piątek, 29 czerwca 2018

Ja zawsze wolę Wąwóz Homole

Tak przekonywała mamę dziewczynka, która jechała dawno temu autobusem przez Kraków. Zapamiętałam tę opinię, bo i ja lubię ów wąwóz.
No to zapraszam na spacer do niego.
Rozsądny turysta wybiera się tam w godzinach porannych, kiedy jeszcze tłumy miłośników wąwozu nie zdążyły tam dotrzeć. My byliśmy u wejścia około ósmej. 

startujemy przy kapliczce  

a tu już oficjalny początek wąwozu

Wąwóz częściowo jeszcze zakryty cieniem rzucanym przez wysokie ściany skał Wapiennik i Grzebień. 

 światło i cień w wąwozie

owoc kuklika zwisłego
 
Jedynie górna partia Prokwitowskiej Homoli oświetlona jest słońcem, a to tylko dlatego, że jest wyższa od skał położonych po wschodniej stronie wąwozu. 

  
Przechodzimy bezpiecznie po mostku przerzuconym nad potokiem Kamionka. 

jedni idą, a innych już łapy świerzbią, żeby się dorwać do apartu fotograficznego
 
Ten potok nieustannie szemrze gdzieś obok nas, spływa malowniczymi kaskadami po kamiennym dnie wąwozu. 





Przekraczamy go po licznych mostkach. Nie wiemy, ilu, bo próba ich policzenia spełzła na niczym; po doliczeniu do pięciu straciliśmy rachubę. 


Poza tym strasznie niebezpieczne te mostki. Nich no tylko ktoś na jednym stanie, zaraz przyczepia się do niego grupa i wszyscy mężnie pozują do zdjęć. Nie ma gdzie umieścić statywu, bo dno wąwozu mocno nierówne i zawsze kogoś na zdjęciu brakuje.



Wydaje mi się, że dawniej tych mostków jakby mniej było. Ale to może tylko złudzenie. 

w roku 2001 (ta łamaga w centrum zdjęcia to oczywiście niżej podpisana) 

skromny mostek z lat osiemdziesiątych 
  
Stopniowo robi się coraz ciaśniej i bardziej stromo. Wchodzimy coraz wyżej i wąwóz ginie w lesie. Przydają się poręcze i schody (znów ta cywilizacja!).



 tak było

a tak mogło być, gdybyśmy trafili na wycieczkę szkolną 

Aż tu nieoczekiwanie wychodzimy na sporą polankę – to Dubantowska Dolinka. Na niej kilka stołów z ławkami, ale największą atrakcję stanowią skałki o nazwie Kamienne Księgi. Na ich kartach, jak głosi legenda, są zapisane losy ludzkości. Podobno odczytał je kiedyś stary pop z Wielkiego Lipnika, ale Pan Bóg odebrał mu mowę, aby nikomu nie opowiedział tego, co przeczytał. My nie rwaliśmy się do przewracania kart owych ksiąg. 

archiwalne zdjęcie dolinki, bo nikt z nas nie wpadł na pomysł zrobienia takiego ujęcia 

Kamienne Księgi solo 

 i oblężone (tym razem samowyzwalacz włączony)

biegacz zielonozłoty na ścieżce ma własne problemy 
 
Ruszyliśmy dalej szlakiem w kierunku Wysokiej.  Po drodze rzuciliśmy okiem na Jemeriskową Skałkę i tabliczkę kierującą do kolejki linowej.

 Jemeriskowa Skałka

 zlekceważony drogowskaz

Tym razem nie korzystaliśmy z tych atrakcji, ale ostatniego dnia pobytu koledzy dali się skusić kolejce i odbyli małą przejażdżkę. 

 wyruszyli na podniebną przygodę

ławeczka na polanie na szczycie wyciągu
i wracają zadowoleni

Tu kończę relację z wycieczki. 
Ciąg dalszy wędrówki po wyjściu z wąwozu zrelacjonuję w kolejnym wpisie.


Zdjęcia – Zosia, Janek i ja
Edek i Jarek W. – archiwalne

6 komentarzy:

  1. Może to i wąwóz ? - choć nasze wyglądają inaczej.
    Dużo pomocnych schodów i ułatwień metalowych,może trwalszych ale dalekich od natury.
    Trzy lata temu kolejka nie funkcjonowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pienińskie wąwozy zupełnie nie przypominają naszych. Byliśmy w trzech i każdy inny. czytałam definicję wąwozu i z niej wynika, że nasze wąwozy bardziej się w niej mieszczą. Ale z oficjalną nazwą nie dyskutujemy.

      Usuń
    2. Te "ułatwienia" schody itp. to przecież nie dla turystów, a przez nich. Nie chodzi by im było wygodnie, ale by nie niszczyli terenu. Setka dziennie to nic, ale tam bywają dni gdy idzie kilka tysięcy ludzi i wtedy już nie jest tak lekko.

      A wąwóz inny, jasne. Wapienny nie lessowy. Rozpadlina która tylko dlatego nie przerodziła się w przełom że zlewnia za mała.

      Usuń
    3. Nie patrzyłam na te pomosty w ten sposób, ale to rzeczywiście tak jest. Tłumy dopiero nadciągają - specjalnie wybraliśmy termin wyjazdu w ostatnim tygodniu roku szkolnego, żeby uniknąć najazdu licznych grup.

      Usuń
  2. Homole... Legenda.
    W ogóle malownicze miejsca. Tam opodal biegł szlak przemytniczy, noszono nim różne rzeczy, dziś wielu szczyci się legendą przenoszenia "bibuły", ale głównie szmuglowano alkohol.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I pewnie dlatego na mapach nie ma zaznaczonych wielu dróżek obecnych w terenie.

      Usuń