Wyruszyliśmy
w niedzielę z Mroczkowa. Tym razem zamierzaliśmy dojść do domu pieszo. I
nadspodziewanie dobrze nam się to udało, choć młodziutka jesień robiła, co mogła,
żeby nas zatrzymać po drodze przynajmniej na kilka chwil.
nasza ulubiona chałupa w Mroczkowie
i jesienny dom
We wsi
zrobiło się bardziej kolorowo niż kilka dni wcześniej, kiedy tu byliśmy.
jesienne astry - marcinki
trzmielina zwyczajna
miechunka
Na polach snują
się mgiełki.
trawy w poświacie
jesienne mgły na polach Kapturowa
W lesie jakoś
mniej teraz grzybów, a więcej światła. I łatwiej zauważyć drzewa, bo już
człowiek nie jest taki zaabsorbowany szukaniem prawdziwków i innych przystojniaków
w kapeluszach. To i spacer bardziej relaksujący.
zachwyceni
okazały pień niczym skała
pierwsze jesienne przebarwienia
i w drogę!
Dalej idziemy
do Majdowa, gdzie pochłania nas jedzenie słodziutkich bezpańskich śliwek, co
nie zostało udokumentowane fotograficznie, bo zabrakło nam rąk do trzymania gałęzi,
owoców i aparatu.
aleja w Majdowie
W Łazach
przechodzimy na polną drogę, która ostatnio przeżywa rewolucję – cała jest
zryta przez dziki i nawet przecudnej urody elegancki strach nic nie może na to
poradzić. Cóż, skoro to strach na wróble…
rezygnacja stracha na wróble
Dalej już
lasem do Pogorzałego i Skarżyska. Te lasy na razie za mało jesienne. Ale jeszcze
się rozwiną. Na pewno.
owoce grabu
jesienni turyści
I tyle
wycieczki – przeszliśmy 17,6 kilometra, spotkaliśmy jesień i myślę, że to nie
ostatnie z nią spotkanie.
Na zakończenie mała zagadka przyrodnicza:
Jakiego koloru jest czarna owca na poniższym zdjęciu?
mruczki w Mroczkowie
Zdjęcia – Edek i ja
Lubię jesień, poranne mgły, to wszystko to jest magia :)
OdpowiedzUsuńDziki to ogromne strapienie ostatnio, podchodzą coraz bliżej domów a jest ich bardzo dużo...
Zdjęcie kociaków skradło moje serce :)
Pozdrawiam, Kasia.
Dziś trochę mniej magii jesiennej, bo leje od rana, ale piękna jesień jeszcze wróci.
UsuńKociaków nikt z grupy nie zauważył, bo siedziały za płotem. Jedn z nich (oczywiście czarny) przebiegł mi drogę i spojrzałam na podwórko, a tam całe rodzeństwo.
Piękne ujęcia... trasę pamiętam.
OdpowiedzUsuńBo dzień taki "ujmujący" był. Ja też mam dużo wspomnień z tej trasy. Najlepsze z naszego wspólnego przejścia czarnym szlakiem. O, wtedy to się działo!
UsuńCzarna owca jest koloru...szaro pręgowano burego...
OdpowiedzUsuńI niech mi kto powie że w Świętokrzyskim czarownice nie mieszkają tyle czar... znaczy białych owiec na raz to pewnie nawet w piekle trudno spotkać;).
Urokliwa jesień, choć u nas nim się na dobre rozbarwiła to leje i chłodzi, jak znam życie to wkrótce większość liści opadnie i tyle radości z jesiennych rajdów... może choć zima śnieżna będzie?
Ten wpis był tak na odczarowanie tej okrutnej pluchy jesiennej. Może "białe owce" pomogą? ;)
UsuńAniu, dziekuje serdecznie za kolejna porcje radosci dla oczu: z czytania i z patrzenia. Jestes fantastyczna!:-)
OdpowiedzUsuńJoasiu, dziękuję za miłe słowa. Cieszę się, że moja dłubanina może sprawić komuś radość. A za zdjęcia to i koledzy odpowiadają, więc i oni się ucieszą.
Usuń