Jedna to
wątek, druga osnowa. Krzyżują się te nitki poruszane przez tkaczkę na krośnie.
Kiedy tak doświadczona tkaczka pochyla się nad krosnami, wszystko wydaje się
proste i piękne. Powstaje równiutka tkanina.
Ale
spróbujcie sami zasiąść do krosien i zrozumieć kolejność wykonywania ruchów
dłoni i stóp, a potem trzymać się jej konsekwentnie, żeby jednak nie było
krzywo. Już nie jest tak łatwo, ale za to ciekawie. Z pomocą doświadczonej
nauczycielki w końcu się udaje przepleść te nitki i jest radość.
pierwsze kroki
skupienie tkacza
Gdzie można
spróbować takich wrażeń? Chociażby w Bliżynie, gdzie działa prywatne Muzeum
Dawnej Wsi „Domek Tkaczki”. A po muzeum oprowadza i tajemnice tkactwa objaśnia
jego założycielka i właścicielka – pani Urszula Wolska.
Spotkałam
panią Wolską w ubiegłym roku na wieczorze w Jagodnem, którego była bohaterką
(tu link do relacji). Od tamtego wieczoru miałam ochotę zajrzeć do owego
muzeum. Najlepszą okazją jest odbywający się corocznie w pierwszą sobotę
października Dzień Tkaczki. Pierwsze takie święto zorganizowała pani Wolska w
roku 2008. Mamy więc już dwunaste. Przez te lata Dzień Tkaczki jest obchodzony
w wielu miejscach – tam, gdzie działają tkaczki.
gospodyni na progu muzeum
w tym domku odbywają się pokazy krosien i warsztaty
Widzieliście
już, że w tym dniu można poznać pracę tkaczek. Ale nie tylko. W „Domku Tkaczki”
możemy obejrzeć różne krosna. Najmniejsze to te, na których mogą pracować
dzieci. Duże dwunicielnicowe krosna pochodzą z rejonu Bodzentyna, a najbardziej
skomplikowane – czteronicielnicowe – to krosna z Podlasia. Na nich można tkać
bardziej skomplikowane wzory.
krosna dwunicielnicowe (w uproszczeniu - nicielnice to te dwa wąskie drążki widoczne w centrum zdjęcia)
tkanina na takich krosnach
tkanina na krosnach z czterema nicielnicami
Na krosnach
dwunicielnicowych powstawały znane starszym mieszkańcom wsi chodniki z
gałganków. Solidne to były wyroby. A jakie kolorowe!
Pani Wolska
ma cały zapas barwnych gałganków, wykorzystuje się je podczas warsztatów
tkackich.
zapas kolorów
Co jeszcze
obejrzałam w muzeum?
Ciekawa
jest bardzo wystawa „Jak to ze lnem było” obrazująca obróbkę lnu, jej kolejne
etapy i wykorzystywane w tym procesie narzędzia. Nie jest łatwo zapamiętać
nazwy poszczególnych eksponatów. Ale już historia o tym, dlaczego przęślice
bywają efektownie zdobione, zapada w pamięć bez problemu. Otóż zdobili je
kawalerowie dla swoich panien. Urocze, prawda? Że też kompasu nie da się tak
domowym sposobem ozdobić…
len świeżo po zbiorach
dzierglica - tu odrywa się główki z nasionami lnu
to, zdaje się, międlica, w której łamie się wyschnięte łodygi lnu
może to nie wygląda na to, czym jest, ale to szczotki do wyczesywania lnu
przęślice używane do przędzenia lnu
kołowrotek
i wiele innych
Są też
stroje ludowe – autentyczne lub szyte na wzór dawnych z oryginalnych tkanin.
strój mieszkańców Bliżyna i okolic
lniana koszula dosyć szorstka w dotyku
Nie tylko
tkactwo dominuje w muzeum. W jego pierwszej izbie możemy poznać dziadków pani
Wolskiej i ich rzemiosło. Kacper Wolski był pszczelarzem – to właśnie na
terenie jego dawnej pasieki znajduje się „Domek Tkaczki”.
jeden ze starych uli
podkurzacz
A Stanisław
Niewczas był kołodziejem. Sami zobaczcie, czym się zajmował.
te koła miały nakładane metalowe obręcze, nie żadne tam nowoczesne opony
W muzealnej
izbie paruje gorąca herbata z kwiatów czarnego bzu, gospodyni opowiada,
pokazuje. Goście leniwie rzucają okiem na drobiazgi porozstawiane na
parapetach, w gablotkach. Dzień Tkaczki biegnie swoim rytmem.
herbata na rozgrzewkę w chłodny dzień
Na dworze
dogasają ostatnie barwy minionego lata. Siąpi drobny deszczyk. Nadchodzi jesień
– czas przygotowania lnianego włókna, a potem za progiem zima i tkaczki mogą
spędzać długie wieczory przy krosnach.
jeżówka już przekwitła
winogrona teraz najsłodsze
miechunka
Czy wrócą
te czasy? Nie, ale przynajmniej można wrócić do „Domku Tkaczki”, żeby je
wspominać albo poznawać.
Muzeum
zaprasza. Zajrzyjcie, oczywiście po uprzednim umówieniu się – wszelkie
informacje znajdziecie na stronie internetowej – tu link.
Gdybyście
mieli kłopoty z trafieniem, nie przejmujcie się, uczynni sąsiedzi wskażą drogę.
PS Ciekawy
wywiad z panią Urszulą Wolską znajdziecie w magazynie „Made in Świętokrzyskie”
(tu link). To z tego wywiadu zaczerpnęłam tytuł mojego wpisu.
Zdjęcia – Teresa i ja
Tracę wątek... fajna relacja.
OdpowiedzUsuńZ takiego fajnego miejsca musi być fajna relacja. ;)
UsuńDobrze, że są takie piękne miejsca,w których duch przeszłości jest ciągle żywy. Widać, że Pani Urszula wykonuje swoją pracę z wielką pasją.
OdpowiedzUsuńJa też tak myślę. Najważniejsze, że to wszystko nie tylko dla siebie, ale ma iść do ludzi.
UsuńBardzo dziękuję za piękną relację i miłe słowa. Kolejny sezon zaczyna się w przyszłym roku w maju. Zapraszam :)
OdpowiedzUsuńJak już raz się do Państwa trafiło, znamy drogę i trzeba z tej wiedzy skorzystać przy okazji wycieczki w okolice Bliżyna. Niech i reszta grupy obejrzy Domek Tkaczki.
UsuńPiekna relacja ze wspanialego miejsca!
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńSuper!!! Te makaty niebieską nicią wyszywane, to ja jeszcze z naszego domu pamiętam! Naprawdę niecodzienne miejsce.
OdpowiedzUsuńU mnie też były. A jakie mądrości przekazywały! Pamiętam taką "Czysta woda zdrowia doda".
Usuń