Zwłaszcza
na letni.
Rano budzę
się nieprzytomna, siłą woli wychodzę z domu i bez udziału świadomości ląduję na
przystanku busa. W busie marznę, bo jestem niewyspana, wszystko wokół widzę na
szaro. Zresztą, takie właśnie jest.
Nawet mi
się nie chce wywlec z plecaka aparatu fotograficznego. Bo i po co? Przecież
wokół brzydko i nudno.
pochmurny poranek w okolicy Zagórza
I nadal
marznę. A przecież normalnie całą zimę chodziłam bez kurtki.
Jedno jest
w stanie mnie obudzić – to tradycyjny śpiew kolegów pod mostem kolejowym w
Zagórzu. Pobudzili wszystkie psy w okolicy. Teraz ujadają. No i ja nareszcie
przytomniej otwieram oczy. Widzę las na zboczach Pasma Klonowskiego. Czyli
dobrze idziemy. Prowadzi nas zielony szlak.
jeszcze kilka kroków i będzie śpiew - jak w wojsku 😃
Z tym, że
my mamy szlaki w wielkim poważaniu i nie lubimy im się narzucać. Odbijamy więc
w lewo i podchodzimy na skraj kopalni Bukowa Góra. Jesteśmy na jej niskim
poziomie, robimy kilka zdjęć z bezpiecznej odległości. I z różnych miejsc, żeby
było jasne. Bo kopalnia dziś nie pracuje, to można zapuścić żurawia. Kolega Ed
wręcz nie może się oderwać od kopalni, a reszta grupy wraca na wygodną ścieżkę
szlaku.
kopalnia Bukowa Góra
niebo nad kamieniołomem
widok na Zagórz
Próbujemy
nawiązać kontakt z wiosną. Ale i ona nie przepada za wczesnym wstawaniem, więc na
razie trzyma nas w niepewności. Czasem tylko wysyła garść słonecznych promieni,
żeby nas nie zniechęcać do wędrówki.
słońce w bukowym lesie
Kto chodził
tym szlakiem wie, że najładniej bywa tu na przełęczy u podnóża Bukowej Góry. I
tym razem nas to miejsce nie zawiodło.
Najpierw
napuściło na nas całe łany przebiśniegów. Wesołe towarzystwo, bo już mocno
rozwinięte.
Dalej
wyziera spośród jesiennych liści czosnek niedźwiedzi. Drobnica z niego, to i
zapach ma na razie delikatny.
śnieżyczka przebiśnieg
młodziutki czosnek niedźwiedzi
Na dnie
przełęczy nasze ulubione wąwozy i strumyk, który wiosną płynie z dużym
ożywieniem.
w obniżeniu terenu
Potem
podejście na szczyt Bukowej. Z prawej strony żółtym szlakiem nadciągają tłumy –
to grupa turystów z Krakowa, którzy zdobywają Koronę Gór Świętokrzyskich. Wpadli
na szczyt, chwilkę pobyli, zrobili ze dwie fotki i hajda na dół do autokaru, bo
mają w planie na dziś jeszcze dwa szczyty.
My,
podobnie jak oni, zaliczamy krótki pobyt wśród skałek – wieje jak zwykle, nawet
termosu mi się nie chce wyciągać z plecaka.
podejście zielonym szlakiem na Bukową
tłumy na szczycie
skaranie boskie z tymi skałkami - już nie ma ich jak pokazywać, żeby było inaczej
Szybkim
krokiem zmierzamy w stronę kapliczki „obrozik”. Wiem była na blogu już mnóstwo
razy. To zamiast niej odrobinka wiosny.
zawilec jeszcze jako "zwilec"
W bukowym
lesie jest trochę wietrznie, ale idzie się przyjemnie. Już zapomniałam, że
byłam niewyspana, ale słońce nadal się ociąga i uparcie drzemie za chmurami.
zabliźnione rany
solidna podpora
buczek w charakterze pasożyta (a może zdrewniały wąż kusiciel?)
Tradycyjnie
wychodzimy na chwilkę do Podlesia, żeby spojrzeć na Dolinę Wilkowską i Pasmo
Masłowskie. Tym razem nie spotykamy uprzejmego starszego pana, który z nami
miło rozmawiał, pozwalał wejść na podwórze, żeby znaleźć lepsze ujęcia, a i
jego dom odnowiony. Coś mi mówi, że już tego pana nie spotkamy, bo domek ma
nowych właścicieli.
widok z Psar Podlesia na Dolinę Wilkowską i Krajeński Grzbiet
Wracamy na
grzbiet Pasma Klonowskiego i schodzimy w stronę Doliny Bodzentyńskiej. Widoki ze skraju lasu
pokazywałam też wiele razy, ale znów się pojawią.
daleko posunięta destrukcja (las na zboczu Pasma Klonowskiego)
widok na Dolinę Bodzentyńską
Spore
zmiany odnotowujemy nad Psarką. Zapewne zmiany będą większe, bo zadomowiło się
tu jakieś stadko bobrów, a te się nie lenią. Może niedługo przyjdzie nam pokonywać rozlewisko.
kładka nad Psarką
solidny zator na rzece
Mimo oporu
silnego i raczej chłodnego wiatru maszerujemy do przystanku, gdzie czekamy na
zaprzyjaźniony bus.
Tu zakończyła się nasza trzydziesta szósta wyprawa na Pasmo
Klonowskie (oczywiście od czasu, gdy zapisuję odwiedzane miejsca, czyli od 12
lat). Ta liczyła 14,9 kilometra.
Zdjęcia – Edek, Janek i ja
Mam sentyment do tego pasma... fajne foty i relacja :)
OdpowiedzUsuńJa też je lubię - tu właściwie nie ma nieodpowiedniej, nieciekawej pory. Niezależnie od pory roku jest miło, czasem nawet pięknie. No i prawie zawsze można liczyć na solidny wiatr.
UsuńTo ta góra już musiała się zmalić od tego waszego trzydziestegoszóstego deptania :-)
OdpowiedzUsuńNic a nic się nie zmaliła. Wiemy tylko po tylu próbach, które podejścia są łatwiejsze, a które wręcz przeciwnie.
UsuńRozumiem kolegę Eda - też bym tam "wsiąkł" na długo.
OdpowiedzUsuńW moich okolicach przebi9śniegi "dziko" nie występują
Skałki są zawsze fotogeniczne i ciekawe, nawet jeśli już były wielokrotnie pokazywane - one się nie nudzą nigdy.
Zmiana czasu - miał to być niemiecka Wunderwaffe (przewaga zyskana dzięki "dłuższemu dniu") wkrótce zaadoptowali to Brytyjczycy potem Jankesi - obecnie obawiam się, obserwując skutki że była to jednak Vergeltungswaffe i to z opóźnionym czasem działania ;-)
On wsiąka, a my się zastanawiamy, czy go nie trzeba będzie wykupywać z rąk ochrony. Tym razem mu się upiekło.
UsuńPrzebiśniegi u nas też nie wszędzie dziko rosną, ale na Bukowej - bez problemu. Całe połacie.
Z tymi konkretnie skałkami jest jeden problem - są popularne i z jednej strony łatwo dostępne z szosy, a więc byle palant może tu wleźć i namazać co mu się umyśli. Trudno więc fotografować tak, żeby tych bazgrołów nie było.
No i Vergeltung to raczej my powinniśmy stosować wobec agresora, a nie oni nam taki myk robić.