środa, 1 marca 2017

Precyzja i piękno


To moim zdaniem najkrótsza recenzja wystawy w kieleckim Muzeum Dialogu Kultur. Tym razem Muzeum daje nam możliwość dialogu z kulturą ormiańską prezentowaną na wystawie „Warsztat ormiański – kunszt detalu”.

Muzeum Dialogu Kultur

Na pierwszy rzut oka wystawa wydaje się niewielka – jest prezentowana w jednej sali. Ale nie ilość, a jakość się liczy.
Na wystawie obejrzałyśmy z koleżanką przedmioty piękne i wysmakowane.  

część ekspozycji

Zacznijmy od najcenniejszych – to rękopisy i starodruki. Mają po kilkaset lat, ale ich uroda nie poddaje się upływowi czasu. Miniatury cieszą oczy. A pismo? Coś niesamowitego – na jednej ze ścian wywieszono alfabet ormiański, ale i tak z trudem udało nam się zidentyfikować kilka literek. W dodatku księgi są tak delikatne, że co jakiś czas pracownicy muzeum przekręcają ich strony, aby nie uległy zniszczeniu. W ten sposób można przyjść na wystawę kilkakrotnie i za każdym razem obejrzeć inne miniatury. 

 pochylić się z podziwem nad księgami

 Ewangeliarz z roku 1603 (rękopis)

rękopiśmienny "Mszał według obrządku ormiańskiego" z 18. wieku 

drukowany osiemnastowieczny "Hymnarz" 

Kolejny fragment wystawy to wełniane i bawełniane kobierce. Są o wiele młodsze od manuskryptów, bo zaledwie stuletnie z okładem. Większość z nich pochodzi z Fundacji Teresy Sahakian w Zamku Królewskim w Warszawie. Przyznam się cichutko, że ośmieliłam się dotknąć na chwilkę jeden z kobierców – cudownie miękki w dotyku. Niezapomniane wrażenie. A poza tym nic a nic nie dotykałam na wystawie.

ormiańskie kobierce i fotografia klasztoru Sanahin
 
Na wystawie są też pasy kontuszowe, a wśród nich wytwarzane w Polsce w manufakturze Paschalisa Jakubowicza oraz słuckie z warsztatu  Leona Madżarskiego. No, tu przynajmniej jesteśmy w stanie samodzielnie odczytać sygnatury autorów na pasie, bo są pisane alfabetem łacińskim lub cyrylicą. 

 
niestety, zdjęcia nie oddają delikatnego blasku, jaki rzucają srebrne lub złote nici wplecione w niektóre z pasów

i coś dla pań - delikatny jak mgiełka haftowany szal 
 
Ostanie gabloty prezentują militaria. Nie jest to mój ulubiony rodzaj przedmiotów, ale obiektywnie przyznam, że są bogato zdobione kamieniami i precyzyjnym ornamentem. Aż żal, że mogły służyć do zabijania. Oczywiście nie wszystkie, bo paradna szabla Tadeusza Kościuszki była zapewne jedynie ozdobą.

 jeden z pary karawaszy z łapciami

Jest jeszcze jedna ciekawostka na tej wystawie – to wielkoformatowe fotografie prezentujące architekturę ormiańską. Są to zdjęcia zespołów klasztornych w Armenii  wykonane przez kuratora wystawy Pawła Grzesika. Można tu podziwiać szczególnie pięknie zdobione kamienne krzyże – chaczkary.

marzenie - zobaczyć taki krzyż nie tylko na zdjęciu 

detale architektury ormiańskich klasztorów na fotografiach pana Grzesika
 
Na zakończenie zachęcam jak zawsze – przy okazji pobytu w Kielcach zajrzyjcie na tę wystawę. Nie zajmie to dużo czasu, a pozostawi wiele niezapomnianych wrażeń. Warto.


relacja foto mojego autorstwa

4 komentarze:

  1. Relacja zachęcająca do odwiedzenia... ciężko o parking w tym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zgadzam się z tą opinią - jest parking w budynku parkingowym niedaleko Urzędu Miasta. I to bliziutko rynku.

      Usuń
  2. Ale cacuszka!!!
    Wiedziałem że Ormianie słynęli ze zdobnictwa, nawet widywałem o i owo, ale taka wystawa musi powodować szybsze bicie serca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, ogląda się z biciem serca. I zaraz by się chciało wsiąść w samolot i polecieć obejrzeć te klasztory ze zdjęć na własne oczy.

      Usuń