poniedziałek, 7 października 2013

Jak zniechęcić do turystyki pieszej, czyli wycieczka z Chęcin do Słowika


Zanim wyjaśnię tytuł, muszę powiedzieć, że szliśmy przez dwa rezerwaty przyrody. Podlega tam ona ochronie, ale niestety musi sobie radzić, jak potrafi. Nie zdziwię się, jak któregoś pięknego dnia wysunie kły i pazury i faktycznie zacznie sama siebie chronić, bo my jesteśmy bezsilni.
Teraz wyjaśniam. Otóż nasza wędrówka zaczęła się od poszukiwania starego kirkutu w Chęcinach. Jest on ukryty w lesie na zboczu Góry Zamkowej. Przedzieraliśmy się przez chaszcze, błądzili, ale w końcu znaleźliśmy rozpadający się kamienny plotek a za nim stare omszałe macewy – warto było tu zajrzeć, ten cmentarzyk ma nastrój i jest naturalnie piękny – bez ingerencji ludzi.

macewy na cmentarzu żydowskim w Chęcinach

Same Chęciny też mają swój urok – w niedzielę wydawały się spać snem spokojnym u stóp starego zamku, a my cicho przemknęliśmy po schodach (prawie jak w Odessie, ale nie w kierunku morza) do rynku i dalej za miasto.

widok na zamek 

chęcińskie schody - prawda, że imponujące?
 
Potem maszerowaliśmy szlakiem niebieskim – droga polna, wygodna, wesołe rozmowy i nagle … zaczęło się. Było ich dwóch na motocyklach, pędzili jak szaleni, zostawili po sobie hałas i smród spalin. Następnych spotkaliśmy na miejscu wypoczynku. Tym razem czterech – spożywali napoje dla dorosłych, po czym wsiedli na swoje ryczące maszyny i odjechali z fantazją obsypując nas kurzem. My zaś niezmordowanie wędrowaliśmy przez pola i las, podziwiali bażanta, żółknące liście. Koniec sielanki nastąpił na ścieżce dydaktycznej w Rezerwacie Żakowa Góra – tych nie dało się policzyć, ale było ich ponad dziesięciu. Efekty specjalne b.z. – ale za to jakie ułatwienie dla turysty – nawet już nie trzeba szukać oznakowania ścieżki, bo zostawili takie koleiny, że wystarczyło uważnie patrzeć pod nogi i można było wędrować.

 na niebieskim szlaku - widok na Wsiowa Górę

a bażant ...

 motocrossowcy 

Dalej czekało nas przejście przez Zelejową (też rezerwat). Pięknie tu jest – skały wspinaczkowe, trudna do przejścia grań, krasowe bruzdy i rynienki, widoki na okolice (specjalnie wycięto drzewa). A ryk maszyn słychać było tylko w oddali – jeszcze nie wymyślili sposobu, jak tu wjechać, dzięki temu mogliśmy poruszać się własnym tempem, zachwycać się roślinkami i widokami. A po zejściu z góry czekała nas cywilizacja w postaci nowego mostu nad drogą szybkiego ruchu – spokojnie przeszliśmy po nim, tym razem nie musieliśmy z narażeniem życia przebiegać przez tę trasę, jak to dawniej bywało.

  
grzbiet Zelejowej

rowki krassowe na Zelejowej

rynienka krassowa


zanokcica skalna

rojnik pospolity

I jak tu dalej iść, Stasiu?

przejście nad obwodnicą

Dalej szliśmy lasem w kierunku Czerwonej Góry – spotykaliśmy grupki piechurów, którzy spokojnie spacerowali, korzystając z ładnej pogody i świeżego powietrza. Ale ta sielanka kończy się przy podejściu na Patrol – o, to teren lubiany bardzo przez „terenowych” – co jakiś czas musimy kryć się w krzakach, bo któryś z nich przejeżdża obok. Jaka radość – żyjemy mimo wszystko! Ale najlepszy moment przeżyłam tuż pod szczytem – człowiek zmęczony, oddycha głęboko i nagle łapie w płuca „macha” z rury wydechowej! Szok – płuca wariują, oczy wyłażą na wierzch i na bezdechu idziesz dalej, bo smród został na długo po odjeździe wspaniałego mężczyzny na jeszcze wspanialszej maszynie. Ktoś, kto schodził z patrolu do Słowika, wie, że jest stromo i trzeba uważać, żeby się nie poślizgnąć.  A, że przy okazji musisz uciekać spod kół, to już tylko dodatkowa atrakcja.

 na Patrolu 

I tak bez odrobiny znudzenia przeszliśmy 21 kilometrów, a na koniec trafiliśmy na spokojną ulicę, którą płynął potok aut przerywany momentami przez czerwone światło, co dało nam możliwość dotarcia do przystanku. Ale, żeby nie było, że narzekam – w momentach spokoju można zobaczyć na naszej trasie piękne miejsca, które może jeszcze jakiś czas przetrwają. I jak lubię te tereny, tak się zastanawiam, czy tu jeszcze warto przychodzić w niedziele – bo pewnie w dni robocze „terenowi” dają lasowi odpocząć. Oby!

zdjęcia - Edek i ja

5 komentarzy:

  1. Piękne miejsca. Szkoda , że leśną ciszę mącili motokrosowcy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Patrol to szczególne miejsce, rojnik pospolity nadaje się do mojego skalniaka - proszę o dane GPS. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet, gdybym miała te dane - nie dam! Rezerwat, proszę ja kogo.
    Ale trzeba przyznać, że bardzo ładnie wygląda zwłaszcza taki lekko czerwonawy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu - jesteś wiśnia... bez względu na to, co to znaczy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A, bo mnie tak Walek i Edek uczyli - nawet bagna z rajdu przynieść nie było wolno. To mi weszło w nawyk.

    OdpowiedzUsuń