wtorek, 4 października 2016

Na spotkanie jesieni

Wyruszyliśmy w niedzielę z Mroczkowa. Tym razem zamierzaliśmy dojść do domu pieszo. I nadspodziewanie dobrze nam się to udało, choć młodziutka jesień robiła, co mogła, żeby nas zatrzymać po drodze przynajmniej na kilka chwil.

nasza ulubiona chałupa w Mroczkowie
 
i jesienny dom
 
We wsi zrobiło się bardziej kolorowo niż kilka dni wcześniej, kiedy tu byliśmy.

jesienne astry - marcinki

 trzmielina zwyczajna

miechunka
 
Na polach snują się mgiełki.

trawy w poświacie 

jesienne mgły na polach Kapturowa 
 
W lesie jakoś mniej teraz grzybów, a więcej światła. I łatwiej zauważyć drzewa, bo już człowiek nie jest taki zaabsorbowany szukaniem prawdziwków i innych przystojniaków w kapeluszach. To i spacer bardziej relaksujący.

zachwyceni

okazały pień niczym skała 

pierwsze jesienne przebarwienia

i w drogę!
 
Dalej idziemy do Majdowa, gdzie pochłania nas jedzenie słodziutkich bezpańskich śliwek, co nie zostało udokumentowane fotograficznie, bo zabrakło nam rąk do trzymania gałęzi, owoców i aparatu.

aleja w Majdowie 
 
W Łazach przechodzimy na polną drogę, która ostatnio przeżywa rewolucję – cała jest zryta przez dziki i nawet przecudnej urody elegancki strach nic nie może na to poradzić. Cóż, skoro to strach na wróble… 

rezygnacja stracha na wróble
 
Dalej już lasem do Pogorzałego i Skarżyska. Te lasy na razie za mało jesienne. Ale jeszcze się rozwiną. Na pewno.

owoce grabu

jesienni turyści
  
I tyle wycieczki – przeszliśmy 17,6 kilometra, spotkaliśmy jesień i myślę, że to nie ostatnie z nią spotkanie.    
Na zakończenie mała zagadka przyrodnicza:
Jakiego koloru jest czarna owca na poniższym zdjęciu? 

 
mruczki w Mroczkowie

Zdjęcia – Edek i ja

8 komentarzy:

  1. Lubię jesień, poranne mgły, to wszystko to jest magia :)
    Dziki to ogromne strapienie ostatnio, podchodzą coraz bliżej domów a jest ich bardzo dużo...
    Zdjęcie kociaków skradło moje serce :)
    Pozdrawiam, Kasia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś trochę mniej magii jesiennej, bo leje od rana, ale piękna jesień jeszcze wróci.
      Kociaków nikt z grupy nie zauważył, bo siedziały za płotem. Jedn z nich (oczywiście czarny) przebiegł mi drogę i spojrzałam na podwórko, a tam całe rodzeństwo.

      Usuń
  2. Piękne ujęcia... trasę pamiętam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo dzień taki "ujmujący" był. Ja też mam dużo wspomnień z tej trasy. Najlepsze z naszego wspólnego przejścia czarnym szlakiem. O, wtedy to się działo!

      Usuń
  3. Czarna owca jest koloru...szaro pręgowano burego...
    I niech mi kto powie że w Świętokrzyskim czarownice nie mieszkają tyle czar... znaczy białych owiec na raz to pewnie nawet w piekle trudno spotkać;).
    Urokliwa jesień, choć u nas nim się na dobre rozbarwiła to leje i chłodzi, jak znam życie to wkrótce większość liści opadnie i tyle radości z jesiennych rajdów... może choć zima śnieżna będzie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten wpis był tak na odczarowanie tej okrutnej pluchy jesiennej. Może "białe owce" pomogą? ;)

      Usuń
  4. Aniu, dziekuje serdecznie za kolejna porcje radosci dla oczu: z czytania i z patrzenia. Jestes fantastyczna!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasiu, dziękuję za miłe słowa. Cieszę się, że moja dłubanina może sprawić komuś radość. A za zdjęcia to i koledzy odpowiadają, więc i oni się ucieszą.

      Usuń