W ostatnią niedzielę odważnie wyruszyliśmy
na wycieczkę, która pokazała nam różne oblicza przyrody w okolicach Występy.
Na początek była to przyroda zasłonięta
przez asfalt i ogłuszona monotonnym szumem aut. Tak było też i na końcu trasy –
chyba niedługo musimy zabierać ze sobą rolki, żeby jakoś łatwiej pokonywać te
coraz dłuższe odcinki pokryte pierwszej klasy asfaltem. No, dobrze – nie zawsze
klasa asfaltu taka wysoka, ale dla stóp to i tak bez różnicy.
Mieliśmy też możliwość oddychać
tlenem „in statu nascendi” czyli leśnym, świeżutkim. A w dodatku las robił, co
mógł, żeby nas znów oczarować swoją jesienną urodą – otoczył nas i zasypał
złotem, czasem dorzucił czerwieni, a czasem sypnął grzybami, co niektórych
mniej odpornych na takie pokusy, sprowadzało z trasy na manowce. Dał też możliwość
krótkiej, ale intensywnej wspinaczki, żeby nie zapomnieć, że jednak Góry
Świętokrzyskie niedaleko.
Były też drogi wśród prawie pustych
pól, zaorane zagony pozwalały spoglądać w dal, oko miękko zapadało się w mgiełkę
i tyle było z widoków.
Natrafiliśmy również na wodę –
trzeba było przejść przez Bobrzę w początkowym jej biegu – na szczęście
prowizoryczny mostek ułatwił sprawę. No i dotarliśmy do zalewu Jaśle na rzece Jaślance
– dziwne to miejsce – jednocześnie ucywilizowane i całkiem dzikie. Zalew ma
solidna tamę, cementowy pomost dla wędkarzy, porządne lampy oświetleniowe, parking,
gdzieś w dali widać budynek z napisem na dachu „BAR”, a wszystko tonie w ciszy
i spokoju. Ludzie nie zawracają głowy przyrodzie – a niech tam sobie w ciszy
ten zalew żyje. Pusto tu i spokojnie, czasem jakiś grzybiarz przemknie tamą z
lasu, zaś woda spokojnie się przelewa przez lejowy upust, kaczki wolno pływają
szukając prawdziwej karmy, a nie resztek rzucanych przez turystów (żadna nawet
nie zwróciła na nas uwagi).
No i najważniejsze spotkanie tej
trasy – rezerwat Zachełmie. Przedarliśmy się do niego przez kłujące zarośla na
górze Chełm, z której można zrobić zdjęcia dawnego kamieniołomu, bo nim jest tak
naprawdę rezerwat, a potem obeszliśmy go wokół i dotarli do wejścia. A tutaj to
dopiero przyroda pokazuje swoją potęgę! Bo czym jesteśmy, nawet w wieku
emerytalnym, wobec pofałdowanych dolomitów, które mają ponad 390 milionów lat
(!), i leżących na nich osadów młodszych o jakieś 100 – 150 milionów lat? W
dodatku widzimy na własne oczy dowody na to, że na tym terenie przed milionami
lat było morze! Ba, nawet zauważamy skałę, w której utrwaliły się ślady żyjątek
podobnych do krewetek, które tam wędrowały po dnie. Niestety, najsłynniejszego
mieszkańca tego terenu – tetrapoda – już tu nie spotkamy, wymarł, biedak dawno
temu, a jego śladów jakoś nam się nie udało odszukać.
zdjęcia - Edek
Jesień. Jak pięknie. Jak kolorowo. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZa asfalt na naszych ścieżkach powinien ktoś beknąć...
OdpowiedzUsuńJeszcze trochę i ktoś beknie za ścieżki.
OdpowiedzUsuńW lesie już widać było przygotowania do budowy nowej drogi - wyrwane z korzeniami drzewa, rozjechana droga leśna. Za parę miesięcy pognamy nową szosą.
Może pamiętasz, że tę trasę przeszliśmy 5 lat temu - do Krzyżki bez asfaltu, ale las już wtedy był zrujnowany pod budowę obwodnicy. Teraz do Krzyżki nie doszliśmy, bo trzeba przejść pod obwodnicą i maszerować przez Osełków. A co będzie za kolejnych pięć lat? ...