Stąd też
częste wycieczki, które nigdy nam się nie nudzą.
Tak czy
inaczej, konia z rzędem temu, kto policzy, ile razy zdobywał Miejską Górę. Ja
nie jestem w stanie podjąć tego wyzwania.
i znów nieustraszeni turyści ruszają na spotkanie z Górą Miejską
Dlatego też
tradycyjne widoki z tej góry na Bodzentyn pokazuję bez dodatkowych komentarzy –
proszę rzucić okiem.
widok na Bodzentyn (a gdzie zamek? poza kadrem)
wiatraki na szerzawskich polach
jednak coś nowego na skraju lasu - jeszcze nie wiemy, co to będzie, ale poczekamy, zobaczymy
W lesie na Miejskiej co i rusz ciekawe obiekty. I, co najważniejsze, las jest!
omszały dąb
potok nieduży, ale wytrwały
leśny pustostan
Łąki
Miłości i wygodna ścieżka szlakiem niebieskim w stronę Świętej Katarzyny były
równie często pokazywane na blogu.
pomosty na Łąkach Miłości - stały punkt każdej relacji z tego odcinka szlaku
na szlaku niebieskim w stronę Świętej Katarzyny
w Puszczy Jodłowej
Jedyna
nowość to owoc niesubordynacji kolegi Edwarda, który sam się wybrał do
rezerwatu Czarny Las i podrzucił parę fotek.
wykroty w Czarnym Lesie
Na skraju Puszczy Jodłowej odwiedzamy miejsce masowych straceń mieszkańców Świętej Katarzyny i
okolicznych wsi. W okresie od połowy maja do połowy lipca 1943 roku Niemcy pod
dowództwem zbrodniarza wojennego A. H. Schustera zabili tu 40 osób, które
pogrzebano w leśnych mogiłach. Po wojnie udało się zidentyfikować jedynie 13
ofiar.
zbiorowa mogiła
jedna z bram do puszczy
Zaglądamy
też do kapliczki nazywanej kapliczką Żeromskiego, bo pisarz podpisał się w
latach szkolnych na ścianie tego obiektu. Oprócz niego dopisał się kolega Jan
Srtóżecki. I ten wpis obu gimnazjalistów zachował się do dziś. A tak naprawdę kapliczkę
zbudował Dyzma Janikowski z Wilkowa, czyli oficjalnie to kapliczka
Janikowskich.
kapliczka Żeromskiego
A naszym
głównym celem w Świętej Katarzynie jest skromny obiekt umieszczony na świerku
przed Ośrodkiem Wypoczynkowym Jodełka. To niewielka kapliczka poświęcona
pamięci świętokrzyskiego przewodnika Krzysztofa Bogusza. Może pamiętacie, że w
ubiegłym roku pisałam o innej tego typu kapliczce na Stróżnej (tu link). Obie
są dziełem kieleckiego rzeźbiarza Sławomira Micka. Piękna to forma
upamiętnienia ludzi związanych z regionem.
ośrodek Jodełka
nadrzewna kapliczka
Po
obejrzeniu kapliczki rozpoczynamy powrót w okolice, z których wyruszyliśmy.
Głupio by było wracać tą samą drogą, dlatego wyposażeni w mapę i kompas ruszamy
polnymi ścieżkami na północny wschód w kierunku wsi Grabowa. Trawy na szczęście
jeszcze nie wysokie, wody też raczej mało, więc idzie się nieźle. No i mamy
zupełnie nowe tereny z nowymi widokami na Łysicę i inne pobliskie szczyty. Taki
to sprytny pomysł się nam wykluł.
Łysica i Agata na horyzoncie
chmury nad Pasmem Klonowskim
Od Grabowej
idziemy już znanymi nam dróżkami w kierunku Psar. A tu w polach rozkosz dla
oczu i uszu, czyli widoki na pola, śpiew skowronków (dwa wyfrunęły mi tuż pod
nogami – fantastyczne wrażenie i brak refleksu, bo nawet nie ruszyłam
aparatem).
widok na Psary Kąty i Podlesie
przydrożna kapliczka
pola Psar
Z Psar
maszerujemy raźnym krokiem po solidnej (nie asfaltowej) drodze do Leśnej. Jest
nieźle, bo widoki przyjemne, chmury zmieniają barwy i kształty, tylko wiatr
mocno wieje. Ale, co tam wiatr – ciepły jest raczej.
pola Psar na przedwiośniu
jeszcze może się cieszyć niedzielą ...
pożegnalny rzut oka na Górę Miejską
I wreszcie
przystanek, do którego podjeżdża bus z naszym ulubionym kierowcą i możemy
śmiało wracać do domu. Pokonaliśmy 18,2 kilometra. Tempo było niezłe, nie
leniliśmy się.
Pomyśleć
tylko, że gdyby nie informacja o kapliczce przy ośrodku Jodełka, to by tej
wycieczki nie było…
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Bardzo przyjemne zdjęcie "pola Psar na przedwiośniu". Taki zwyczajno-codzienny krajobraz spokojnej a miłej dla oka prowincji. Szkoda tylko że jak prawie wszędzie linie energetyczne psują kadr.
OdpowiedzUsuńTe linie to cena postępu. Czasem udaje się je "wygumkować", ale raczej na tle nieba, usunięcie ich z pola jest już za trudne dla amatora.
UsuńNie jest takie trudne, w byle programie darmowym z sieci, jest możliwość zamieniania pikseli - ale to żmudna robota - bo trzeba każdy ręcznie przenosić - już się w to nie bawię, co najwyżej kontrasty wyciągnę lub korektę gamma zrobię i rozmiar zmniejszę, żeby się ludziom szybciej ładowały.
UsuńJa też mniej więcej na tym poziomie operuję; umiem zmieniać te nieszczęsne piksele, ale to naprawdę zajmuje mnóstwo czasu, więc druty zostają, chociaż Ed czasem dłubie i zamienia druty w niebo.
UsuńWspaniały macie ten zwyczaj z kapliczkami na cześć przewodników!
OdpowiedzUsuńKolejny raz przekonuję się że model turystyczny preferowany przez moją połowicę jest dla mnie niestety frustrujący. Zamek w Bodzentynie jest OK ale ja potrzebuję taki tydzień czasu i połazić po okolicach, a najchętniej to przejść je wzdłuż i w szerz...
Ten zwyczaj mają turyści z Kielc, a my tylko korzystamy z informacji o kolejnych kapliczkach.
UsuńMy łączymy różne typy zwiedzania. Objazdówki też mamy na koncie. Z tym, że przy naszej częstotliwości wyjść, da się to wszystko pogodzić. A poza tym - żona ma zawsze pierwszeństwo. I tak ma być.
Jasne - Żona nade wszystko - choć nogi się rwą do marszu... Przecież pokochałem ją nie dla tego że była turystką ale dlatego że... była sobą.
UsuńMądrze waść prawisz.
UsuńKolejna świetną wycieczka na przedwiośniu :) Mimo że kolorów niewiele w przyrodzie jednak krajobrazy są cudowne ! I jeszcze ten dostojny indyk :) Ta niewielka kapliczka na słupku z 1884 roku to postawiona jest na jakaś pamiątkę? Wiecie może coś więcej o niej ?
OdpowiedzUsuńSzukałam informacji o kapliczce - nie udało mi się nic znaleźć. U nas wśród pól dosyć często stoją takie małe kapliczki na słupkach. Może kiedyś była tu uczęszczana droga.
UsuńSzlak wzbogacony o fajną dokrętkę...
OdpowiedzUsuńRobię, co mogę, żeby nie było tak, jak było.
Usuń