Czyli gdzie? Na północny zachód od
Chlewisk. A dlaczego? Nasz ulubiony niedzielny bus w te okolice zawiesił
działalność.
W końcu kolega Ed wymyślił i
poprowadził środową wycieczkę, która rozpoczęła się w Ninkowie, a zakończyła w
Chlewiskach. Pierwszym punktem programu był dziewiętnastowieczny dworek należący
prawdopodobnie do dawnych dziedziców Ninkowa – Żarskich. Wydaje mi się, że
zastaliśmy go w momencie zmian, bo widać wymienione okna, dym wylatuje z
komina, czyli ktoś tam mieszka i pewnie z czasem wprowadzi kolejne
unowocześnienia. Na zdjęciu zauważycie stary łamany polski dach kryty gontem.
Trzeba tu zajrzeć za jakiś czas i zobaczyć, w jakim kierunku podążą zmiany.
Z Ninkowa powędrowaliśmy przyzwoitą,
co ja mówię, przyzwoitą, piękną leśną drogą
do Woli Kuraszowej. No, tu to ja byłam pierwszy raz. Ale mimo to wsi nie
zwiedzaliśmy, lecz się pomaszerowało do Kochanowa, przez który przepływa
przyjemna rzeczka Porąbka. Ale to nie ona była dla mnie największą atrakcją, a
przygodnie poznany przystojniak, którego wam zaraz przedstawię.
ot, taki drogowy zawijasek
Porąbka
maczo z Kochanowa (kochanowski?)
Ciąg dalszy trasy to wycieczka
historyczna po terenach związanych z działalnością oddziału Hubala. Tak więc
zatrzymywaliśmy się przy kolejnych pomnikach w Nowinkach, Skłobach i
Stefankowie, a u podnóża Skłobskiej Góry przypomnieliśmy sobie pomnik bitwy z
1863 roku.
pomnik na miejscu zamordowania przez okupantów 27 mieszkańców wsi Bryzgów
tablica przy wjeździe do Skłobów
tak upamiętniono mieszkańców Stefankowa zamordowanych 4 kwietnia 1940 roku
przy pomniku upamiętniającym zwycięską bitwę powstania styczniowego wystawionym przez księdza Wiśniewskiego w lesie za Stefankowem
Po opublikowaniu tego wpisu dostałam dwa zdjecia uzupełniające od mojej dawnej uczennicy. Uważam, że wzbogacają treść i pokazują jeszcze jedno niezwykle ważne miejsce tej okolicy - cmentarz w lesie między Nadolną a Chlewiskami, gdzie tym razem nie zajrzeliśmy. Jest to symboliczny cmentarz na miejscu egzekucji mieszkańców wsi Skłoby - ofiar pacyfikacji wsi wiosną 1940 roku.
mogiły z nazwiskami pomordowanych mężczyzn
Poza tym musieliśmy dziś zmieniać planowaną
trasę, bo na czerwonym szlaku w Skłobach drogę zagrodziła nam rzeka, której się
nie dało przekroczyć. Jeden z mieszkańców dla podkreślenia powagi sytuacji wspominał
o kimś, kto niedawno jakoby tam utonął, „a kawał chłopa z niego był”. To się
wycofaliśmy – z przyrodą nie wygrasz, bo podobno bóbr się tam zadomowił i
niszczy ludziom kładki. Zrobiliśmy małe obejście po asfalcie i załapaliśmy się
w ten sposób na szlak zielony, a ten i tak nas doprowadził do czerwonego. Taka
to współpraca w turystyce.
rozlewisko Jabłonicy miedzy Skłobami a Stefankowem
a przed barbórką - święta Barbara ze Skłobów
A dalej to już szlakiem do Chlewisk.
Czyli nic specjalnego. Trochę skróciliśmy ostatni odcinek, żeby zdążyć na bus,
którego kierowca zapewniał, że będzie na przystanku o 12 50. I jak tu wierzyć
facetom? Byliśmy na umówionym miejscu przed czasem, a bus się nie zjawił. Musieliśmy
czekać ponad pół godziny na następny. I dzięki temu do długości trasy 16,3 km
możemy sobie doliczyć jeszcze z pół kilometra zrobione na przystanku, żeby nie marznąć.
w okolicy Chlewisk najbardziej lubimy tego oto kotka
Tych parę marnych fotek sama zrobiłam.
Zdjęcia cmentarza - Marynia.
Zdjęcia cmentarza - Marynia.
Kota pamiętam, ze św. Barbarą niewiele da zrobić - o gustach się nie dyskutuje.
OdpowiedzUsuńRzeczka się rozszalała,foty b.dobre... ale kokieteria nie zaszkodzi. :)
Ten kot to nasz drogowskaz. Wskazuje drogę do szlaku. Potem jeszcze tylko określona ilość kroków i już szlak!
Usuń