W
niedzielę było bardzo ciepło, wręcz gorąco. My zaś wędrowaliśmy z Daleszyc do
Sukowa. Niektórym się wydawało, że pójdziemy szlakiem. Ale niby dlaczego? Już samo
znakowanie tego szlaku na 3 różnych mapach wyglądało różnie, to kto by za taką obfitością
wariantów nadążył? Się poszło bez szlaku. Choć były krótkie spotkania. Nie
ukrywam.
grupa turystów na asfaltowym odcinku szlaku niebieskiego
Daleszyce
oglądaliśmy gruntownie w ubiegłym roku (tu link do relacji), dlatego teraz tylko mały wypad na
daleszycki cmentarz. Jest tu kilka ciekawych nagrobków. A sam cmentarz założono
w roku 1833. Warto tu zajrzeć.
kaplica na cmentarzu parafialnym w Daleszycach
krzyż ku czci uczestników powstania styczniowego
jeden ze starych nagrobków
Szlak
niebieski z Daleszyc prowadzi asfaltem, co powoduje chęć poszukania polnych
dróg. Szukać, dobra rzecz, trudniej znaleźć. W każdym razie spacer przez łąki
był przyjemny. W dodatku mieliśmy widoki na okoliczne góry i niebo z uroczymi
białymi chmurkami.
nasza wersja programu "Rolnik szuka żony, a znajduje..."
mieczyk dachówkowaty
goździk kropkowany
wyka płotowa
bocian w locie
Za
łąkami trafiamy na szlak i prowadzeni jego znakami zdobywamy najwyższy szczyt
Pasma Brzechowskiego – Sikorzę. Czy to upał, czy zawrotna wysokość 361 metrów
nie wiadomo. Ale góra wycisnęła z nas siódme poty. I żeby choć mały odpoczynek
na szczycie …
Sikorza na wyciągniecie ręki (jeszcze nie na szlaku)
Odpoczęliśmy
u podnóża Sikorzy – w pobliżu rzeczki Warkocz. Schodziliśmy do niej dosyć
szybkim krokiem i cały czas mieliśmy wrażenie, że podejście tą ścieżką dałoby
nam bardziej w kość niż zdobywanie Sikorzy wybraną przez nas wcześniejszą drogą.
rzeczka Warkocz koło Niestachowa
kładka nad Warkoczem
widok na Sikorzę z Niestachowa
Nie
muszę chyba dodawać, że szlaku niebieskiego od pewnego czasu już nie
widzieliśmy. Ale taki był plan szefa. Podobno szlak miał się znaleźć w
Niestachowie w pobliżu wyciągu narciarskiego. I się nie znalazł.
wyciąg narciarski na stoku Otrocza w Niestachowie
Na
górę Otrocz weszliśmy więc posługując się mapą i kompasem. I znów nas nieco
zmęczyło podejście. W okolicy szczytu zauważyłam spore ilości zwiędłych
niecierpków – widocznie upał nie tylko ludziom daje się we znaki.
jeden ze zdobywców Otrocza
Z
Otrocza szef planował zejść w stronę zalewu na terenie piaskowni w Sukowie. Na
mapie bardzo to ładnie wyglądało. Najpierw trochę na zachód, potem na południe.
I porządne ścieżki.
W
terenie kierunek prawdopodobnie taki właśnie był. Ścieżki raczej nie. Chociaż,
nie mam racji. Ścieżki, jeśli były, to porządne. Często jednak ich nie było. I
wtedy trzeba było przedzierać się przez krzaki. Kłujące dosyć nieprzyjemnie. Ale
za to trafiały się czasem poziomki.
No
i na zakończenie wreszcie zalew w Sukowie. Całkiem duży to akwen. Powstał na
terenie nieczynnej kopalni piasku. Podobno na dnie można natrafić na zatopioną
koparkę, dno jest nierówne i zdradliwe. Dlatego kąpać się tam nie wolno. Woda
czyściutka (myliśmy ręce na płytkim brzegu), wolno wędkować. A na brzegu
plażowicze – łapią opaleniznę, smażą kiełbaski. Niektórzy mimo zakazu jednak
się kąpią. Cóż, jak mawiał Kubuś Puchatek: „Są tacy, co mają rozum i tacy, co
nie mają. I już”.
piaszczysty brzeg zalewu w Sukowie
Przed
nami jeszcze wieś Suków. I nadzieja na powrót do domu, bo upał doskwiera.
Lubrzanka widziana z mostu w Sukowie
widok na kościół p.w. NMP Królowej Polski i św. Augustyna
kapliczka na skrzyżowaniu dróg w Sukowie
Licznik
wykazał 13,5 kilometra, czyli dużo mniej niż szef planował, ale nikt nie
domagał się „dokręcenia” dodatkowych kilometrów.
Zdjęcia – Edek, Janek
i ja
Nie byłem... ale widzę ,że należy zobaczyć to miejsce.
OdpowiedzUsuńOczywiście. Daleszyce mają sporo zabytków, a w zalewie Suków podobno piękne sztuki można złowić.
UsuńPS. Co do niezłych sztuk - karpie miałam na myśli.
UsuńFajny rajd! Lubię takie! Mój pierwszy przewodnik miał taki zwyczaj że prowadzał nas "na żywca" czyli na azymut z nadzieją źe "gdzieś tam natkniemy się na szlak". Ja teraz oprowadzam główne dzieci, więc "na żywca" pozwolić sobie ne mogę. Ostatnio jak niepyszny zawracałem spod Łowczówa na Rychwałd bo dzieci by przez wytyczony przezemnie szlak nie przeszły (całkiem zarósł zielskiem i do tego podmókł).
OdpowiedzUsuńPozdro dla całej ekipy!
Nasz szef, ogólnie rzecz biorąc, ma ograniczone zaufanie do znakowania szlaków. Namawia nas do chodzenia "na rozum". Ale to lata doświadczenia przez niego przemawiają.
UsuńPoza tym, ten szlak jest wyjątkowo słabo oznakowany.
Szlak to sugestia (poza górami i rezerwatami, tam nie ma co ze szlaku schodzić). Sam zazwyczaj wędruję poza szlakami, albo mieszając szlaki.
UsuńCzyli, jak to mawiała Ania a Zielonego Wzgórza, jesteśmy bratnimi duszami.
Usuń