Planowałam zupełnie inną wycieczkę i nieoczekiwanie zauważyłam
na mapie Pasmo Bielińskie. To jest to – minęły trzy lata od ostatniej wędrówki
przez to pasmo, lasu tam dużo, jesienią trasa powinna być przyjemna. Żeby tylko
grzybów nie było za dużo…
na szlaku w Paśmie Bielińskim
a grzybki teraz takie
Wysiadamy w Trzciance i kierujemy się w stronę czerwonego
szlaku. Trzeba wdrapać się na Kobylą Górę. Przy drodze zauważamy kamień
upamiętniający krwawą bitwę w październiku 1914 roku. Dziwi mnie trochę fakt, że
wcześniej tego kamienia nie zauważyliśmy.
Na Kobylej przechodzimy na szlak zielony. Sporo tu błota pod
nogami, ale wkrótce zapominamy o nim, bo zaczynamy zauważać kolory na drzewach
– złoto wyłania się zza każdego zakrętu szlaku. Jesień, jak król Midas,
zamienia wszystko, do czego się dotknie, w złoto. A słońce rozpala jeszcze tę
barwę.
jesień na zielonym szlaku
Trasa szlaku w końcu przechodzi w solidną bitą drogę. Idzie
się nią przyjemnie.
Docieramy do połączenia z niebieskim. Ten zaczyna się
tu właśnie, a potem prowadzi aż do kapliczki św. Mikołaja. Na mapie wszystko
wygląda prosto, ale rzeczywistość ma raczej słaby kontakt z mapą (lub odwrotnie).
Z wycieczki przed trzema laty (tu link) pamiętamy, że natrafiliśmy na
budowę nowej drogi. I to nią właśnie prowadzi nasz szlak. Drobiazg – droga nie
jest zaznaczona na mapie. A ciągnie się przez Pasmo Bielińskie na znacznej
długości. Dała nam nieźle popalić na trasie. Dlaczego?
na nowej drodze
a przy drodze ... im strzelać nie pozwolono
Już na początku szlak schodzi z tej drogi w miejscu zupełnie
do tego nieprzystosowanym – ot po prostu skaczemy przez rów w okolicy sterty
wyciętych pni.
Potem uroczy bukowy las. I te kolory!
jeszcze na drodze
Wychodzimy niedługo na otwarty teren z widokami na Łysogóry.
brzegiem lasu
widok na Świety Krzyż
A potem znów zanurzamy się w lesie.
Tu spodziewamy się uroczych leśnych dróżek, które pamiętamy
sprzed trzech lat. I nawet takie są. Plus coraz więcej złota na drzewach.
wśród złota jesieni
Ale w paradę wchodzi nam nowa droga. Szlak czasem nią
prowadzi, a czasem nie. Trzeba uważać, bo można się łatwo zagapić. A jest na
co…
jesienna pieszostrada
Przy drodze znakowanie szlaku na drzewach kilka metrów od
niej i co jakiś czas ktoś z nas leci sprawdzić, czy znak odnosi się do naszej
drogi, czy jednak kieruje w głąb lasu. Jest zabawa. Wydaje mi się, że w ten
sposób przechodzimy przez Drogosiową.
las - drzewa i drewno
Szlak wreszcie rozstaje się z przecudnej urody nową drogą i
idzie „po bożemu” starymi leśnymi ścieżkami. Jest też odcinek widokowy.
widok na Łysicę
widok na Pasmo Łysogórskie
"hubobranie" na pniu
Szlak wprowadza nas na Dużą Skałę. To znaczy oficjalnie
prowadzi nieco poniżej jej szczytu. Nie powiem, byli tacy, co jednak na ten
szczyt wleźli. Ale podobno nie ma tam nic godnego obejrzenia. Nie wiem, nie
zaglądałam.
na Dużej Skale
Schodzimy teraz w okolice z widokami. To takie nasze
świętokrzyskie pola z widokiem na góry. Lubię takie widoczki.
truskawkowe pola
widok na Hutę Nową
Odcinek szlaku przed Bielinami jest znakowany w sposób
szczególny. Trudno go rozgryźć prostemu turyście. Pamiętam wcześniejszy prosty odcinek
biegnący wzdłuż drogi – tam znak na każdym słupie elektryczny. A tu pola, różne
ścieżki, a znaki stanowią dużą rzadkość. Tym bardziej się je docenia.
grabowy zagajnik
ściana niewielkiego kamieniołomu
Takim sposobem przechodzimy przez Chełmy i u podnóża Skały
przekraczamy Belniankę. Bilans przejścia ogólnie pozytywny – odnotowano tylko jedno
zanurzenie obuwnicze.
Belnianka przy brodzie
ostrożnie
W Bielinach poddajemy się rozleniwiającemu działaniu słońca
i zlegamy na przystanku w pobliżu domu rodzinnego Józefa Ozgi Michalskiego.
dom na Świętokrzyskim Szlaku Literackim
Podliczenie długości trasy wskazuje inny wynik niż odczyt z
mapy. Poszukiwania dróg jednak dały wyższy wynik – 15,7 kilometra.
Zdjęcia
– Edek, Janek i ja
Fajna trasa... foty też.
OdpowiedzUsuńDziękuję - trasa i foty wysiłek zbiorowy, choć pomysł mój.
UsuńCiekawa trasa. Miejmy nadzieję, by taka pogoda utrzymała się jak najdłuższej :)
OdpowiedzUsuńOj, tak - pogoda jak marzenie.
UsuńTrasa malownicza niesłychanie.
OdpowiedzUsuńO tej bitwie nawet wujo Gugiel niewiele wie, albo zgoła wcale. Prawdopodobnie, albo była to potyczka, albo nosi całkiem inną nazwę, niż Kobyla Góra. W sumie październik 1914 roku to czas kiedy Rosja ruszała do kontrofensywy nazwanej "Walcem Parowym". Jak zaczęło się u Was, to przewaliło aż daleko w Karpaty.
Określenie bitwy zaczerpnęłam z napisu na pomniku. Nic bardziej precyzyjnego nie było. Może ma to związek z cmentarzem wojennym zlokalizowanym na początku czerwonego szlaku u podnóża Pasma Jeleniowskeigo.
UsuńPewnie tak. W ogóle nazwy bitew i kampanii w polskiej historiografii cokolwiek kuleją.
Usuń