O, świetny był rajd! Oczywiście
zwłaszcza dla tych, co lubią samotnie biec przez pola po asfaltowej drodze i
zastanawiać się, czy to kompas zwariował, czy ja. Przecież mam iść na północny
wschód, a ten pokazuje z uporem godnym lepszej sprawy, że idę na północny
zachód. Ale co tam, nie przejmujemy się, przecież gdzieś tam daleko w przedzie
pędzi kierownictwo, co tę trasę prowadzi i nawet rzekomo zatrzymuje się na
zakrętach (jak szkoda, że tego wcale nie widać, ale cóż, „nie ten, bo nie ten
już wzrok”).
A jaki szok dla niektórych, że zamiast w Kotarszynie lądujemy w Pokrzywnicy! Ale może to i lepiej, bo tu przynajmniej można rzucić okiem na zalew Wióry, a potem iść spokojnie szlakiem. Co ciekawego można zobaczyć w Kotarszynie, nie wiemy i pewnie w najbliższym czasie się nie dowiemy.
Za to w Pawłowie można sobie nawet
godzinę sterczeć na przystanku w oczekiwaniu na bus lub PKS. Coś tam zawsze
przyjedzie. Jak by człowiek miał rozkład jazdy albo telefon do informacji, to
by wiedział, że ma 25 minut i może sobie obejrzeć kościół albo cmentarz z
wyjątkowo pięknymi starymi kamiennymi krzyżami.
I takim to sposobem zamiast rajdu z
Czażowa przez wąwozy do Kunowa odbyliśmy marszobieg z tegoż Czażowa do Pawłowa.
Tyż piknie…
przydrożny krzyż w Czażowie
Może autobus zawiózł Was nie tam gdzie trzeba? Najważniejsza to miła atmosfera spacerów z przyjaciółmi.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wesoły poranek :), a i dowartościowaliście mnie ogromnie :) Myślałem, że tylko ja potrafię się zgubić w terenie :) Nie tek dawno "sprawdzałem" moc swych strun głosowych na grzybobraniu stojąc zaledwie kilkanaście metrów od szosy :) Grunt to pogoda ducha :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWszystkie drogi prowadzą do Piekar Ślaskich... że powtórzę za klasykiem.
OdpowiedzUsuń