czwartek, 8 października 2015

Podobnie, a jednak inaczej

Tak się zapowiadała środowa wycieczka, której trasa przebiegała w okolicach znanych sprzed tygodnia.
Widocznie jednak nie tylko do tej samej rzeki, ale i do tego samego lasu nie da się wejść dwa razy. Minął tydzień, a las jakby nie ten, choć podobny. 

na leśnej drodze 

Tym razem zaczęliśmy wędrówkę w Przysusze. Żeby się jednak nie powtarzać, do Lasów Przysuskich weszliśmy od strony Kozłowca. 

pożegnanie Przysuchy - można zabrać coś na drogę 
 
W lesie za Kozłowcem panów fascynował niezmiernie wysoki maszt telekomunikacyjny. Fakt – duża rzecz. Robi wrażenie. 

maszt przekaźnika za Kozłowcem

Oprócz niego można było zauważyć w lesie i inne ciekawe obiekty. Choćby taka niewielka wychodnia skalna przy drodze za wsią – małe to, ale niebrzydkie.  A w pobliżu stary sad – uschnięte drzewa wyglądają niesamowicie. I nawet owoców żadnych tam nie uświadczysz. Ciarki człowieka po plecach przechodzą, taka tam panuje atmosfera baśniowa (i to nie z bajeczek o miłych istotkach).


droga jak w wąwozie


w starym sadzie

Żeby tylko te ciarki! Ale pogoda taka się nam trafiła, że coś okropnego. Na trasie nie wypadało narzekać, ale teraz powiem – wiało okropnie. I zimne to wietrzysko było nie do wytrzymania. A tu człowiek jeszcze na letnio – bez czapki. Jednym słowem, słabo. Na szczęście wyszło słońce i jakoś dzięki jego obecności dało się ten wiatr wytrzymać.
Warto było, bo las coraz ładniejszy. Dziś już zajrzała do niego jesień i podmalowała niektóre drzewa delikatnie. Dzięki temu drzewa zyskały nowy wygląd i wydawało się, że wcale nie idziemy tą samą drogą, co tydzień temu. 

rozłożysty dąb przy leśnej drodze 

paśnik jeszcze pusty


pierwsze jesienne barwy jeszcze na tle zieleni

prawdziwe prawdziwki
 
Nie róbmy wielkiego problemu z tego powtórzenia kawałka drogi, bo raptem zdublowaliśmy marne 4 kilometry poprzedniej trasy. Doszliśmy w pobliże wsi Kurzacze i tu skręciliśmy na południowy zachód, żeby dojść do Kupimierza. 

 rozdroże (w prawo - Kurzacze, w lewo - Kupimierz)

Im bliżej wsi, tym więcej głazów narzutowych spotykaliśmy w lesie, a potem wśród pól. Nie były jakoś specjalnie wielkie, ale dużo ich było, to warto odnotować ten fakt.


głazy narzutowe na trasie

droga na wschód od Kupimierza
 
We wsi Janka zafascynowały stare domy. Mnie też się podobały, ale akurat byłam zajęta telefonowaniem, więc nie robiłam zdjęć. Takie czasy – dawniej najwyżej z budki telefonicznej można było na trasie zadzwonić, a teraz … 


stare zabudowania w Kupimierzu
 
Nieco później natrafiliśmy na skraju wsi na ciekawą murowaną kapliczkę, a dalej niewielki staw.

 kapliczka na skraju wsi

oryginalne okno


staw za wsią

Na sam koniec zostawiliśmy sobie główny cel wyprawy – to dworek Korytków. Wypatrzyliśmy go z okna jadąc tydzień temu busem do Kamiennej Woli.  
Dziewiętnastowieczny dwór, niegdysiejsza własność dziedzica Celińskiego, znajduje się w niewielkiej odległości od szosy, ale to mu w niczym  nie przeszkadza, bo jest otoczony pięknym parkiem z dorodnymi wiekowymi lipami. Jest tam też stary sad. Do dworku, w którym teraz mieści się hotel i restauracja, prowadzi piękna aleja lipowa. Sam dwór został pieczołowicie wyremontowany, dobudowano też do niego nową część. Zajrzeliśmy tylko do restauracji, która bardzo mi się spodobała (ciekawe drewniane sufity), a i zapach w niej apetyczny się roznosił. 

aleja lipowa prowadząca do dworku w Korytkowie

fasada części hotelowej

dworek od strony południowej (taras restauracji)

wnętrze restauracji

kącik wypoczynkowy

drewniane domki gościnne w parku


drzewa w podworskim parku
 
Szef planował dalszy spacer do Gowarczowa, ale chyba i jemu wiatr dał się we znaki, bo ochoczo przystał na skrócenie trasy i zakończenie jej na przystanku w Korytkowie. A i bus podjechał szybko; elegancki był, duży. Toż głupio by było nie skorzystać z takiej okazji. Nikt chyba nie żałuje, że zamiast planowanych dwudziestu przeszliśmy jedynie 18,1 kilometra.

Zdjęcia – Edek, Janek i ja

2 komentarze:

  1. No,proszę... w takim Korytkowie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie. A ja jeszcze tydzień temu nawet nie wiedziałam, że jest taka miejscowość, że nie wspomnę o dworku. Tak to nas życie zaskakuje.
      I dlatego zawsze warto wyglądać przez okno, jak się jedzie busem. Niestety, wszyscy wiedza, że ja najczęściej całą podróż przesypiam.

      Usuń