czwartek, 28 czerwca 2018

Mój prezent urodzinowy

Jaki jest najlepszy prezent na okrągłe urodziny kobiety? Niektórym się wydaje, że najlepiej pominąć ten fakt milczeniem. Błąd!
Najlepsze są „prawdziwe złoto, diamenty, perły, bardzo niewiele sztucznej biżuterii*” i kwiaty, rzecz jasna. A wszystko odpowiednio podane, z elegancją, w miłym towarzystwie. 

storczyk plamisty

Urodziny już wprawdzie przeszły, ale prezenty nadal mile widziane. 
Po ten wyruszamy z Krościenka. Przy szlaku nieodłączna kapliczka. A potem łagodne podejście z widokami na Krościenko i okolicę.

kapliczka przy szlaku w Krościenku (jedyna możliwość sfotografowania, bo z drugiej strony ktoś zaparkował auto)

widok na Krościenko

Wkraczamy do lasu, gdzie nieodmiennie rozczula mnie apel do turystów o uszanowanie majestatu gór.

 tablica Pienińskiego Parku Narodowego

I wreszcie są! Pienińskie łąki. Pełne kwiatów. I aromatu. Co może być piękniejszego? No, chyba kolejne łąki.

łąka z widokiem na góry 

 jarzmianka większa

wilżyna

 oset zwisły

bodziszek żałobny

mieczyk dachówkowaty

koniczyna pagórkowa
i tysiące innych ...
 
Z licznymi przystankami na podziwianie kwiecia i widoków docieramy na Przełęcz Szopka (Chwała Bogu, że dotarliśmy) i po krótkim odpoczynku wyruszamy zdobywać owe diamenty i perły umieszczone w Trzech Koronach. 

początek podejścia na Trzy Korony

w lesie

ciemiężyca niedaleko szczytu

Odrobina wysiłku dobrze nam robi, spodziewamy się za kilka minut porcji zachwytów i cudownych widoków znanych z wielu popularnych zdjęć.
Zaczynamy od sztucznej biżuterii, czyli schodów prowadzących na szczyt Okrąglicy. Luksus turystyczny – schody z ruchem dwukierunkowym. A tak to niegdyś bywało.

schody na Okrąglicę  na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku 

 współczesne  schody
 
Widoki z platformy rozległe. Gorzej z możliwością ich pokazania za pomocą aparatu fotograficznego. Do człowieka i obiektywu przylepiają się miliardy drobnych owadów (muszki to podobno są). 

widok z  Trzech Koron na pola Sromowiec Niżnych - lata osiemdziesiąte 

 i współcześnie (widać, jak się rozrosła wieś) 

widok na Pieniny

Salwujemy się ucieczką, ale świadomość zdobycia Trzech Koron dodaje radości (klejnoty już mamy!). W drodze na dół podziwiamy kolejne okazy roślinności – tym razem naskalnej.

 smagliczka Arduina

irga czarna

Wiem, podobno mnich Cyprian z Czerwonego Klasztoru odleciał z Trzech Koron na własnoręcznie skonstruowanej „lotni”, ale my nie zamierzamy tak szybko rozstawać się z pienińskimi szlakami.
Schodzimy niebieskim szlakiem przez Ostry Wierch. 

 na razie schodzimy

przelot pospolity

Nie udało nam się zajrzeć na Zamek Pieniński, bo zabrania tego tablica informująca o zarwaniu się stropu. Urządzamy jedynie mały piknik na zamkowych schodach i ruszamy dalej na poszukiwanie przygód. 

Grota św. Kingi
 
Maszerujemy w kierunku Czertezika. O, jest inaczej niż dotychczas. Droga kamienista. Urozmaicona podejściami i zejściami. Skupienie i spokój panują w grupie. 


 trudniej na szlaku

lilia złotogłów

Na Czertezik prowadzą dwa szlaki – zielony, który do nas dołączył, i niebieski. A tu na drogowskazie informacja, że na tym odcinku „szlak eksponowany”. Nietrudno się domyślić, co to znaczy. Ela i Marek badają znaczenie tego przymiotnika na własnej skórze. Musieli się trochę nagimnastykować. Reszta grupy spacerowym krokiem dotarła na miejsce spotkania szlaków wygodną ścieżką zielonego. 

 chwila oczekiwania

zakończenie eksponowanego odcinka szlaku

A dalej z grani Czertezika kolejna porcja widoków na Sokolicę i przełom Dunajca. 

Sokolica w dali

Dunajec przebija się między górami  

wawrzynek wilczełyko 
 
Różnica wysokości Czertezika (772 m n.p.m.) i Sokolicy (747) jest niewielka, ale… No, nie da się przeskoczyć z jednego szczytu na drugi. Najpierw trzeba mozolnie zejść z Czertezika. I tu uporczywie towarzyszy mi myśl, że na szczęście tędy nie włazimy. W tle Janek prorokuje, że tyle, ile zeszliśmy z jednej góry musimy wleźć na drugą. 

 ostrożnie na dół

Może i jest w tym trochę racji, na szczęście niewiele, bo podejście na Sokolicę nie jest bardzo wymagające. Poradziliśmy sobie, chociaż dla góralek niskopiennych wysokość niektórych stopni na podejściu (a potem na zejściu) była momentami trudna do pokonania.
A co za atrakcje ma dla nas Sokolica? Wiadomo. Słynne widoki i jeszcze bardziej znane sosenki cudem jakimś trzymające się jej stromego zbocza. Z tym, że najbardziej znana sosenka chowa się teraz nieco wśród krzaczorów, które się w jej pobliżu rozpanoszyły. I widoki już jakby nie te…

widok z Sokolicy w latach osiemdziesiątych

 i obecnie

 turyści PTT na Sokolicy (lata dziewięćdziesiąte) 

 i my
 
Większość grupy opuszcza Sokolicę niebieskim szlakiem w kierunku Dunajca. Jest stromo. Kolana wołają o zmiłowanie, ale iść trzeba. Potem się odpocznie. 

łyczek herbaty

widok ze szlaku na Szczawnicę  
 
I odpoczywamy podczas króciutkiej przeprawy na drugi brzeg, a potem maszerujemy kilka minut na kwaterę.

docieramy do przeprawy 

przeprawa przez Dunajec 
I tak minęła nasza pierwsza pienińska wyprawa.
Jak wam się podoba mój bezcenny prezent urodzinowy? Bo mnie bardzo. Podzieliłam się nim z Ireną, która wkrótce też będzie obchodzić swoje okrągłe urodziny.

*E. Stachura „Niemowa”

Zdjęcia: Zosia, Edek(archiwalne), Janek i ja

7 komentarzy:

  1. Ciekawe porównania fotek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zasługa Edwarda, który mi podrzucił swoje skarby archiwalne. Gdyby był z nami, na pewno by zrobił identyczne ujęcia.

      Usuń
  2. To jeszcze raz: wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! A prezent zrobiłaś sobie super, a ja podziwiam i widoki, i turystów. Nie wiedziałam, że tam tyle metalowego wspomagania teraz jest. Pora znów odwiedzić Pieniny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wspomaganie i mnie zaskoczyło. Bardzo się te góry ucywilizowały. I to prawie na wszystkich trasach - jak nie metal, to drewniane umocnienia. Jeszcze trochę i rozstawią przy szlakach asystentów turystów, żeby się komu co nie stało.

      Usuń
  3. Ja zawsze chadzałem z drugiej strony, czyli wpierw Dunajec, potem Sokolica i tak aż do Trzech Koron, potem zejście na Szopkę i albo Do Sromowców albo do Krościenka.
    Od Krościenka to szedłem tylko na Trzy korony i "zamek św. Kingi" (ta informacja o zarwanym stropie - jest chyba równie stara ja sam zamek ;) ) i albo powrót, albo zejście na Sromowce.
    Wszystko po to by uniknąć schodzenia w kierunku Dunajca, bo faktycznie nieprzyjemne.

    Porównanie zdjęć rewelacyjne, widać to w Sromowcach - fajna zabudowa typowa dla Spiszu, poprzetykana współczesnymi bezstylowymi klockami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ps. Wszystkiego najlepciejszego i miliona kilometrów przedreptanych na szlaku w najlepszym towarzystwie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Ps. :)
      Nie zawsze strop był zarwany - mam zdjęcie sprzed 17 lat i tabliczki wtedy nie było. Może ktoś chwilowo sobie przywłaszczył.
      A zabudowę spiską podziwialiśmy przy okazji innego wypadu, o którym niebawem opowiem. Ja w każdym razie przeżyłam szok przy wjeździe do Nowej Białej. Takiego skomasowania ścian stodół jak żyję nie widziałam. Wyglądało to jak mur obronny. Tyle, że z drewna.

      Usuń