Do Kielc
wybrałam się na spotkanie z Anną Seniuk w Kieleckim Centrum Kultury. Relacji
foto z tego sympatycznego i pełnego humoru wydarzenia nie będzie – pani Anna okazała
się osobą pełną werwy i na wszystkich zdjęciach jest zamazana. W tej sytuacji
proponuję zdjęcie modela, który od roku 2001 stoi spokojnie na tym samym
miejscu. Zawsze przechodzę obok niego z sympatią, szczególnie, gdy co roku pod
koniec września muzycy i słuchacze wysyłają do niego „muzyczne listy”. Innymi
słowy – kielecki festiwal jazzowy „Memorial to Miles” jest jedną z moich
ulubionych imprez.
pomnik odsłonięty w 10. rocznicę śmierci Milesa Daviesa (autorem jest Grzegorz Łagowski)
Ale wróćmy
do tytułowej „Czułości”. To „Czułość wobec człowieka i materii wrażliwych na
najdelikatniejszy dotyk”*, czyli wystawa niesamowitych rzeźb pani Mirosławy
Truchty – Nowickiej w galerii „Winda”.
Na czym
polega niezwykłość owych rzeźb? Na pierwszy rzut oka stanowi o tym materiał, z
którego są wykonane – to papier: biały, szary, pakowy, makulaturowy, czerpany,
bibuła, tektura. I z tego wydawać by się
mogło nietrwałego i zupełnie nieodpowiedniego dla rzeźb materiału tworzy
autorka piękno. Dotyka „myśli, emocji, stanów i zapisuje je w materii
nietrwałej, delikatnej i kruchej”*
Ja nie
umiem przejść obojętnie obok tych kruchych figurek, boję się dotknąć
którąkolwiek, żeby nie uszkodzić. Patrzę na nie z podziwem i czułością, takie
są subtelne, a jednocześnie mają moc przemawiania do widza. Nie pozostawią
obojętnym – wzruszą, zmuszają do myślenia, zaskoczą dowcipnym pomysłem, albo
smutną konstatacją. A w dodatku dzieci
pędzą na spotkanie z nimi po kilka razy – tak im się podobają.
nigdy nie miałam braciszka i może dlatego "Braciszek" to moja ulubiona praca na tej wystawie
Wystawa
potrwa do końca kwietnia – warto wdrapać się po schodach galerii i pobyć kilka
chwil z tymi bajecznymi postaciami.
postaci inspirowane kulturą japońską
W KCK jest
jeszcze jedna galeria – niewielka, trochę ciasna, ale doskonała do pokazywania
ciekawostek. Kiedyś byłam tu na wystawie pereł (tu link), a teraz trafiłam na
prezentację zabytkowych lamp naftowych z kolekcji pana Lucjana Gruszki. W
galerii znalazły się 33 lampy z przełomu 19. i 20. wieku. To przedmioty
użytkowe – oświetlały salony zamożnych domów, ozdabiały stoły podczas
eleganckich proszonych kolacji, dawały światło umożliwiające czytanie, haftowanie
czy szydełkowanie, przysłuchiwały się ploteczkom przy kawie.
Ale funkcja
użytkowa nie wyklucza estetyki wykonania – lampy są efektowne, niektóre bogato
zdobione, ich korpusy wykonano z brązu, mosiądzu czy porcelany. Szklane klosze
przyjmują różne kształty, mają ciekawe zdobienia.
mosiężny uchwyt w kształcie smoka
korpus tej lampy wykonano z onyksu, opaska zdobiona emalią, a uchwyty i podstawa są z brązu
lampa kolumnowa na podstawie i kolumnie z zielonego onyksu, ozdoby ze złoconego brązu, a klosz ze szkła warstwowego
Jedno,
czego mi brakowało na tej wystawie, to autentyczne światło tych lamp. Czytałam,
że zapalono je w dniu wernisażu. To był zapach! Współczesna młodzież już go nie
zna.
lampa salonowa
I na
zakończenie relacji mała wzmianka o interesującym obiekcie w sąsiedztwie KCK.
To kolorowy budynek przy ulicy Sienkiewicza, który na parterze mieści
sklep, a na piętrze – hostel. Na razie „zaliczyłam” spojrzenie z zewnątrz, ale
mam wrażenie, że warto zajrzeć tam do środka, co zamierzam zrobić przy
najbliższej okazji.
hostel "Art"
*cytaty z
tekstu autorki rzeźb w katalogu wystawy
Zdjęcia mojego autorstwa
Istotnie urocze, takie przyjazne i bije od nich dobro oraz mądrość. Pozazdrościć takiej wystawy.
OdpowiedzUsuńLampy znam, no może nie te osobiście, mam kilka w domu i czasami zapalamy, wrócić do ich czasów to bym się nie chciał, ale czasem dla klimatu, zwłaszcza zimą gdy płonie kominek...
Ja pamiętam lampy z dzieciństwa, kiedy co jakiś czas wiatr zrywał druty i w domu na wsi nie było prądu. Z tym, że nasze nie były takie eleganckie.
UsuńLalki to ja bym jeszcze parę razy poszła oglądać.
za to w miastach był 22 stopień zasilania i ... też siedziało się przy lampach - nafta była łatwiejsza do zdobycia niż świeczki a i światła więcej...
UsuńWszystko prawda. I z lampą można było łatwiej przejść z jednego pomieszczenia do drugiego. Nie gasła tak od byle podmuchu.
UsuńO, latarki kieszonkowe tez były fajne - takie duże kanciaste, czasem z dwoma szkiełkami.