Jest ona
pierwszym zdobytym przez mnie beskidzkim szczytem. Prezentuje się niebrzydko.
Najpierw ją obejrzyjcie o różnych porach roku.
widok na Równicę z Lipowca - pełnia lata
jesienny widok na Równicę z Orłowej
wczesna wiosna - z Czantorii na Równicę
Dodam
również, że dostać się na Równicę jest jeszcze łatwiej, niż ją rozpoznać na
zdjęciu. A to za sprawą szosy prowadzącej z Ustronia na sam szczyt. Ową drogę
zbudowano w roku 1934 i od tego czasu nawet słabsi kondycyjnie kuracjusze mogą
bez problemu podziwiać widoki z tego szczytu, w pobliże którego bez trudu wjadą autem.
po lewej stronie kadru szosa na Równicy i schronisko
Dla mnie
istnienie tej szosy było niespodzianką, z którą zetknęłam się latem roku 2007
po podejściu na szczyt jednym ze szlaków. Wyprawę zaczęliśmy w Ustroniu i
szliśmy szlakiem czerwonym. Nie powiem – było ciężko. I to chyba nie Równica
jest temu winna. Owszem – podejście dosyć strome, ale dla zaprawionych
piechurów do wytrzymania. My zaś byliśmy ofiarami gorącego powitania w
Cieszynie połączonego z nieprzespaną nocą. Pod górę jeszcze jakoś się szło, ale
z góry zasypiałam w marszu. Zdjęć z tej eskapady niewiele, bo aparaciki
analogowe wtedy mieliśmy.
kamień na miejscu spotkań modlitewnych ewangelików (więcej o nim pod koniec wpisu)
I kiedy już
taka półprzytomna znalazłam się na szczycie w otoczeniu tłumów przy schronisku,
zgłupiałam totalnie – co to za góra, ta Równica? Po co my tu przyszliśmy? Dlaczego nie przyjechaliśmy busem jakim?
dla tego zdjęcia przyszliśmy 😏
Potem
zeszliśmy z niej niebieskim szlakiem w kierunku Orłowej i Trzech Kopców. Z tym
szlakiem mam problemy. Chodziliśmy nim jeszcze kilkakrotnie, ale za każdym
razem przebiegał inaczej, ciągle gdzieś się trafiało na teren prywatny z
zakazem wstępu. W tej sytuacji nie będę o nim pisać.
na szlaku
widok ze szlaku
schronisko Orłowa
Drugie moje
podejście na Równicę miało miejsce w roku 2011. Wystartowaliśmy wtedy w Skoczowie.
To miasto związane z dwiema wybitnymi postaciami. Pierwszą z nich jest Gustaw
Morcinek, który spędził tu kilka lat pracując jako nauczyciel. Można tu
zwiedzić jego muzeum biograficzne, ale pogoda okazała się za dobra na muzea,
więc zrezygnowaliśmy z tego pomysłu.
pomnik Gustawa Morcinka w Skoczowie
Drugą ważną
dla miasta postacią jest urodzony tutaj w roku 1576 święty męczennik Jan
Sarkander. Figurę, którą zobaczycie, ufundowano już po beatyfikacji obecnego
świętego. Druga, starsza, jego figura nie znalazła się na naszej trasie.
patron Skoczowa - św. Jan Sarkander
Za
Skoczowem wędrujemy wzdłuż Wisły, potem przechodzimy jej dopływ – Brennicę i
znajdujemy się wśród pól, z których mamy widok na naszą Równicę.
Wisła pod Skoczowem
widok na Równicę z Lipowca
Przed
zdobywaniem szczytu robimy sobie postój, co po tylu latach nie jest niczym
wartym wspominania, ale… Właśnie wtedy zza mojego plecaka wolno i niemrawo
wypełzła przecudnej urody salamandra plamista.
uroczo niezgrabna i powolna salamandra plamista
Podejście
na szczyt raczej spokojne, z jednym stromym fragmentem. Było nieco emocji. Oj,
było, ale nie zjechaliśmy na pysk.
stromo, ale z podporą
a potem już tak
przy szlaku - goryczka trojeściowa
i niciennica niemiecka
Szczyt
zaskoczył nas swoim pojawieniem się. Spodziewałam się dłuższego podchodzenia. Zatrzymaliśmy się, żeby popatrzeć na
widoki i w drogę!
widok na Brenną
piknik pod szczytem (nie nasz, nie)
Po
obowiązkowym pozowaniu obok schroniska schodzimy żółtym szlakiem w dół.
tym razem taka poza
Na
początku trochę stromo po kamieniach (a kuracjuszki w najwygodniejszym obuwiu
świata, czyli lekkich klapeczkach), potem trochę szlakiem, trochę leśnymi ścieżkami
i już koniec trasy.
widok na Ustroń i okolice
Trzecia
wyprawa na Równicę zaczęła się bez szlaku po zwiedzaniu Konczakówki (w tym linku opis na blogu). Co by tu powiedzieć na ten temat? No, nie było nudno.
Łatwo też nie. Chociaż trzeba przyznać, że po morderczych podejściach wykrotami
i stromiznami czasem trafiał nam się odcinek płajem.
trudy podejścia bez szlaku
krople żywicy
widok na Zebrzydkę i Czupel
I wreszcie
sukces! Spotkaliśmy żółty szlak i nim weszliśmy na polanę widokową na szczycie.
Takie widoki tym razem.
na szlaku
widok na Błatny
widok na Czantorię
Plus
użądlenie w policzek przez osę. Pierwszej pomocy udzielił mi barman
w restauracji Dwór Skibówki przy szlaku. I nie żadnymi specyfikami z apteczki. Nie. Dał
mi gratis dwa plasterki cytryny i zalecił przykładać. Pomogło. Warto zapamiętać
i stosować. Przy czym cytryna nie musi być gratis.
wnętrze restauracji
Ze szczytu
schodziliśmy tym razem szlakiem czerwonym. Bardzo mnie to ucieszyło, bo po
latach wreszcie mogłam go zobaczyć przytomnym okiem.
trzecie foto dla podtrzymania tradycji
Droga
szlaku szeroka, chociaż faktycznie trochę stroma. Zatrzymujemy się przy
kamieniu ewangelików. To miejsce spotkań modlitewnych w okresie
kontrreformacji. Prześladowani za swą wiarę ewangelicy spotykali się w ostępach
leśnych na modlitwy, przybywali do nich kapłani ze Słowacji przebrani za pasterzy.
Zachowało się kilka tego typu miejsc, a to na Równicy jest chyba najbardziej
znane. Na kamieniach są wyryte tablice Mojżeszowe oraz kielich. Ten ostatni świadczy podobno o związku z husytami. Na metalowej płycie wypisane są lata odprawiania w tym miejscu nabożeństw ewangelickich.
widok ogólny miejsca modłów
kamień wysokości ok. 190 cm
ten o średnicy 105 cm
W pobliżu
kamienia ma swe źródło potok Gościradowiec, który spływa w dół zbocza. Nie wiem,
jak jest teraz, ale latem 2015 okresowo wysechł, czego dowody mamy na
zdjęciach.
koryto wyschniętego strumienia
Naszą
wycieczkę kończymy w Ustroniu pożegnalnym spojrzeniem na szczyt.
widok na Równicę z Ustronia
Zdjęcia – Edek i ja (jak się domyślacie, Edek zaliczył więcej
spotkań z Równicą, stąd widoki nie tylko letnie)
Aż się chce tam powędrować... ale na to się nie zanosi.
OdpowiedzUsuńOj tak. Nie zanosi się. Ale może w niedalekiej przyszłości...
UsuńBywałem na Równicy, łącznie z noclegiem w schronisku.
OdpowiedzUsuńWalek jak zwykle korzysta z "kąpieli słonecznych".
Gdzieś umknęła "Zbójnicka chata" z ładnie wyposażonym wnętrzem
oraz z tarasu widokiem, okolicznych panoram.
Ob.Wieś
Słuszne uwagi, dodam tylko, że mam zdjęcie tej chaty, ale zrezygnowałam z niego ze względu na słabą jakość kopii.
Ania
Choć z wędrówki na sam szczyt niewiele pamiętam, bo zdobywaliśmy go na kilka godzin po przyjeździe do Ustronia, więc zmęczenie dało górę, to zapamiętałem sobie słowa właściciela schroniska, że w dniu kiedy je odwiedzaliśmy straciło już status schroniska PTTK i zaczęło pełnić funkcję gościńca. Ciekawe dlaczego zaszła taka zmiana i jak wygląda sytuacja obecnie.
OdpowiedzUsuńRzeczywiscie, to prawda - znalazłam informację, że od roku 2016 dawne schronisko ma status gościńca. Nie będę jednak stosować metody z Ministerstwa Prawdy Orwella i zmieniać faktów z przeszłości. My byliśmy tam w latach 2007, 2011 i 2015, czyli zdjęcia zrobiono przed schroniskiem. Ale dobrze, że taki komentarz się pojawił, bo daje to aktualizację stanu rzeczy na Równicy.
Usuń