rejonie Radomic i sąsiednich miejscowości, na cmentarzu w Radomicach ustawiono Krzyż Pojednania. Właściwie brak słów równie prostych i ważnych jak ten gest, by o nim napisać. Trzy tablice w językach polskim, rosyjskim i niemieckim przypominają ofiary wojny i nawołują do pojednania. 
Krzyż odsłonięto w roku 1999 i od tego czasu żołnierze niemieccy z rodzinami przyjeżdżają raz w roku do Radomic na specjalne nabożeństwo. Myślę, że takie rekolekcje w obecnych czasach mogą uczynić wiele dobra.

Krzyż Pojednania 



tablice z tekstem dającym do myślenia 
 
My zaś podążamy za radą księdza i kierujemy się na drogę, której nie ma na naszych mapach, a prowadzi ona do rezerwatu leśnego „Radomice”. Droga wiedzie wśród pół i łąk. Andrzej nazwał ją „Drogą Mleczną” i nie wiem, czy to z powodu jej koloru, czy licznych spokojnych krów, które się pasły w pobliżu.

"Mleczna Droga" - kościół w Radomicach w oddali 
 
Rezerwat „Radomice” to spory kawał lasu, gdzie rośnie podobno około 400 cisów. Nie są one łatwo dostępne, bo przez las płynie strumyk, a grunt tam podmokły. Przedarliśmy się jednak do rozsądnej ścieżki i tak zwiedziliśmy rezerwat.

próba wejścia na teren rezerwatu 

w rezerwacie

gałązka cisa

wawrzynek wilczełyko z owocami

tablica na dowód, że byliśmy w rezerwacie

A po wyjściu z niego napotkaliśmy jeszcze ciekawe ślady wojennej historii. To dwa krzyże w Łabędzicach wykonane z części pozostawionych po wojnie wojskowych pojazdów. Nie wierzycie? Proszę, oto dowód:

krzyż wsparty na kole napędowym od niemieckiego czołgu Pantera

ten krzyż wykonano z lufy niemieckiej armaty przeciwpancernej PaK 40 i łuski po naboju dużego kalibru
 
Na zakończenie relacji klamra zamykająca – czyli co? Zalew. Tym razem w Morawicy, bo tam zakończyliśmy naszą wycieczkę.

zalew i plaża w Morawicy na Morawce (Mnie to zdjęcie przypomina widokówki z dawnych lat otrzymywane od koleżanek, które wyjechały na kolonie.)

grzybienie
 
I to cała relacja z naszej krótkiej, bo liczącej ledwie 15 kilometrów, trasy.

Zdjęcia - Janek i ja

6 komentarzy:

  1. Nowe tereny... super relacja. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tereny nowe i z dużymi możliwościami tras na kolejne wypady. Oczywiście latem.

      Usuń
  2. Ciekawa trasa, zwłaszcza te pamiątki wojenne,trochę strach że się do tej lufy przyczepić mogą "eksperci" i zostanie uznana za... broń palną! (Były takie przypadki z lufami od czołgów).

    Wystrój kościoła dobitnie pokazuje jaką rzadkością wręcz ewenementem jest "dobra żona" że aż w tak pracochłonny sposób trzeba za nią dziękczynić ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do lufy, to czytałam, że miejscowa ludność podobno "zagospodarowała" po wojnie wiele części czołgów i innego sprzętu wojennego do celów pokojowych. Takie czasy były. A krzyże ładnie opisane, tabliczki mają, wiec może i eksperci uznali, ze to ciekawostka, a nie broń.
    W sprawie dobrej żony mam inne zdanie. Dobra żona daje mężowi wolną przestrzeń na rozwijanie jego pasji (dobry mąż pewnie też tak czyni. A człowiek, który spotkał może wśród znajomych kilka Ksantyp tym bardziej docenia dar od Boga, który ma w domu i dziękuje, jak umie.

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas też,tyle że nie czołgi, ale blachy z samolotów to już jak najbardziej - nawet Niemcy nie bardzo oponowali.

    Co do żony to oczywiście zgoda,z zastrzeleniem że Ksantyp jest tak na oko 99,99% w populacji ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozwolę sobie nie zgodzić się z ostatnią uwagą. Sama wprawdzie nigdy żony nie miałam, ale z Ksantypą się jeszcze nie spotkałam. :)

      Usuń