Zanim wyjaśnię tytuł, muszę powiedzieć,
że szliśmy przez dwa rezerwaty przyrody. Podlega tam ona ochronie, ale niestety
musi sobie radzić, jak potrafi. Nie zdziwię się, jak któregoś pięknego dnia
wysunie kły i pazury i faktycznie zacznie sama siebie chronić, bo my jesteśmy
bezsilni.
Teraz wyjaśniam. Otóż nasza wędrówka
zaczęła się od poszukiwania starego kirkutu w Chęcinach. Jest on ukryty w lesie
na zboczu Góry Zamkowej. Przedzieraliśmy się przez chaszcze, błądzili, ale w
końcu znaleźliśmy rozpadający się kamienny plotek a za nim stare omszałe macewy
– warto było tu zajrzeć, ten cmentarzyk ma nastrój i jest naturalnie piękny –
bez ingerencji ludzi.
macewy na cmentarzu żydowskim w Chęcinach
Same Chęciny też mają swój urok – w
niedzielę wydawały się spać snem spokojnym u stóp starego zamku, a my cicho przemknęliśmy
po schodach (prawie jak w Odessie, ale nie w kierunku morza) do rynku i dalej
za miasto.
widok na zamek
chęcińskie schody - prawda, że imponujące?
Potem maszerowaliśmy szlakiem
niebieskim – droga polna, wygodna, wesołe rozmowy i nagle … zaczęło się. Było
ich dwóch na motocyklach, pędzili jak szaleni, zostawili po sobie hałas i smród
spalin. Następnych spotkaliśmy na miejscu wypoczynku. Tym razem czterech –
spożywali napoje dla dorosłych, po czym wsiedli na swoje ryczące maszyny i
odjechali z fantazją obsypując nas kurzem. My zaś niezmordowanie wędrowaliśmy
przez pola i las, podziwiali bażanta, żółknące liście. Koniec sielanki nastąpił
na ścieżce dydaktycznej w Rezerwacie Żakowa Góra – tych nie dało się policzyć,
ale było ich ponad dziesięciu. Efekty specjalne b.z. – ale za to jakie
ułatwienie dla turysty – nawet już nie trzeba szukać oznakowania ścieżki, bo
zostawili takie koleiny, że wystarczyło uważnie patrzeć pod nogi i można było
wędrować.
na niebieskim szlaku - widok na Wsiowa Górę
a bażant ...
motocrossowcy
Dalej czekało nas przejście przez
Zelejową (też rezerwat). Pięknie tu jest – skały wspinaczkowe, trudna do
przejścia grań, krasowe bruzdy i rynienki, widoki na okolice (specjalnie
wycięto drzewa). A ryk maszyn słychać było tylko w oddali – jeszcze nie
wymyślili sposobu, jak tu wjechać, dzięki temu mogliśmy poruszać się własnym
tempem, zachwycać się roślinkami i widokami. A po zejściu z góry czekała nas
cywilizacja w postaci nowego mostu nad drogą szybkiego ruchu – spokojnie
przeszliśmy po nim, tym razem nie musieliśmy z narażeniem życia przebiegać
przez tę trasę, jak to dawniej bywało.
grzbiet Zelejowej
rowki krassowe na Zelejowej
rynienka krassowa
zanokcica skalna
rojnik pospolity
I jak tu dalej iść, Stasiu?
przejście nad obwodnicą
zanokcica skalna
rojnik pospolity
I jak tu dalej iść, Stasiu?
przejście nad obwodnicą
Dalej szliśmy lasem w kierunku
Czerwonej Góry – spotykaliśmy grupki piechurów, którzy spokojnie spacerowali,
korzystając z ładnej pogody i świeżego powietrza. Ale ta sielanka kończy się
przy podejściu na Patrol – o, to teren lubiany bardzo przez „terenowych” – co
jakiś czas musimy kryć się w krzakach, bo któryś z nich przejeżdża obok. Jaka
radość – żyjemy mimo wszystko! Ale najlepszy moment przeżyłam tuż pod szczytem
– człowiek zmęczony, oddycha głęboko i nagle łapie w płuca „macha” z rury
wydechowej! Szok – płuca wariują, oczy wyłażą na wierzch i na bezdechu idziesz
dalej, bo smród został na długo po odjeździe wspaniałego mężczyzny na jeszcze
wspanialszej maszynie. Ktoś, kto schodził z patrolu do Słowika, wie, że jest
stromo i trzeba uważać, żeby się nie poślizgnąć. A, że przy okazji musisz uciekać spod kół, to
już tylko dodatkowa atrakcja.
na Patrolu
na Patrolu
I tak bez odrobiny znudzenia
przeszliśmy 21 kilometrów, a na koniec trafiliśmy na spokojną ulicę, którą
płynął potok aut przerywany momentami przez czerwone światło, co dało nam
możliwość dotarcia do przystanku. Ale, żeby nie było, że narzekam – w momentach
spokoju można zobaczyć na naszej trasie piękne miejsca, które może jeszcze
jakiś czas przetrwają. I jak lubię te tereny, tak się zastanawiam, czy tu
jeszcze warto przychodzić w niedziele – bo pewnie w dni robocze „terenowi” dają
lasowi odpocząć. Oby!
zdjęcia - Edek i ja
zdjęcia - Edek i ja
Piękne miejsca. Szkoda , że leśną ciszę mącili motokrosowcy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPatrol to szczególne miejsce, rojnik pospolity nadaje się do mojego skalniaka - proszę o dane GPS. :)
OdpowiedzUsuńNawet, gdybym miała te dane - nie dam! Rezerwat, proszę ja kogo.
OdpowiedzUsuńAle trzeba przyznać, że bardzo ładnie wygląda zwłaszcza taki lekko czerwonawy.
Aniu - jesteś wiśnia... bez względu na to, co to znaczy :)
OdpowiedzUsuńA, bo mnie tak Walek i Edek uczyli - nawet bagna z rajdu przynieść nie było wolno. To mi weszło w nawyk.
OdpowiedzUsuń