Kolega Ed wziął do
ręki mapę i zaczął marzyć o NIEZNANYM. Znalazł.
A potem przedstawił nam plan poszukiwań (na podstawie mapy Gór Świętokrzyskich – część wschodnia, rok wydania 2005):
A potem przedstawił nam plan poszukiwań (na podstawie mapy Gór Świętokrzyskich – część wschodnia, rok wydania 2005):
Jedziemy busem do
Mirca, a potem szukamy następujących obiektów:
- zabytek architektury drewnianej z
początku XX wieku we wsi Korzonek,- kopalnia Kanał, gdzieś w pobliżu drogi z Mirca do Tychowa Nowego,
- kopalnia Irena przy szosie Starachowice – Tychów,
- kopalnia Mikołaj wśród pól Tychowa Starego
- stary młyn i zagroda w Ostrożance.
Tyle plan. A teraz realia.
Ruszamy uroczą (suchą
– to dziś norma) polną drogą w stronę Korzonka, napotykamy niewielki malowniczy
staw; we wsi pytam mieszkańca o zabytek. „Pani, ja mam 80 lat i nic starszego ode mnie
we wsi nie znam. Tu wszystko nowe.”. Bo chyba faktycznie zabytków tu brak.
Prawdopodobnie na skraju wsi był kiedyś jakiś dawny budynek, bo pozostały tu dorodne
wiekowe drzewa.
nad stawem w Korzonku
Przypuszczamy, że w tej okolicy mógł stać niegdyś poszukiwany przez nas dom.
Opuszczamy Korzonek,
kierujemy się ku wsi Czerwona, a za nią w pola, tam zaś na skraju lasu wpadamy
w Kanał! To, co zobaczyliśmy, to musi być pozostałość dużej kopalni odkrywkowej
rudy – liczne rozlegle doły, wspinaczka na ściany niegdysiejszego wyrobiska,
fajna zabawa! Za lasem pola, a nieco dalej śliczne jeziorko. Gromadnie
uznaliśmy, że kopalnia rudy Kanał została znaleziona i w miarę możliwości
obejrzana.
Mały czerwony punkcik to Staszek, który pokazuje, jak rozległe jest wyrobisko po kopalni Kanał.
Pola w pobliżu kopalni. Ich barwa świadczy, według Edka, o zawartości rud żelaza w glebie.
leśny staw
Teraz udajemy się na
południowy wschód, a potem na wschód. Za szosą natrafiamy na coś, co pewnie
kiedyś było kopalnią Irena. Biedne, nieszczęśliwe miejsce. Służy za wysypisko
wszelkiego rodzaju plastikowego paskudztwa. Wydaje mi się, że padło ofiarą
bliskości szosy. Łatwo tu podjechać i pozbyć się niechcianego balastu. Mimo
szczerych chęci nie udaje nam się zajrzeć do niedostępnej Ireny. Szkoda.
polna droga
Oto dlaczego nie mogliśmy zajrzeć do kopalni Irena.
Dalej prujemy polną
drogą na wschód – prosto pod wiatr, który szumi w uszach, odrywa głowę od
tułowia i zmusza do zakładania kolejnych warstw odzieży.
Ale w nagrodę w małym
lasku znajdujemy Mikołaja! Miejsce prawie idealne. Bo na skraju walają się
jednak odpadki, ale wewnątrz przestronno, ładne ścieżki, szerokie miejsce po
wyrobisku, na niektóre ze ścian można wejść. I wjechać! Świadczą o tym ślady
opon. Ktoś tu nieźle szaleje w wolnym czasie.
na dnie wyrobiska kopalni Mikołaj
Kierownictwo wspina się na ścianę kopalni.
Tak wyglądają uczestnicy wycieczki, gdy kierownictwo patrzy na nich z góry.
Te trzy obiekty
znaleźliśmy, choć wydaje się, że kopalni rudy w okolicach Tychowa mogło być
więcej, znalazłam publikacje o nich w Internecie, ich nazwy mogły się zmieniać,
ja posługuję się tymi z mapy. Ruda z tych kopalni była dostarczana do hut w
Starachowicach i Rejowie. Jest tu pewnie sporo materiału dla badacza, my tylko
zaglądamy i pokazujemy miejsce, może ktoś się tym poważnie zainteresuje.
No i wreszcie
maszerujemy polną drogą w stronę Ostrożanki, a tu szukamy zespołu zagrody
młynarskiej. Powinny tu się znajdować drewniany dom z roku 1880, stodoła i obora
z tego okresu, późniejsze (lata 30. XX wieku) chlewik i kurnik oraz młyn
motorowy z roku 1947. Niestety, młyn spłonął w marcu 2012 roku, a pozostałe
zabudowania są mocno zrujnowane, można je obejrzeć zza drewnianego płotu.
ruiny dziewiętnastowiecznego domu i ich okolice
zabudowania gospodarcze
Zakończenie wyprawy
odkrywczej jest już znanym nam wariantem – „kołki w zęby i sześć na godzinę”,
żeby zdążyć na bus. Nasz wysiłek zostaje
nagrodzony i nawet pięć minut na ten bus czekamy.
Mimo pośpiechu znaleźliśmy chwilę na sfotografowanie odrestaurowanej kapliczki z 1859 roku (mapa podaje 1850 r.) w Tychowie Starym.
Wyliczenia wskazują,
że przeszliśmy 18,6 kilometra. To znaczy, przeszliśmy 14 kilometrów, a resztę
przebiegliśmy. Żeby było jasne.
Zdjęcia
– Edek i ja
Miejsca w większości piękne. Pogoda dopisała.
OdpowiedzUsuńZapowiadali po południu niewielkie zachmurzenie - liczyłam na ładne chmurki na niebie, ale się nie sprawdziło. Poza tym - grzech narzekać, po zimowej szarzyźnie wreszcie się nasłoneczniliśmy do woli.
UsuńFascynująca wyprawa... relacja i foty również !
OdpowiedzUsuńTam nigdy nie byłem... i już żałuję - a byłem wczoraj niedaleko.
Edward - to dobry duch,wszelkich ciekawych wypadów - dzięki za już ,z prośbą o jeszcze. :)
Wiem, że jeździsz na rowerze. I tu niespodzianka akurat dla Ciebie - do Mikołaja prowadzi szlak rowerowy! No, nie jest to po asfalcie, ale polna droga też się chyba będzie nadawać.
Usuń