niedziela, 26 czerwca 2016

W nadmorskim kurorcie

Tym razem w Sopocie. I nie będzie Opery Leśnej.
Spotykamy za to ciekawego człowieka. To Jean George Haffner – oficer wojsk napoleońskich, lekarz (chirurg), który na początku 19. wieku przybył  do Gdańska, a po odejściu z armii osiadł na stałe w Sopocie. I to on właśnie na polecenie władz pruskich tworzył i rozwijał kurort Sopot. Założył park, dom kuracyjny. Nie wyglądały tak, jak obecnie, ale dały początek karierze Sopotu, który dopiero w roku 1999 uzyskał oficjalny status uzdrowiska.
Poznajcie, proszę, oto doktor Haffner we własnej osobie: 

pomnik Jana Jerzego Haffnera (spolszczona wersja imion) autorstwa Zbigniewa Jóźwiaka 
 
Osiągnięciom doktora poświecono w Sopocie kilka tablic i tabliczek, ma też swoją ulicę. No i elegancki hotel.

tablica obok pomnika w parku północnym

tablica na ścianie Zakładu Balneologicznego  

hotel Haffner przy ulicy Haffnera 
 
Co mnie urzekło w Sopocie?
Przede wszystkim stare wille. Stylistycznie bardzo różnorodne: drewniane, murowane, secesyjne, trudne do określenia ale ciekawe. Te, które zauważyłam, znajdują się przy spokojnych bocznych uliczkach.



to tylko kilka przykładów

dom, w którym mieszkał Zbigniew Herbert  

Przypuszczam, że przy słynnym Bulwarze Monte Cassino też są ciekawe obiekty, ale tłumy spacerowiczów skutecznie uniemożliwiły mi przyjrzenie się domom. I nawet niezwykle popularny Krzywy Domek byłby mi umknął, gdyby nie pomoc koleżanki, która mnie zatrzymała w miejscu i kazała się przyjrzeć. 

oto i on - Krzywy Domek
 
Nie mogłam przegapić zabytkowego zakładu balneologicznego, który powstał w roku 1902 na miejscu dawnego obiektu ufundowanego przez Haffnera. No, bo jakże nie zauważyć takiej secesji uroczej? 

zakład balneologiczny  

ozdobny portal zakładu

widoczny na nim herb Sopotu (biała mewa przysiada na srebrnym dorszu leżącym na kopczyku piasku) 

 witraże w holu 

Nieczynny komin zakładu przebudowano i jest on latarnią morską, z której można podziwiać widok na miasto i Zatokę Gdańską.

latarnia morska

A w mieście dwa ciekawe kompletnie niezauważane przez turystów kościoły. Duże są, ale jakoś nie po drodze. 

wieża kościoła katolickiego p.w. św. Jerzego 

wieża ewangelickiego Kościoła Zbawiciela  
 
Wszyscy pędzą nad morze, a tu gigantyczne kolejki do kas, które w tempie błyskawicznym sprzedają bilety wstępu na sopockie molo. Muszę przyznać, że mnie to molo zaskoczyło – co innego czytać, że to najdłuższe molo nad Bałtykiem, a co innego zobaczyć takie pół kilometra białego pomostu wbijającego się w morze. Gdybyż tylko spacerowiczów nieco mniej tu było!  



sopockie molo

marina dla jachtów przy molo

Na zakończenie relacji mały spacer brzegiem morza. 
I tak by człowiek zamieszkał w jednym z hoteli z widokiem na morze, wybrał się do pobliskiego teatru albo po prostu zanurzył bose stopu w mięciutkim sopockim piasku!

Grand Hotel widziany z molo 

i z bliska

sopocki teatr

Który kosz wybieracie? 

Tak, Sopot zasługuje na kilkudniowy pobyt. Co najmniej.

Zdjęcia – moje

7 komentarzy:

  1. Molo sobie darowałem, nie zamierzam płacić za prawo do spacerowania, to było by sprzeczne z moim światopoglądem ;)
    Ale kamieniczki zauroczyły mnie równie mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja pomyślałam - raz kozie śmierć! I poszłam na to molo. Nie żałuję.

      Usuń
  2. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń