To moim
zdaniem najkrótsza recenzja wystawy w kieleckim Muzeum Dialogu Kultur. Tym
razem Muzeum daje nam możliwość dialogu z kulturą ormiańską prezentowaną na
wystawie „Warsztat ormiański – kunszt detalu”.
Na pierwszy
rzut oka wystawa wydaje się niewielka – jest prezentowana w jednej sali. Ale
nie ilość, a jakość się liczy.
Na wystawie
obejrzałyśmy z koleżanką przedmioty piękne i wysmakowane.
część ekspozycji
Zacznijmy
od najcenniejszych – to rękopisy i starodruki. Mają po kilkaset lat, ale ich
uroda nie poddaje się upływowi czasu. Miniatury cieszą oczy. A pismo? Coś
niesamowitego – na jednej ze ścian wywieszono alfabet ormiański, ale i tak z
trudem udało nam się zidentyfikować kilka literek. W dodatku księgi są tak
delikatne, że co jakiś czas pracownicy muzeum przekręcają ich strony, aby nie uległy
zniszczeniu. W ten sposób można przyjść na wystawę kilkakrotnie i za każdym
razem obejrzeć inne miniatury.
pochylić się z podziwem nad księgami
Ewangeliarz z roku 1603 (rękopis)
rękopiśmienny "Mszał według obrządku ormiańskiego" z 18. wieku
drukowany osiemnastowieczny "Hymnarz"
Kolejny
fragment wystawy to wełniane i bawełniane kobierce. Są o wiele młodsze od
manuskryptów, bo zaledwie stuletnie z okładem. Większość z nich pochodzi z
Fundacji Teresy Sahakian w Zamku Królewskim w Warszawie. Przyznam się cichutko,
że ośmieliłam się dotknąć na chwilkę jeden z kobierców – cudownie miękki w
dotyku. Niezapomniane wrażenie. A poza tym nic a nic nie dotykałam na wystawie.
ormiańskie kobierce i fotografia klasztoru Sanahin
Na wystawie są też pasy kontuszowe, a wśród nich wytwarzane w Polsce w manufakturze Paschalisa
Jakubowicza oraz słuckie z warsztatu Leona
Madżarskiego. No, tu przynajmniej jesteśmy w stanie samodzielnie odczytać
sygnatury autorów na pasie, bo są pisane alfabetem łacińskim lub cyrylicą.
niestety, zdjęcia nie oddają delikatnego blasku, jaki rzucają srebrne lub złote nici wplecione w niektóre z pasów
i coś dla pań - delikatny jak mgiełka haftowany szal
Ostanie
gabloty prezentują militaria. Nie jest to mój ulubiony rodzaj przedmiotów, ale
obiektywnie przyznam, że są bogato zdobione kamieniami i precyzyjnym
ornamentem. Aż żal, że mogły służyć do zabijania. Oczywiście nie wszystkie, bo
paradna szabla Tadeusza Kościuszki była zapewne jedynie ozdobą.
jeden z pary karawaszy z łapciami
Jest
jeszcze jedna ciekawostka na tej wystawie – to wielkoformatowe fotografie
prezentujące architekturę ormiańską. Są to zdjęcia zespołów klasztornych w
Armenii wykonane przez kuratora wystawy
Pawła Grzesika. Można tu podziwiać szczególnie pięknie zdobione kamienne krzyże
– chaczkary.
marzenie - zobaczyć taki krzyż nie tylko na zdjęciu
detale architektury ormiańskich klasztorów na fotografiach pana Grzesika
Na
zakończenie zachęcam jak zawsze – przy okazji pobytu w Kielcach zajrzyjcie na
tę wystawę. Nie zajmie to dużo czasu, a pozostawi wiele niezapomnianych wrażeń.
Warto.
relacja foto mojego autorstwa
Relacja zachęcająca do odwiedzenia... ciężko o parking w tym miejscu.
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się z tą opinią - jest parking w budynku parkingowym niedaleko Urzędu Miasta. I to bliziutko rynku.
UsuńAle cacuszka!!!
OdpowiedzUsuńWiedziałem że Ormianie słynęli ze zdobnictwa, nawet widywałem o i owo, ale taka wystawa musi powodować szybsze bicie serca.
Owszem, ogląda się z biciem serca. I zaraz by się chciało wsiąść w samolot i polecieć obejrzeć te klasztory ze zdjęć na własne oczy.
Usuń