poniedziałek, 22 stycznia 2018

Gloria victis

Rok temu Maciej przypomniał na swoim, już zamkniętym, blogu powstańców styczniowych. Tych, których mogiły można odwiedzić na tarnowskim cmentarzu (tu link). 
Dziś zapraszam czytelników do podobnych odwiedzin w naszych okolicach. I nie będzie to jeden cmentarz, bo walki powstańcze toczyły się u nas w wielu miejscach. Powstańcy ginęli bezimiennie, wiele mogił – pagórków usypanych wśród pól czy lasu zaginęło przez lata, niektóre się zachowały, doczekały pamięci i szacunku. Śpi w nich „wiele serc mężnych spalonych na ołtarzu…”*, o których w rocznicę wybuchu powstania warto wspomnieć.  

Bezimienną powstańczą mogiłę spotkamy w lesie niedaleko wsi Kierz Niedźwiedzi. Nie wiadomo, kto jest w niej pochowany. Podobno to jeden lub dwóch powstańców, którzy zmarli z ran odniesionych podczas ataku na Szydłowiec 23 stycznia 1863. Płyta na mogile ma ciekawą historię, którą poznałam zupełnie niedawno. Jest to kopia pierwotnej mosiężnej płyty położonej tu po odzyskaniu niepodległości. Nowa matryca i odlew zostały wykonane w roku 1963 w Skarżysku. Podobno milicja szukała zawzięcie autora tej płyty. Nikt nie wydał nazwiska pana Derlatki. Myślę, że teraz należy mu się podziękowanie.

powstańcza mogiła w lesie niedaleko Krza Niedźwiedziego 

krzyżyk z datą

płyta otoczona kwiatami, które tu się pojawiają w każdą rocznicę wybuchu powstania 
  
W sierpniu 1863 roku doszło do krwawej bitwy we wsi Kowala. Oddział pod dowództwem majora Władysława Eminowicza został napadnięty przez Moskali, bitwę powstańcy wygrali, ale ponieśli dotkliwe straty – wielu było rannych, zabitych, wieś spalona. Na miejscu bitwy w mogile z drewnianym krzyżem pochowano poległych.

zbiorowa mogiła w Kowali - po odnowieniu

 
Oddział ciągnął dalej w stronę Radomia, a rannych pozostawiono w szpitalu polowym we dworze w Krogulczy Mokrej. Wielu z nich zmarło z ran. Na ich mogile w roku 1920 staraniem 8 pułku piechoty legionów został ustawiony skromny pomnik.  

cmentarz wśród pól w Krogulczy 
 
Na wiejskim cmentarzu w Niekłaniu Wielkim znajdziemy mogiłę powstańczego oficera – kapitana Dobrogojskiego – Grzmota. Był on oficerem smoleńskiego pułku piechoty w Kielcach, ale serce ciągnęło go do powstania, dołączył do niego w marcu 1863 roku, służył w oddziale Dionizego Czachowskiego. Dowodził atakiem kosynierów w bitwie pod Stefankowem. I choć atak przyniósł powstańcom zwycięstwo, kapitan został śmiertelnie ranny. Zdołał jeszcze przekazać dowództwo, a wydobytą z kieszeni na piersi fotografię ukochanej zmoczył krwią własną i prosił jej to pożegnanie przekazać. Po bitwie przewieziono jego zwłoki do Niekłania i tam złożono w kościele na katafalku. Oryginalny krzyż na mogile kapitana ustawiono w roku 1936.



W pierwszych dniach powstania ważnym ośrodkiem był Wąchock, gdzie miał kwaterę generał Marian Langiewicz. Tu przybywali liczni ochotnicy, formowano oddziały, gromadzono broń i przygotowywano się do walki. Ten patriotyczny zryw w miasteczku trwał niewiele ponad tydzień, już 2 lutego Langiewicz opuścił miasto, w stronę którego ciągnęły wojska moskiewskie. Do bitwy doszło w okolicy Wąchocka. Poległo w niej trzech Polaków. Jednym z nich był Karol Ziemliński – oficer pruski, który z własnym oddziałem przybył pod rozkazy Langiewicza.  Wałczył dzielnie, nawet ranny strzelał do wroga. Jego ciało po bitwie odszukała wdowa, która pochowała męża na wąchockim cmentarzu.



Jest w Wąchocku jeszcze jedna mogiła powstańcza w centrum miasteczka. Nie da się jednak nie zauważyć, że zmienia ona swoje położenie z powodu remontów wszelakich. Tak więc jest to najpewniej nie tyle bezimienna, ile raczej symboliczna mogiła powstańcza.


powstańcza mogiła w pobliżu klasztoru
  
Czymś w rodzaju symbolicznej mogiły jest pomnik usytuowany na cmentarzu w Szydłowcu. Są na nim umieszczone daty trzech potyczek, jakie miały miejsce w tym mieście. Nie wiem, kiedy wystawiono ten pomnik, ale bez wątpienia już w niepodległej Polsce, wcześniej przecież nie wolno było tak oficjalnie afiszować się z pamięcią o powstańczych bitwach.


 pomnik na cmentarzu w Szydłowcu

Przenieśmy się teraz do Bodzentyna, gdzie na cmentarzu znajdziemy zbiorową mogiłę z czasów powstania. To, co widzicie na zdjęciu to jej najnowsza wersja, mogiłę kilkakrotnie odnawiano. O to miejsce zadbano godnie dopiero w 1917 roku, kiedy to ustawiono na mogile pomnik, miejscowy ksiądz podczas uroczystości poświęcenia pomnika odczytał nazwiska powstańców, którzy zginęli w okolicach Bodzentyna.


zbiorowa mogiła w Bodzentynie

Ciekawa, choć bardzo smutna, jest historia dwóch braci – Zygadlewiczów. Byli jednymi z 12 dzieci zamożnego bodzentyńskiego kupca. Ojciec zmarł przed wybuchem powstania i nie musiał być świadkiem egzekucji jednego, a może jednak obu synów. 
Uczestnik powstania – Karol Zygadlewicz został przez kogoś wydany Rosjanom i skazany na śmierć przez powieszenie. Egzekucja odbyła się 14 września 1863 roku, na jej miejscu prawnuk powstańca wystawił krzyż upamiętniający to wydarzenie. 



Są jednak opinie, że Karol zmarł z ran odniesionych w powstaniu, a w tym miejscu na łące tuż za Bodzentynem stracono brata Karola – Stanisława, który za udział w powstaniu był osadzony w kieleckim więzieniu a następnie skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano 30 maja 1864 roku.
Stanisław został pochowany na tej łące, a po 15 latach jego zwłoki przeniesiono do grobu ojca na bodzentyńskim cmentarzu.


W lesie w pobliżu zalewu Rejów w Skarżysku znajduje się jeszcze jedno miejsce okrutnej egzekucji. Tu na starym dębie „oprawcy carscy powiesili 9 hutników z Rejowa, uczestników zrywu niepodległościowego” (napis z tablicy). 



pomnik ma niełatwą historię - orzeł, który wieńczył jedną z jego części był wykonany z brązu, ktoś postanowił go ukraść; został zdjęty i ukryty w lesie. Grupa harcerzy z pobliskiej stanicy natknęła się na ukrytego orła, został przekazany do Muzeum Orła Białego, a na jego miejscu zamontowano orła z innego materiału. I tego skradziono. Teraz pomnik jest bez patriotycznych symboli.
 
Istnieje piękna legenda, która mówi, że wśród hutników znalazł się adiutant Langiewicza. Miał on przy sobie kamień, na którym generał wyrył mapkę wskazującą miejsce ukrycia powstańczego skarbu. Adiutant nie wydał żadnych tajemnic, a tuż przed egzekucją wsunął potajemnie ów kamień w szczelinę w korze drzewa. 
Podobno od czasu egzekucji w okolicy dębu krążyły duchy. Wielu ludzi, w tym Langiewicz, bezskutecznie szukało mapy z zaznaczonym skarbem, a kamień tymczasem wrósł w korę drzewa. 
Już  w naszych czasach ktoś podpalił stary dąb, drzewo spłonęło, a kamień gdzieś zniknął. W sto pięćdziesiątą rocznicę wybuchu powstania zasadzono malutki dąbek na tym miejscu.

Nie liczę na cud, ale może ktoś jednak zdoła dostrzec na tym zdjęciu ów malutki dąbek...
 
Zaś rejowscy hutnicy jeszcze wiele lat po powstaniu byli prześladowani przez Moskali. Wznieśli więc swe prośby o lepszy los do jedynej siły, która mogła im w tych ciężkich czasach pomóc. Wystawili w roku 1866 ten oto krzyż. Sami zobaczcie, jaka figura Chrystusa na nim widnieje.


  
Inaczej wyrazili swoją rozpacz po upadku powstania i zniszczeniu swoich domów mieszkańcy Suchedniowa. W czasie odbudowy spalonych domostw mieszkańcy znosili kamienie z nich i układali stos tuż przy ogrodzeniu kościoła. Kopiec istniał do roku 1912, kiedy to powstawało nowe kościelne ogrodzenie. Wykonano je z owych kamieni. Przypomina o tym tablica umieszczona niedawno tuż przy bramie w tym ogrodzeniu.



Wiem, że dużo już napisałam, ale jeszcze o jednym muszę wspomnieć – to los zesłańców.
Jednym z nich był Józef Barzykowski z Suchedniowa przez żonę spowinowacony z rodziną Dawidowiczów (bracia Dawidowiczowie dowodzili działaniami powstańczymi w Suchedniowie i okolicy). On i jego trzej najstarsi synowie uczestniczyli w powstaniu. Józef był rachmistrzem Zakładów Hutniczych. Rozbicie ich kasy było jedną z pierwszych akcji powstania w Suchedniowie, rachmistrz musiał się więc ukrywać przed Moskalami. W późniejszym czasie został osadzony w radomskim wiezieniu, a potem skazany na zesłanie. Kiedy wrócił w 1868 był tak schorowany na skutek odmrożeń, że żona wysłała go na leczenie do wąchockiego Lazaretu Górniczego. Niestety, nie odzyskał nadwątlonego zdrowia i wkrótce zmarł. Rodzina musiała go pochować na wąchockim cmentarzu, gdyż władze nie wydały zgody na pogrzeb w rodzinnym Suchedniowie.




O innych, którzy wrócili z zesłania, napiszę w kolejnym poście. Jeszcze tylko kilka słów o tych, co tam zostali.
Na skarżyskim cmentarzu jest ładny nagrobek z piaskowca. To grób rodziny Milbertów. W dolnej części bocznej ściany tego nagrobka znajdujemy wspomnienie Cezara Kowalskiego, który w styczniu 1864 został zesłany na osiedlenie na Syberii. Zmarł tam w roku 1867.

grób Milbertów - tablica powstańca skryta za kępą bukszpanu

 
Za działalność patriotyczną został skazany na zesłanie proboszcz ze wsi Kowala – ksiądz Stanisław Fijałkowski. On to na rozkaz Langiewicza organizował w Kowali stację poczty narodowej dla łączności z Radomiem. Został aresztowany w styczniu 1864 roku i skazany na zesłanie nad Morze Azowskie. Przeniesiono go potem do Pskowa, gdzie zmarł w roku 1878. O życiu księdza Fijałkowskiego przypomina kamień umieszczony w pobliżu kościoła, którego był proboszczem.

kamień z tablicą ku czci księdza Fijałkowskiego 
 
Oto garść wspomnień o tych, co polegli w boju, zmarli z ran lub na zesłaniu. Nie nam oceniać, czy powstanie było konieczne, czy nie. Pamiętajmy o cenie, którą ci tu wspomniani i wielu innych zapłaciło, bo wierzyło w konieczność walki o wolność. 
Raz jeszcze powtórzę za wiatrem z opowiadania Orzeszkowej "Gloria victis!"

Ne myślcie, że sama wszędzie dotarłam, aby zdobyć te wiadomości. Korzystałam z informacji zgromadzonych przez niestrudzonego badacza historii, pana Jerzego Kowalczyka z Kielc. Zaglądajcie na jego stronę, bo jest tam prawdziwa kopalnia wiedzy o miejscach związanych z historią powstania styczniowego – tu link.
I zachęcam do wysłuchania, jak Danuta Stenka czyta opowiadanie Orzeszkowej „Gloria victis” – tu link.

*E. Orzeszkowa „Gloria victis”

Zdjęcia – Edek, Janusz i ja

10 komentarzy:

  1. Piękny opis i fascynujące fotografie z nim związane...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fotografie też i Twoje. Mam w archiwum, więc skorzystałam. Dziękuję.

      Usuń
  2. Dziękuję za krzewienie pamięci o tych co walczyli za Naszą Ojczyznę. Bez przypominania o tym młodzieży trudno będzie przetrwać jako Naród w tym coraz bardziej oszalałym świecie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tajemnicza jest ta mogiła w Krzu Niedźwiedzim. Kiedyś też szukałem o niej informacji w Internecie. Na wikipedii jest odwołanie do bitwy pod Grzybową Górą 20 IV 1863.
    Z kolei artykuł o Krzu Niedźwiedzim na przywołanej stronie pana Kowalczyka wskazuje możliwe 3 związki
    http://powstanie1863.zsi.kielce.pl/index.php?id=k25

    Ciekawe są też figury odwróconego Jezusa - odlew jest pełniejszy. Te większe figury znane z wpisu "Powstańczy Chrystus" wyglądają jakby forma była przygotowana z płaskorzeźby.

    Na stan pomnika blisko zalewu rejowskiego żal patrzeć...

    Ciekawa mogiła znajduje się w Pomorzanach
    http://powstanie1863.zsi.kielce.pl/index.php?id=p26

    Wszystkich miejsc opisać nie sposób, ale pominąć te znane trudno, więc jeszcze pozwolę sobie dodać Iłżę
    http://powstanie1863.zsi.kielce.pl/index.php?id=g11
    W Puszczy Iłżeckiej, przy Gościńcu Ostrowieckim od niedawna także są upamiętnieni powstańcy - w pobliżu Piotrowego Pola.




    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iłżę zostawiam na przyszły rok. Mamy już sporo dokumentacji, ale jeszcze z jedno zdjęcie brakuje, trzeba dopracować szczegóły.
      A taki na przykład Bliżyn? Dla nas blisko i nie opisuję jeszcze.
      I tak już mam wyrzuty sumienia, że ciągle ganiałam kolegów po cmentarzach.
      Z mogiłą w Kierzu jest sporo niejasności, zdecydowałam się na jedną wersję, chociaż we wpisie http://swietokrzyskiewloczegi.blogspot.com/2015/01/kierz-niedzwiedzi-uzupenienie.html podawałam więcej szczegółów.
      Tak to jest z bezimiennymi mogiłami - już nie poznamy prawdy, bo zabrakło świadków wydarzeń.

      Usuń
  4. Świetny materiał. Mam już w planach rajd rowerowy, taki jednodniowy, po "drugiej stronie Wisły", by odwiedzić miejsca pamięci po Powstaniu Styczniowym.
    Taka mnie refleksja naszła, o wieszaniu. Moskale wieszali masowo, tymczasem w Galicji w 1846 roku też wybuchło powstanie, rozniesione na kosach, cepach i widlach chłopów którzy bronili Najjaśniejszego Panana przed Polakami (taka była ówczesna świadomość). Ale zmierzam do tego iż władze cesarskie na śmierć skazały tylko dwóch jego uczestników i to bezpośrednich sprawców zabójstwa urzędnika cesarskiego. Nieporównanie inna skala represji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze okolice były centrum walk powstańczych, samych bitew nie zliczę. To i skala represji była ogromna. Taki, na przykład, Suchedniów spalono.
      Ile ludzi straciło życie, majątki!
      Nie wiem, jak w Galicji, ale u nas wiele obecnych wsi było miastami, które po powstaniu utraciły prawa miejskie. Teraz je dopiero odzyskują.

      Usuń
    2. U nas nie było Styczniowego, to z 46 i "Krakowskie" to była w porównaniu z nim dziecinada. Natomiast w I Wojnie Galicja ucierpiala jak żaden inny region.

      Usuń
    3. O tak, sama ilość cmentarzy wojennych świadczy o rozmiarach strat. Kiedy jechaliśmy z Tarnowa do Kąśnej byłam zaskoczona, że na takim niedługim odcinku tyle jest cmentarzy z czasów 1 wojny.

      Usuń