poniedziałek, 1 kwietnia 2019

Wycieczka na specjalną okazję

Główną organizatorką wszelkich atrakcji wycieczkowych była Irena, która obchodziła jubileusz dziesięciolecia wędrówek z naszą grupą.
O doskonałą pogodę zadbała Magda, dotychczas znana nam jedynie z bloga „Maga... w kajaku i na piechotę”. Świetny z niej meteorolog i kompan wycieczkowy, co przeczy pogłoskom, jakoby zawieranie znajomości przez Internet było niebezpieczne.
Trasę przygotował nieoceniony kolega Ed.  
I nie zapominajmy o naszych kierowcach – Angelice i Marku, którzy z fasonem dostarczyli nas na start i metę.

na polnej drodze
 
Teraz pora na Koszałka Opałka, czyli przedstawiam sprawozdanie z wycieczki.
Zaczynamy naszą wyprawę we Wzdole Rządowym, gdzie sympatyczna niewątpliwie sprzedawczyni obwarzanków zapewnia, że tamtejszy kościół jest otwarty. Nareszcie! 

kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP we Wzdole 

Dotychczas mogliśmy oglądać jedynie z daleka bryłę barokowego kościoła ufundowanego w siedemnastym wieku przez Bernarda Serwallego z małżonką. Teraz zaglądamy do wnętrza, gdzie znajduje się kilka barokowych perełek, choć samo wnętrze wyraźnie dzieli się na cześć starą i nową – dobudowaną już w 20 wieku. Obie części oddziela belka tęczowa z piękną rzeźbą Ukrzyżowanego. 

barokowy krucyfiks 
 
Ołtarz główny jest nowy, ale umieszczono w nim siedemnastowieczny obraz Wniebowzięcia NMP.

ołtarz główny
 
Ołtarze boczne i ołtarz w kaplicy są barokowe. Podobnie jak chór, organy i ambona. 

siedemnastowieczny obraz Matki Boskiej Wzdólskiej w kaplicy

jeden z ołtarzy bocznych

ambona, a na niej Ewangeliści i liczne putta  

 chór kościelny ze starymi malowidłami przedstawiającymi sceny Męki Pańskiej i "organ też osobliwy, gdyż stanowi trzy odosobnione u góry części" *
 
Jeszcze tylko pokażę najstarszy obiekt – renesansową kamienną chrzcielnicę i już możemy ruszać na trasę.


Edward zaproponował mocny początek wędrówki – ruszamy przez najładniejsze, moim zadaniem, pola Wzdołu. Cóż, zarastają one z czasem drzewkami samosiejkami, ale ciągle jeszcze zachowują urok świętokrzyskich pasiaków. 


pola Wzdołu Rządowego 

obiekt powszechnego zainteresowania, czyli ...

samotny krzyż z roku 1827 z prośbą o modlitwę "za mych oycow i mie", to jest fundatora o nazwisku  Korczyński

pola raz jeszcze
 
Wspinamy się na wzgórze, potem z niego schodzimy, żeby obejrzeć kapliczkę św. Barbary.


w stronę Barbarki 

Teraz pora pokazać naszemu gościowi Kamień Michniowski. Czyli znów podchodzimy. W lesie ptactwo koncertuje, a wśród skałek ćwiczą bulderowcy, którzy wspinają się na ściany Jaskini Ponurego.  


skałki na Kamieniu Michniowskim

tu trochę nieostro, bo panowie w głębi

wszyscy uważnie słuchają pogadanki Eda, tylko ja się wiercę 

Szybko opuszczamy Kamień, bo nęci nas nadzieja na postój śniadaniowy przy stołach na skraju lasu. I jakiż zawód – stoły zniknęły! Musimy się zadowolić miejscem w pobliżu stert ściętego drewna.

odpoczynek w słońcu

piernik z orzechami  
 
Ciąg dalszy wyprawy to kolejne miejsca widokowe, czyli ścieżka wśród pól Wiącki z widokiem na Łysogóry w błękitnej mgiełce na horyzoncie.


 polna droga




wiosenne pola

Jak by tych widoków było mało, Edek prowadzi nas w stronę Kapkazów, a tam po obu stronach szosy (niestety – szosy) kolejne pola.

pola Zaskala

pola Wiącki
 
Za Kapkazami zatrzymujemy się przy naszych ulubionych dzbanach nad źródełkiem. Od czasu, gdy „dzban” zyskał jako słowo niezwykłą popularność, nasz postój w tym miejscu zyskuje dodatkowe zabarwienie humorystyczne.

 dzbany solo

na szczęście te dzbany nie są puste  


Syzyf? Walcząca z dzbanem? 

Przed nami jeszcze polna droga przez Dolinę Bodzentyńską. Nad nami skowronki i chmury, czyli ogólnie – dobrze jest.

 widok z Doliny Bodzentyńskiej 


pola Doliny Bodzentyńskiej


jeden z jej mieszkańców

włóczęgi
 
Trasę kończymy na parkingu we Wzdole. Z powodu nadmiaru przyrządów pomiarowych ustalamy średnią długość trasy – 15 kilometrów. 

przydrożny krzyż we Wzdole 
 
Zakończenie wycieczki to już radosne świętowanie jubileuszu Ireny w kafejce w Łącznej. I ja tam byłam, herbatę piłam, szarlotkę zajadałam i com widziała, opisuję.

zamiast zdjęć z imprezy - mapa trasy 

* Ksiądz J. Wiśniewski - cytat znalazłam w artykule pana Romana Mirowskiego (tu link

Zobaczcie tę samą wycieczkę oczami Magdy - tu link.
 
Zdjęcia – Magda, Edek, Janek i ja

10 komentarzy:

  1. Przyjazne tereny... i pogoda na foty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście - przy takiej grupie organizatorów sukces murowany!

      Usuń
  2. W trakcie posiłku przeczytałem ,że jesteśmy na terenie nadleśnictwa Radom - może to jest przyczyną zniknięcia zadaszenia i stołów na parkingu - przeszkoda w wywózce wycinki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie myślę - może oni kombinują, żeby na miejscu stołów zrobić składowisko takich pni, jak te, przy których jedliśmy.

      Usuń
    2. Takie składowisko pni to mygło.

      Usuń
    3. Nie znałam tego słowa w liczbie pojedynczej. W naszej grupie funkcjonuje w powiedzeniu "nie chodzić po mygłach". Na równi z "nie zbocaj ze ślaku". :)

      Usuń
  3. Jejuuuuuu ale świetne! Pozdrowienia dla Was wszystkich!!
    Ps. Ten piernik z orzechami to już nawet nie sybarytyzm turystyczny, to hedonizm! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I my wszyscy Cię pozdrawiamy.
      Piernik przyjechał z Magdą aż z Lublina i był początkiem hedonizmu. Na blogu nie zmieściły się obwarzanki, śliwki w czekoladzie, szarlotka i sernik. Że nie wspomnę o cukierkach owocowych, bo to już drobiazg.

      Usuń
    2. do piekła za tę rozwiązłość traficie ;D

      Usuń
    3. ... albo do dietetyka.:)

      Usuń